Subiektywne i wybiórcze podsumowanie roku w komiksie dziecięcym

Koniec roku sprzyja wszelkim podsumowaniom i skłania do jeszcze jednego obejrzenia się za siebie, zanim w pełni zanurzymy się w nowych planach wydawniczych i ekscytujących premierach. Redakcja Szuflady także dała się ponieść atmosferze noworocznych podsumowań. Powiększający się z roku na rok rynek komiksowy sprawia jednak, że patrzeć wstecz jest coraz trudniej. Liczba komisów, jakie ukazują się co roku, jest wręcz oszałamiająca i z roku na rok rośnie. Dawno już minęły czasy, kiedy można było bez większych problemów być na bieżąco ze wszystkim, co ukazywało się po polsku. Stąd też trudno zebrać wszystkie ważne komiksy minionego roku w jednym miejscu. Ale spróbować zawsze można.

Powiększająca się w zaskakującym tempie oferta komiksów dotyczy także segmentu albumów przeznaczonych dla młodszego czytelnika. Najwięksi gracze albo sukcesywnie dostosowują swoje portfolio do wymagań rynku coraz bardziej zorientowanego na dzieci, albo szybko takie komiksy pod swoje skrzydła sprowadzają. Co bardzo cieszy, nie zawsze muszą to być pozycje zagraniczne. Wiele komiksów, i to bardzo dobrych, tworzonych dla dzieci powstaje dzięki polskim artystom. Dotyczy to także serii. A więc co ciekawego działo się w roku 2017 w komiksie dla dzieci?

Lucky Luke

LL80

„Lucky Luke” Morrisa po raz pierwszy ukazał się w Polsce w 1992 roku i od tego czasu był wielokrotnie wznawiany, zarówno w postaci pojedynczych albumów, jak i zbiorczych wydań. Prezent, jaki sprawił Egmont fanom najszybszego rewolwerowca na Dzikim Zachodzie jeszcze w 2016 roku, robi jednak ogromne wrażenie. Tym bardziej, że czasem najprościej znaczy także: najlepiej. Po niezbyt udanej próbie z integralami (pomniejszony format, brak regularności wydań) wydawca zdecydował o powrocie Lucky Luke’a w najlepszej możliwej szacie, czyli starym i sprawdzonym A4 w miękkiej oprawie (identycznie jak „Asteriks”, „Smerfy” czy „Kajko i Kokosz”). W minionym roku do księgarń trafiło, bagatela, dziesięć komiksów z serii! O niektórych z nich, wydanych jeszcze w roku 2016, pisaliśmy już wcześniej, tutaj: http://szuflada.net/recenzja-komiksow-z-serii-lucky-luke/  i tutaj: http://szuflada.net/recenzja-komiksow-z-serii-lucky-luke-fingers-daily-star-jesse-james-i-cyrk-western/.

Wydawca nie trzyma się chronologii serii. Przeskakując pomiędzy latami, prezentuje zarówno starsze, klasyczne historie zaliczane do kanonu (szczególnie te narysowane do scenariusza René Goscinnego, takie jak „Jesse James”, „Cyrk Western” czy „Dalton City”), jak i najnowsze odcinki, tworzone już po śmierci Morrisa  („Ziemia obiecana” i „Wujaszkowie Dalton”). W ten sposób w styczniu ukazały się „Jesse James” z 1969 roku (scenariusz René Goscinny) i „Fingers” z 1983 (scenariusz Lo Hartog Van Banda), w marcu „Daily Star” z 1984 (scenariusz Jean Leturgie i Xavier Fauche) i „Cyrk Western” z 1970 (scenarusz René Goscinny), w czerwcu „Dalton City” z 1969 roku (scenariusz René Goscinny) i „Ballada o Daltonach i inne opowieści” z 1986 (także do scenariusza Goscinnego), w sierpniu „Ziemia obiecana” z 2016 (scenariusz Jul i rysunki Achde) i „Wujaszkowie Dalton” z 2014 (scenariusz Laurent Gerra i Jacques Pessis i rysunki Achde), w październiku „Przeklęte ranczo” z 1986 (scenariusz Jean Leturgie i Xavier Fauche oraz Claude Guylouis) i „Kanion Apaczów” z 1971 (scenariusz René Goscinny) oraz w grudniu „Nitrogliceryna” z 1987 (scenariusz Lo Hartog Van Banda) i „Mama Dalton” z 1971 (ze scenariuszem René Goscinnego).

Daje to całkiem niezły przekrój opowieści o Lucky Luke’u i jego przyjaciołach. Trafiają się tu oczywiście i lepsze („Dalton City”, „Kanion Apaczów”), i gorsze  („Przeklęte ranczo”) opowieści, ale całości nie można odmówić cudownego uroku humorystycznej powieści dla dzieci, jaka cechuje serię komiksów Morrisa. Serię, która z powodzeniem może być czytana także przez dorosłych.

Detektyw Miś Zbyś na tropie #4: Skarb kapitana Czarnofutrzastego

MisZbys4

Komiks dla najmłodszych (i piszę tu rzeczywiście o tych najmłodszych, którzy jeszcze czytać nie potrafią, ale już łakną dobrych historii i są wyjątkowo ostrymi krytykami) to niełatwy kawałek chleba. Nie wystarczy, że komiks jest ładny i kolorowy albo że ma ciekawych bohaterów. Historia w nim przedstawiona musi być prosta, ale nie prostacka. Dzieci nie wybaczają błędów. Za to ukochanych opowieści będą się domagać raz po raz, do upadłego. I tak jest w przypadku serii Macieja Jasińskiego (scenariusz) i Piotra Nowackiego (rysunki) „Detektyw Miś Zbyś”. Komisy z Misiem Zbysiem mogę czytać z zamkniętymi oczami. Dialogi znam na pamięć, co przydaje się, gdy już padasz ze zmęczenia, ale młody słuchacz wciąż jeszcze kręci się w łóżku. Zresztą syn sam zna teksty na pamięć i dopowiada niektóre kwestie. A to najlepsza rekomendacja.

Zapowiedź czwartego tomu ukazała się na długo przed premierą i skutecznie rozbudziła ciekawość młodych czytelników. Piraci – genialny temat, samograj, pełen wręcz gotowych numerów i chwytów.

Autorzy wykorzystują to wręcz intuicyjnie, co zresztą pokazali już we wcześniejszych tomach (o których pisaliśmy tu: http://szuflada.net/detektyw-mis-zbys-na-tropie-lis-ule-i-miodowe-kule-maciej-jasinski-piotr-nowacki-norbert-rybarczyk/ i tu: http://szuflada.net/dziecinna-sensacja-w-kosmosie-recenzja-komiksu-detektyw-mis-zbys-na-tropie-kosmos-to-za-malo/). Jest więc w „Skarbie kapitana Czarnofutrzastego” historia awanturnicza, zaskakujące zakończenie i mnóstwo dobrej zabawy. Jasiński i Nowacki pozwalają sobie na coraz śmielszą grę z czytelnikiem (którą rozpoczęli w tomie trzecim), zmuszając go do interakcji. Seria tym samym dorasta wraz z dzieciakami, które z wiekiem stają się coraz bardziej wymagające.

Wraz z czwartym tomem do księgarni trafiło wznowienie tomu pierwszego, wydanego pierwotnie w 2013 roku. To doskonała okazja do zanurzenia się w bajkowy świat Misia Zbysia i Borsuka Mruka i rozwikłania z nimi kilku intrygujących zagadek detektywistycznych.

Bajka na końcu świata #2: Opuszczony dom

Bajka2_front

Marcin Podolec jest młodym, ale już bardzo docenionym autorem, którego dzieła wyszły śmiało poza komiksowe grono („Fugazi Music Club” i „Dym” jako komiksy muzyczne odbiły się echem w tamtejszym środowisku, natomiast „Morze po kolana” jest udanym quasi-reportażem, o którym mówiło się głośno w prasie ogólnopolskiej). W tym roku autor ten spróbował sił w komiksie dziecięcym i jak przystało na Podolca, nie jest to wcale próba oczywista. Twórca zabiera bowiem młodego czytelnika w podróż po świecie dotkniętym nuklearną katastrofą.

„Bajka na końcu świata” to seria komiksów przygodowych dla starszych dzieci, która w mijającym roku doczekała się dwóch albumów (trzeci jest już zapowiedziany). Tytułowa Bajka to sympatyczna suczka, która wraz ze swoją właścicielką Wiktorią przemierza zniszczone miasta i postapokaliptyczne pustkowia w poszukiwaniu rodziców dziewczynki. Skojarzenia z dziecięcą wersją „Drogi” Cormaca McCarthy’ego będą jak najbardziej uzasadnione.

Koncepcja bardzo odważna i – co tu dużo mówić – budząca pewne obawy na początku. Ale to działa! I to zaskakująco dobrze. Jest tu sporo akcji i tajemniczych przygód (przede wszystkim w tomie pierwszym, „Ostatnim ogrodzie”, o którym już pisaliśmy swego czasu tutaj: http://szuflada.net/postapokalipsa-dla-dzieci-recenzja-komiksu-bajka-na-koncu-swiata-1-ostatni-ogrod/),  nie brakuje też okazji do wzruszeń (przede wszystkim w tomie drugim, „Opuszczonym domu”). A co najważniejsze, nie ma nachalnego epatowania postapokalipsą, która stanowi tu jedynie ciekawie zarysowane tło i punkt wyjścia do kreacji fascynującego świata przedstawionego, a nie cel sam w sobie.

Hotel dziwny #1: Przez zimę do wiosny

HotelDziwny1

Krótkie Gatki, imprint Kultury Gniewu, pod którego szyldem ukazują się propozycje dla dzieci, zdążył już wyrobić sobie markę i na dobrą sprawę sam fakt opatrzenia komiksu tym znakiem może być wystarczającą rekomendacją. Sprawdza się to także w przypadku „Hotelu dziwnego”, którego pierwsza część ukazała się w lipcu.

Sposób małżeństwa Floriana i Katheriny Ferrierów na serię jest prosty i co najważniejsze – skuteczny. Francuzi powołują do życia wesołą gromadkę indywiduów i zasiedlają nimi najdziwniejszy hotel świata. Oczywiście tak różnorodne grono bohaterów nie może się nudzić. Wraz z pierwszym dniem wiosny tytułowy hotel otwiera swe podwoje dla gości. Tylko gdzie podziała się wiosna? Zima króluje w najlepsze, a spragnieni słońca mieszkańcy zaczynają się niecierpliwić. Na ratunek spóźnionej porze roku wyrusza dzielna  grupa bohaterów.

„Hotel dziwny” ma wszystko, co potrzebne udanej serii komiksowej dla dzieci. Bajeczne, kolorowe rysunki Katheriny oraz gromadka sympatycznych, charakterystycznych postaci działają na wyobraźnię, natomiast ciekawa fabuła okraszona ciętym  (ale zrozumiałym dla dziecka) dowcipem i wpadającymi w ucho dialogami nie pozwala się nudzić podczas lektury. W sam raz na zimowe popołudnie, aby trochę przegonić mróz. A kysz!

Bezdomne wampiry o zmroku

BezdomneWampiry

Nowości nowościami, ale klasykę trzeba znać. Mimo upływu lat komiksy Tadeusza Baranowskiego się nie starzeją i wciąż czyta je się tak samo dobrze, jak kiedyś. Nie inaczej jest w przypadku przygód dwóch zakręconych wampirów, Szlurpa i Burpa, których perypetie ukazywały się przed laty w czasopiśmie „Na przełaj”. W tym roku fajtłapowatych krwiopijców wzięła na warsztat Kultura Gniewu, która zebrała ich wszystkie przygody w jednym, pięknie wydanym (okładka Tomasza Leśniaka!) tomie.

„Bezdomne wampiry o zmroku” to komiks przeznaczony dla nieco starszych dzieci, które już zaczynają przejawiać swoje własne, abstrakcyjne poczucie humoru. Sporo tu także smaczków, które wyłapią jedynie dorośli (nawiązania do wydarzeń politycznych, tych świeższych i starszych, czy drobne, zawoalowane sprośności), dlatego też z powodzeniem mogą oni sięgnąć po zbiorek. Oczywiście, kiedy pociechy już zasną.

Baranowski to mistrz autoironii oraz autor wysoce świadomy możliwości komiksowego medium. Wiele z jego gagów opiera się na burzeniu konstrukcji komiksu, wdawaniu się w sprzeczki z twórcą czy naginaniu komiksowych reguł. I to cały czas chwyta. Dzieci oczywiście mogą poczuć się lekko zdezorientowane (te młodsze), ale nie udawajmy – są takie komiksy, które kupuje się dzieciom z myślą o sobie.

Mały wampir

malywampir

„Mały wampir” Joanna Sfara, o którym pisaliśmy już kilka miesięcy temu (tu: http://szuflada.net/joann-sfar-dzieciom-recenzja-komiksu-maly-wampir/), to album, który miał za zadanie poszerzyć miniuniwersum wampirzego bohatera francuskojęzycznych komiksów, wydanych także u nas, przez Timof Comics. Przeznaczone dla dorosłego odbiorcy komiksy zostały bardzo ciepło przyjęte przez czytelników. Autor, świadomy szerokich możliwości wykreowanego świata, stworzył kilka opowieści przeznaczonych dla młodszego czytelnika.

Utrzymane w klimacie wczesnych filmów Tima Burtona, charakterystycznej dla reżysera baśni z pogranicza świata lekkiej grozy, komiksy są skierowane przede wszystkim do czytelnika w wieku nastu lat, który będzie w stanie w pełni docenić, ale także zrozumieć opowieści Sfara. Oczywiście autor nie byłby sobą, gdyby nie pozostawił w albumie kilku tropów dla dorosłego odbiorcy. Nie trzeba się więc przed dzieckiem krępować i można śmiało album na kilka wieczorów pożyczyć.

Tym bardziej, że „Mały wampir” zachwyca także pod względem graficznym. Sfar jak zwykle odwołuje się do europejskiego ekspresjonizmu, tworząc piękne, rozedrgane kadry, którym uroku dodają fantastycznie dobrane przez Waltera kolory.

Gnat

Gnat2

2017 rok przyniósł aż dwa (z trzech) opasłe tomy serii „Gnat” Jeffa Smitha, komiksu, który wyróżniony został aż dziesięcioma nagrodami Eisnera i jedenastoma nagrodami Harveya, najważniejszymi wyróżnieniami komiksowymi za oceanem.

Smith nie szuka za wszelką cenę oryginalności, stawiając raczej na jasność przekazu i maksymalne wykorzystanie komiksowej formy przy minimum zastosowanych środków. Wszystko to składa się na serię, przez którą się wręcz płynie, chłonąc każdą przygodę, jaka spotyka sympatycznych bohaterów. Jak pisaliśmy już wcześniej, w recenzji pierwszego tomu (tu: http://szuflada.net/recenzja-pierwszego-tomu-serii-gnat-jeffa-smitha/): „Gnat” jest bowiem wręcz modelowym przykładem tego, jak powinno się pisać młodzieżowe serie awanturnicze. Można zaryzykować stwierdzenie, że w komiksie Smitha ani jeden element nie pojawia się przypadkowo. Autor wykazuje się doskonałym, wręcz intuicyjnym wyczuciem medium”. I to się sprawdza.

Tytułowy Gnat zmienia się na kartach komiksu wraz z wydarzeniami. Z małego, zahukanego stworka ewoluuje w tomie drugim (o którym niedługo napiszemy więcej) w prawdziwego bohatera, mężnie stawiającego czoła przeciwnościom losu. Tom drugi przynosi rozwiązania niektórych tajemnic, a jednocześnie stawia kolejne pytania przed bohaterami. Napięcie nie spada nawet na sekundę, przez co z wytęsknieniem czeka się na tom ostatni.

Borka i Sambor #1: Postrzyżyny

borkasambor1

W podsumowaniu roku w komiksie dziecięcym nie może zabraknąć naszego patronatu, pierwszego zeszytu serii stworzonej przez Elżbietę Żukowską (scenariusz) i Karola Kalinowskiego (rysunki) na zlecenie Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie (o którym pisaliśmy tu: http://szuflada.net/recenzja-komiksu-borka-i-sambor-1-postrzyzyny-patronat/).

Borka i Sambor to rodzeństwo zamieszkujące kraj Piastów, kolebkę dzisiejszej Polski. Dzieciaki wprowadzają młodego czytelnika w świat starych wierzeń i legend, przy okazji zapraszając do wspólnej zabawy. Komiks na szczęście nie jest przeładowany informacjami (co niestety często zdarza się w przypadku publikacji stworzonych na potrzeby muzeów), a wszelkie fakty na temat życia dawnych ludów są umiejętnie przemycane.

O drugim zeszycie na razie nic nie wiadomo, ale oznaczenie „Postrzyżyn” numerem jeden pozwala żywić nadzieję, że wspólny komiks Żukowskiej i Kalinowskiego to nie jednorazowy strzał.

Tymek i Mistrz

TiM3

„Tymek i Mistrz” debiutował w „Komiksowie”, cotygodniowym dodatku do Gazety Wyborczej w 2001 roku i z miejsca stał się bardzo popularny. Prosta koncepcja, oparta na krótkich gagach, oraz sympatyczni bohaterowie szybko zdobyli serca czytelników. Kultura Gniewu po latach zebrała wszystkie plansze (a mówiąc „wszystkie”, mam na myśli także te, które do tej pory nie były nigdzie publikowane) w jednym miejscu, pięknie wydanej trzytomowej edycji.

Dwa pierwsze tomy (pisaliśmy o nich tu: http://szuflada.net/tymek-i-mistrz-1-recenzja/ i tu: http://szuflada.net/recenzja-komiksu-tymek-i-mistrz-2/) ukazały się jeszcze w 2016 roku, natomiast zwieńczenie serii, tom trzeci, w 2017 (recenzja tu: http://szuflada.net/tymka-przygod-kilka-recenzja-trzeciego-tomu-tymka-i-mistrza/). O niesłabnącej popularności komiksu Rafała Skarżyckiego i Tomasza Leśniaka może świadczyć fakt szybkiej potrzeby dodruku tomu pierwszego. I trudno się dziwić. Kapitalny humor, bogactwo odniesień do kultury popularnej oraz świat zasiedlony przez fantastyczne postaci dają w rezultacie wyjątkowo udaną serię, do której będziemy jeszcze przez lata wracać.

Zeszyt Wendy

Zeszyt-Wendy

Co polecić nastolatce, która już z komiksów dla dzieci wyrasta, ale wciąż jeszcze szuka lektur typowo młodzieżowych? Sprawa nie jest prosta. Najłatwiej jest zwrócić się w stronę mangi, gdzie istnieje cały segment produktów skierowanych do takiego czytelnika. Ale komiks zachodni także ma coś do zaoferowania, szczególnie jeśli nie chcemy wchodzić w dłuższe serie. Przykładem może być bardzo intersująca, skąpana w mangowym sosie wariacja na temat „Piotrusia Pana” J. M. Barriego, autorstwa Melissy Osborne (scenariusz) i Veroniki Fish (rysunki).

„Zeszyt Wendy” to uwspółcześniona opowieść ze świata Nibylandii, przedstawiona z perspektywy tytułowej bohaterki. Gdy młodszy brat nastolatki ginie w wypadku samochodowym, a jego ciała nie udaje się odnaleźć, Wendy nabiera podejrzeń co do faktycznej przyczyny śmierci małego Michasia. Dziewczyna, która wyjątkowo mocna przeżyła stratę, podejmuje własne śledztwo.

