Lektura almanachów poetyckich bywa wielce satysfakcjonująca, bo pozwala na nowe odkrycia. Szczególnie, gdy zbiory dotyczą współczesnych poetów, często przed książkowym debiutem.
„Mosty” upamiętniają II Zlot Poetów Łódzkich. Podobnie jak za pierwszym razem (pisałam o tym TUTAJ), teraz też wyznacznikiem obecności autora w almanachu jest jego związek (czy choćby sympatia dla regionu) z Łodzią i okolicami.
Jak zwykle przy tego typu projektach daremne jest opisywanie, czego książka dotyczy, i omawianie jej stylu, bo zwyczajnie nie ma to sensu. Tradycyjnie zaprezentuję kilka wierszy, które wzbudziły we mnie emocje, przytoczę nazwiska poetów, z których twórczością polecam się zapoznać.
Anna Banasiak ujęła mnie szczególnie wierszem „Teatrum”, w którym nawiązuje do motywu życia jako przedstawienia teatralnego z człowiekiem-aktorem. Poetka buduje odważne obrazy działające na wyobraźnię i kontrastuje z nimi pewnego rodzaju ciszę, pauzę, świadome nagłe cięcie zmuszające czytelnika do wizualizowania opisów oraz refleksji na ich temat. Dodatkowy plus za podjęcie trudnych tematów, które poezja często przemilcza, i ukazanie ich w niebanalnym stylu. Autorka wykazała się również swobodą i świadomością językową w dedykowanym H. Prosnak liryku:
„Depresja”
w nieposprzątanym niepokoju
ktoś potknął się o rzeczy
pozostawione niedorzecznie
nie mogłam ich poskładać
w posprzątanym spokoju
niezałatwionych spraw
Trudnych tematów nie boi się także Kaja Kowalewska. W „anorexia nervosa” widać kunszt i kulturę literacką autorki oraz wyjątkowe wyczucie poetyckie:
godzę się
i głodzę ze sobą
jest październik
weteran który zbawia liście i chleb
jadłospis mam w oczach
ukrywam pod skórą zbędne kilogramy
nie do życia
sznur pereł i ostatni warkocz
o północy spod znaku wagi wychodzi strzelec
zabija światło i zamyka usta
szukam kości przy sobie a znajduję jedynie
grubą tkankę wiersza
twoja cierpliwość niech będzie pochwalona
jadłowstręt jest psychiczny
Mile zaskoczyły mnie pełne biblijnych aluzji utwory Joanny Chachuły. Połączenie sfer sacrum i profanum jest tu bardzo naturalne, poetyka religijna wzbogaca sceny z życia codziennego, nadaje głębszy wymiar sytuacjom zwyczajnym. U Chachuły wiersze podszyte są pewnego rodzaju drżeniem, niepokojem. Zupełnie inaczej stylizację biblijną wykorzystała Małgorzata Kulisiewicz. W „Na przekór czasowi” podmiot liryczny zachłystuje się światem przyrody, wdzięczny za piękno natury składa liryczne dziękczynienie.
W „Mostach” wyraźnie widać, że poeci szczególnie upodobali sobie wszelkie odwołania do Biblii i śmiało wykorzystują je do opowiedzenia świata po swojemu. Postać pierwszej kobiety przywołuje Eliza Segiet w znakomitym wierszu „Będę póki jestem”. Z typowym dla siebie filozoficznym zacięciem oraz kobiecą wrażliwością poetka rozmyśla o ludzkiej naturze, przemijaniu i pozostawieniu po sobie śladu dla potomnych:
Ewa była pierwsza,
a ja?
Jestem jak słońce,
które blikuje
realna, a jednak ulotna.
Na tafli wieczności
człowiek jest tylko błyskiem.
Ona była i jest.
Ja
będę póki jestem.
Swobodnie, z humorem i pomysłem bawi się słowami Katarzyna Chmiel, a Agnieszka Jarzębowska rozśmiesza fraszkami, które cechuje błyskotliwość i przenikliwe oko obserwatora współczesności.
Tylko jeden wiersz zaprezentowała Sylwia Hetman, ale należy on do najlepszych liryków tego zbioru:
szklany kosz
a pod nim ciężkie powietrze
kukły
– mawiali bez piątej klepki
stworzone by być człowiekiem
łączyła ich imitacja życia
podobieństwo twarzy
uładzone w równym szeregu
w torebkach paczka żyletek
pod stopami lodowaty ocean
tabletki na nocnym stoliku
odliczona w głowie
odpowiednia ilość czasu
na długość jedwabnego sznura
choćby od szlafroka
udają się na długi spacer
w ucieczce przed szklanym kloszem
osobistej udręki
i nagle
wielki magnes przyszłych wydarzeń sprawia
iż w głowie rodzą się znaki zapytania
ciało posklejane po ostatni mięsień
wydobywa się na powierzchnię
pozostawiając za sobą
potłuczone drobiny przezroczystej materii
Nie ukrywam, że z wielkim zainteresowaniem wyszukiwałam utwory poetów, którzy zachwycili mnie w poprzednim tomie. Nie zawiodłam się. Z wielką przyjemnością zaczytuję się w poezji Ady Jarosz, Hanny Prosnak, Małgorzaty Skwarek-Gałęskiej, Markat Nowackiej i Magdaleny Węgrzynowicz-Plichty, która w cudowny, nastrojowy sposób charakteryzuje poezję:
„morze poezji”
Poezja jest cicha jak kamień
i głośna jednocześnie
jak wzburzona morska fala.
Podpływa w niemym oczekiwaniu,
by z hukiem rozbić się
o skalisty brzeg warg.
Cierpliwie wielki całe,
przez współczesnych zapomniany
gdzieś na dnie książki drzemie
taki wiersz z narastającym
grzbietem wzruszenia, grzecznie
czeka aż go wzrokiem wyłowisz
i choćby nawet tylko własnej duszy
w mistycznym skupieniu,
ale co do głoski wyśpiewasz.
A że lubi pointą zaskakiwać,
czasem wypadnie na brzeg
rybką perlistego śmiechu
Nie sposób pokazać wszystkich wierszy zasługujących na szczególną uwagę, toteż polecam poszukać na własną rękę poezji Ryszarda Krauzego, Alicji Podlas, Zdzisława Wagenki, Joanny Wicherkiewicz.
Ciekawą twórczość zapowiadają również liryki Mariny Kretkowskiej, Marcina Kurcbucha, a Dariusz Staniszewski skradł moje serce wierszem w stylu mistrza, najbardziej znamienitego łodzianina, Juliana Tuwima – „Wybijanką trzynastą: pechową, bo podsłuchaną, przez agentów nagraną, lecz niewykorzystaną”.
I na zakończenie jeden z najlepszych (w moim odczuciu) utworów z „Mostów”, autorstwa Marleny Zynger:
„racja potrójna”
trzy piękne
trzy inaczej uduchowione
trzy kobiety
jak trzy boginie Olimpu
mężczyźnie objawione
w ogrodzie Parysa
trzy gracje
trzy inaczej uwielbione
i jabłko dandysa
dla wybranki
trzy męskie namiętności
trzy jego kochanki
i trzy racje
wolą natury połączone
męstwa miłości i mocy obietnice
rozłączone przez zazdrość
córkę nocy
zemstę i pożądanie
a może los
bądź efekt tradycji lub wiary
i on
z jednym jabłkiem
dla stworzenia pary
on mężczyzna
z koniecznością wyboru
jednej ze swoich racji
on niedoskonały
z niepełnym poznaniem
skazującym ostatecznie
każdą decyzję jego na klęskę
a skutków wyboru
zawsze będzie mało
nie wystarczy wojna trojańska
samobójstwo i rozpacze
bo jakże rozdzielać całość
Kinga Młynarska
komentarz