WIERSZE: Wiesław Fałkowski – „Obrazy nienamalowane”

SZUFLADA poleca:

29541871_2381236298583428_4902743399453831082_n

 

Kiedy nagrodą są łzy

Obraz I 

 

wokół się szerzy kicz

w szyderczym uśmiechu zęby szczerząc

szwarc mydło powidło

w poszukiwaniu

doznań estetycznych wyższego rzędu

powoli przechodzę na druga stronę

w sferę symboli

warstwę domysłów

niedomówień

 

szukam piękna w literaturze

muzyce teatrze

nade wszystko w malarstwie

(subtelnie i z wrażliwością

namalowany obraz

pozwala zagłębić się w podtekstach

raczyć się niedopowiedzeniami)

chłonę nie tylko wzrokiem

odczuwam przez skórę

oglądam całym sobą

fakturę kolory kompozycję

 

portret cudownej urody

przyciąga uwagę atrybutami kobiecości

spuszczone powieki

namiętne usta

niesforne kosmyki włosów

ramiączka i koronka stanika

wzbraniający palec prawej dłoni

 

ta twarz młodej dziewczyny

to wyłania się to wtapia

w rozmazane mroczne tło

granatową noc nieprzeniknioną

majaczą gałęzie drzewa

może to krzak głogu

na grobie Tristana

nagrodą są łzy lśniące jak perły

zapomniane i nienamalowane

 

Klamka zapadła

Obraz II

 

trumna stała w zupełnej ciemności

wsparta na czterech taboretach

leżałem w trumnie

ja czyli mój trup

głowa wsparta na koronkowej poduszce

dłonie splecione

 

z braku innego zajęcia

i przenikającej martwe ciało

ciemności i ciszy

wymyśliłem obraz niedomkniętych drzwi

 

smuga światła

zamiast smugi cienia

błysk srebrno-złoty

na mosiężnej klamce

i w dziurce od klucza

(ciekawe dlaczego w zamku

nie ma klucza)

 

wtedy

zupełnie niespodziewanie

przez szparę przy framudze

wyszła z pokoju

(jak gdyby nigdy nic)

moja dusza

jak ćma do światła

 

Absorptio

obraz III

 

myślę

o tym obrazie

przede mną

obok

za mną

 

zbyt szary

mało transparentny

(takie modne słowo)

nieoczywisty

 

szukam oparcia

patrząc uważnie

ale nie ma

 

abstrakcja

czysta forma

treść zagubiona

nieodgadniona

 

jednak pochłania mnie

bez reszty

więzi

zaprząta umysł

obezwładnia

nie pozwala odejść bezkarnie

 

rozpuszczam się jak cukier w kawie

 

może gdyby był namalowany

byłoby inaczej

 

 

Orka na zagonie

obraz IV 

 

We śnie

jasno jak na jawie

pejzaż oranego pola

namalowany-nienamalowany

 

Na zagonie

białe i czarne rozkrzyczane ptaki

żarłocznie rozradowane

a to siadają

a to zrywają się do lotu

za pługiem co odwraca skiby szczodrej ziemi

 

Orana rola

pachnie pszennym podpłomykiem

na rozżarzonych fajerkach

lecz

inaczej na początku

po środku

i na końcu

 

Dalej

przy drodze kapliczka

którą postawił ktoś

w dawno przeszłym czasie

gdy ludzie jeszcze boso tędy chodzili

na skróty

do kościoła w drugiej wsi

 

Klęczą

kobiety o perłowych włosach

klepią pacierze

modląc

byś obronił ode złego

i od nagłej śmierci

 

Kolorowe wstążki

papierowe kwiaty

drutem przypięte

do twojego krzyża

wiatr niepokorny targa

 

 

A na zagonie

za pługiem

białe i czarne ptaki wydziobują

tłuste larwy szepczących owadów

z lśniącej ziemi

odwracanej pacierz za pacierzem

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *