Ciemność boi się koloru

alamanach zlotu poetów037 s90„Ciemność boi się koloru” to almanach I zlotu poetów i grup poetyckich województwa łódzkiego. Tom zredagowała Małgorzata Skwarek-Gałęska, a głównym kluczem w doborze utworów było pochodzenie autorów lub ich przywiązanie do ziemi łódzkiej (w tomie również wiersze „gości”). Nie znajdziemy tu żadnego tematu przewodniego, nie ma także innych kryteriów. Utwory łączy jedno – niebywała radość z tworzenia poezji. Wspólnym mianownikiem można również nazwać przedkładanie treści nad formę, co jest znamienne dla niemal wszystkich znajdujących się tu twórców.

Jak to w przypadku wszelkich zbiorów bywa, obok wierszy wybitnych, czy choćby godnych uwagi, znajdują się kompozycje gorsze, nie do końca nadające się nawet ująć w (tak przecież współcześnie szerokie) ramy dobrej liryki. Ale nawet tym słabszym utworom nie można odmówić tego, że powstają ze szczerego serca, są efektem naturalnej, spontanicznej miłości do słowa pisanego.

Znajdziemy tu wiersze poważne, nastrojowe, smutne, mówiące o tym, co ważne, ale i bolesne, niespełnione. Przeciwwagę stanowią dla nich liryczne żarty, radość i śmiech. W inteligentny sposób bawi się dystychami Agnieszka Jarzębowska.

Poeci chętnie komentują codzienność współczesnego człowieka, kreślą wizję przyszłości, rzadziej wracają pamięcią w przeszłość. Robią to głównie po to, by przywoływać bolesne wspomnienia, straty, niewykorzystane szanse. W nastrojowym wierszu zamknęła dzień Małgorzata T. Skwarek-Gałęska:

dzień o fakturze ziarnistej jak plaża

podczepiony pod niebo

staczający się ku brzegom

 

zasypiał na polnej drodze

w otoczce zieleni

wsłuchany w brzęczenie traw

szukał odbicia w leniwej rzece

w przestrzeni między

 

dzień o fakturze ziarnistej jak plaża

pełen osobnych sekund

zamkniętych w czyichś dłoniach

Najchętniej opowiada się tu o miłości w różnych jej wariantach. Są zakochane podmioty, rozczarowane, tęskniące, oddające się namiętnościom czy wzdychające jedynie z ukrycia. Ważną rolę zdaje się pełnić przyroda, sprzyjająca miłosnym uniesieniom.

Drugim często pojawiającym się tematem będą ludzie, ci szczególni, ważni, wśród nich (mniej lub bardziej) znane osobistości. Wybija się tu liryk „Świat Anny” Hanny Prosnak, która w kunsztowny sposób (za pomocą środków poetyckich) scharakteryzowała twórczość (i zapewne też samą osobowość) innej artystki, Anny Banasiak.

Istotna jest dla poetów również przestrzeń, w której żyją i tworzą. Piszą o związkach ze światem, przynależności człowieka do konkretnego miejsca. Motyw miasta wykorzystała w bardzo ciekawy sposób Agnieszka Battelli w wierszu bez tytułu:

Miasto niepokonane,

niczym harpia,

sięgasz po moje ciało

i miażdżysz je

o odrapane mury.

Wciskasz w bramy

śmierdzące moczem

psów i tych,

którzy udają,

że mogą przestać pić.

Za włosy ciągniesz,

po trawniku.

Nie dajesz mi spokoju,

jesteś w każdej komórce,

szczelinie.

Wywozisz marzenia

na wysypisko.

Chcę uciec,

nie mogę.

Jestem jak pies,

przykuty do budy.

Łańcuch wrósł w szyję,

skowyczę.

Pilnuję ruin miasta,

które jest we mnie.

 

Zdecydowanie więcej tu wierszy kobiet, ciekawą lirykę zapowiadają utwory Markat Nowackiej i Anny Baśnik. Wśród skromnego zbioru liryków panów na szczególną uwagę zasługuje – najlepszy w moim odbiorze – Krzysztof Deroń z dwoma wspaniałymi wierszami („List do Gali’, „Perfuzyjność Systoli”). Przy tej okazji wspomnieć muszę również świetną „Modlitwę do Judasza” Jacka Sojana, utwór, który zaskoczył mnie najbardziej:

ukaż mi się objaw

z całym okrucieństwem

szczodrej konsekwencji

wydaj mnie

 

na pastwę szyderców

na udręczenie przekłamań

przeinaczonych myśli

przekrętaczy słów

 

wydaj mnie

na chłostę prześmiewców

z soczystego pastwiska

sprowadź do rozjarzonej bieli

na nieodwołalną ostateczność

na ofiarę całopalną

 

bądź mi Judaszem

wydawco

wydaj mnie

 

najlepiej na czerpanym

albo kredowym papierze

 

Wśród „gości” spoza województwa zainteresowały mnie jeszcze cztery panie: Małgorzata Hrycaj, pisząca o niezmienności ludzkiej natury, Ada Jarosz ze swoją definicją czasu, Izabela Mełech-Ostrzeniewska i szczere wyznania jej podmiotu oraz Eliza Segiet, która zachwyca filozoficzno-lirycznym piórem, pisząc m.in. o byciu-w-czasie:

„Czasochron”

 

Splecione w minutę sekundy

pączkują w godziny

i dalej mkną…

 

A my wtuleni w czas,

otoczeni światem

niekiedy spoglądamy w niebo,

by liczyć gwiazdy

i czekać na wschód słońca

 

Bez zegarka

można żyć.

On nie jest czasochronem

lecz wybarwia minutę,

która już nie czeka na kukułkę.

Na końcu i na początku

jesteśmy zawsze w czasie.

Takie zbiory wierszy pozwalają znaleźć nazwiska, których potem wypatruje się w poetyckich publikacjach czy na księgarskich półkach. Wszystkie osoby, które tu wymieniłam, zasługują (w moim, bardzo subiektywnym odczuciu) na „odnalezienie”.

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *