
Jakub Pańków: wiersze, recenzja tomiku „Pokarm matki”
Wiersz, dzięki któremu pokochałem poezję:
Trudno mi wskazać ten jeden, tak precyzyjnie określić, który był pierwszy. Były to dawne czasy, kiedy na lekcjach języka polskiego w szkole podstawowej polonistki czytały młodzieży poezję.
Na pewno będzie to „Dziewczyna” Leśmiana i niejako ex aequo „Karuzela z Madonnami” Białoszewskiego.
Dziewczyna
Dwunastu braci wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,
A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.
I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie…
Mówili o niej: ” Łka więc jest!” – i nic innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat – i świat zadumał się w tej chwili…
Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?
„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze” –
Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.
Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił!
Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!
Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną…
I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!
Lecz cienie zmarłych – Boże mój! – nie wypuściły młotów z dłoni!
I tylko inny płynie czas i tylko młot inaczej dzwoni…
I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?
„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!” –
Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze.
Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera…
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów co kona!…
I znikła treść – i zginął ślad –i powieść o nich już skończona!
Lecz dzielne młoty – Boże mój – mdłej nie poddały się żałobie!
I same przez się biły w mur, huczały spiżem same w sobie!
Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem!
I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?
„O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć dziewczynę rdzą powlecze!” –
Ta, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.
I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem – nic i nic! Ni żywej duszy ni Dziewczyny!
Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd na znak spełnionych godnie trudów.
I była zgroza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?
Karuzela z madonnami
Wsiadajcie, madonny
madonny
Do bryk sześciokonnych
…ściokonnych!
Konie wiszą kopytami
nad ziemią.
One w brykach na postoju
już drzemią.
Każda bryka malowana
w trzy ogniste farbki
I trzy są końskie maści:
od sufitu
od dębu
od marchwi.
Drgnęły madonny
I orszak konny
Ruszył z kopyta.
Lata dokoła
Gramofonowa
Płyta.
Taka
płyta:
Migają w krąg anglezy grzyw
I lambrekiny siodeł,
I gorejące wzory bryk
Kwiecisto-laurkowe.
A w każdej bryce vis à vis
Madonna i madonna
W nieodmienionej pozie tkwi
Od dziecka odchylona
— białe konie
— bryka
— czarne konie
— bryka
— rude konie
— bryka
Magnifikat!
A one w Leonardach min,
W obrotach Rafaela,
W okrągłych ogniach, w klatkach lin,
W przedmieściach i niedzielach.
I w każdej bryce vis à vis
Madonna i madonna.
I nie wiadomo, która śpi,
A która jest natchniona
— szóstka koni
— one
— szóstka koni
— one
— szóstka koni
— one
Zakręcone!
I coraz wolniej karuzela
Puszcza refren
I peryfe
rafa
elickie
madonny
przed
mieścia
wymieniają
konne piętro
— — — — — — —
Wsiadajcie
w sześcio…!
Wiersz, który noszę zawsze przy sobie, choćby w pamięci:
W wolnym tłumaczeniu, tak to pamiętam, zachowuję i noszę „przy sobie”:
William Blake
Drwij, Drwij Volterze, Rousseau
(…)
Twarde atomy Demokryta
I świetliste cząstki Newtona
Są tylko ziarnami piasku, na brzegu Morza Czerwonego
Gdzie lśnią tak jasno Izraela namioty
Tu w oryginale:
Mock On, Mock On, Voltaire, Rousseau
(…)
The Atoms of Democritus
And Newton’s Particles of Light
Are sands upon the Red Sea shore,
Where Israel’s tents do shine so bright.
Tu w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka:
(…)
Atomy Demokryta – świetlne
Newtona Cząstki – to piach złoty
Na brzegach Morza Czerwonego
Gdzie Izraelskie lśnią namioty
W 2015 r. podziw wywołał we mnie wiersz:
Zeszłam na dno, żeby zbadać ten wrak.
Te słowa to powody.
Te słowa to mapy.
Zeszłam na dno, żeby z bliska obejrzeć zniszczenia
oraz skarby, których wciąż jest tu przecież bez liku.
Adrienne Rich, Diving into the Wreck
Ze wstępu do książki; Styron oczami córki/Wspomnienia
Świat Książki
2013
Poetą, który mnie inspiruje jest:
Nie ma jednego. Na równi z Papuszą będzie nim Charles Bukowski, jak i Norwid czy też Różewicz.
I prawie zawsze powraca niespokojny duch Wiliama Blake’a.
Nie lubię poezji, która:
Udaje, puszy się, bawi pustą formą, infantylizuje.
Istotą poezji jest:
Synteza
Swoją poezją:
…szukam.
szukam
poza sobą szukam lepszych horyzontów
pewniejszych nadziei
luster odbijających taflę spokojną
z daleka od proroctw i przepowiedni
od werbli, czczej pamięci
***
nie szukam arii dla muchy i komara
mgły i mielizn nie szukam
odczuć bez światła
pocałunków fałszywych