Komiks Osborne i Fish nie jest jedynie prostą reinterpretacją postaci Wendy stworzonej przez Barriego. Opowieść ta dotyka nie tylko problemu pogodzenia się ze stratą, ale także trudności wieku dojrzewania, kiedy nagle wszystkie problemy nastolatków, tak po latach śmieszne, zaczynają młodzież przytłaczać. Tym samym „Zeszyt Wendy” to ciekawie narysowany (Fish miesza style i pozwala sobie na sporo zabawy) i mądry komiks, skierowany przede wszystkim dla młodych dziewcząt na progu dorosłości.

Życie i czasy Sknerusa McKwacza

Sknerusw2

Obrodził ten rok w komiks dziecięcy, wyjątkowo obrodził. A jego zwieńczeniem jest grudniowa premiera Egmontu, nowe, zbiorcze wydanie „Życia i czasów Sknerusa McKwacza” Dona Rosy, najważniejszego obok Carla Barksa  twórcy komiksów z Kaczogrodu. Przeglądając piękne wydanie komiksu, pełne dodatków i komentarzy autora, zadajemy sobie pytanie, czy to jeszcze jest robione dla dzieci, czy już dla kolekcjonerów?

Bogactwo wydania zapiera bowiem dech w piersiach. Na niemal czterystu pięćdziesięciu stronach znajduje się nie tylko wszystkie dwanaście komiksów o młodości Sknerusa, ale również opowieści dodatkowe, poszerzające historię tej postaci, a także kalendarium wydarzeń z życia McKwacza, drzewo genealogiczne oraz przede wszystkim obszerne komentarze do każdego z komiksów.

Właśnie czytając komentarze Rosy, trudno nie zachwycić się warsztatem autora. Rosa wykonał bowiem tytaniczną pracę podczas zbierania materiałów do każdej z opowieści o Sknerusie. Nie ograniczył się jedynie do umieszczania prawdziwych postaci czy wydarzeń w tle komiksów, ale niejednokrotnie odwoływał się do cytatów postaci historycznych (m. in. Roosevelta) lub starał się wiernie odwzorować realia historyczne i wierzenia przedstawianych w komiksach ludów.

McKwacza bowiem gnała niepohamowana chciwość przez wszystkie kontynenty, gdzie miał okazję trudnić się czyszczeniem butów, spławianiem towarów barką rzeczną, wypasem bydła, poszukiwaniem złota, handlem diamentami czy szukaniem starych relikwii Aborygenów. I co najważniejsze – żadna z tych przygód się nie zestarzała. Komiksy Rosy wciąż czyta się z niesłabnącym zaciekawieniem, co w przypadku nowszych historii z Kaczorem Donaldem wcale tak oczywiste nie jest.

Piękne, zbiorcze wydanie przygód Sknerusa autorstwa Dona Rosy to nie tylko okazja do sprezentowania dziecku najlepszych opowieści o najbogatszym mieszkańcu Kaczogrodu, ale też wyjątkowa sposobność, by uzupełnić kolekcję każdego fana komiksu. Nie tylko tego dziecięcego.

Zakończenie

Miniony rok był niezwykle bogaty w komiksy, trudno wybrać więc te najlepsze, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę tak niejednorodną grupę docelową jak dzieciaki. Co polecić sześciolatkowi, a co dwunastoletniej dziewczynce? Jedno jest pewne, wybór mamy ogromny. A przecież pominęliśmy tyle tytułów! Co z nowymi komiksami dla dzieci od Egmontu, które wydane zostały w ramach konkursu im. Janusza Christy? Seriami „Malutki Lisek i Wielki Dzik”, „Maja i Miniozaury”, „Oskar i Fabrycy”, „Pikapidula”, „Kubatu”, czy „Lil i Put”? A „Sisters” (trzy tomy w 2017)? Seria „W koronie” Bartosza Sztybora i Piotra Nowackiego od Tadam? Wymieniać można długo. Co nas szczególnie cieszy, to obfitość polskich nazwisk na komiksowej mapie. Szczególnie, że polskie komiksy są po prostu świetne!

Karol Sus

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *