Kiedy już znudzi się wam siedzenie przy stole i dokładanie sałatki jarzynowej. Kiedy schabik trzeba już dopychać, żeby trafił do żołądka, a w środku i tak panuje ścisk jak w autobusie jednoprzegubowym w godzinach szczytu, czas na odpuszczenie sobie nóżek w galarecie.
Tag: Pan Wołodyjowski
Ryba po szlachecku, czyli Zagłoba sum
Współczesna młodzież nie chce już czytać „Trylogii” Sienkiewicza. Sześć tomów, które zostały napisane „ku pokrzepieniu serc”, jest dziś dla nich rozwlekłą opowieścią o rzeczach im obcych i pisaną językiem śmiesznie archaicznym. Nie ma tam scen łóżkowych, bohaterowie nie rzucają co chwila „k**wami”, autor każe się modlić, operuje takimi dziwnymi pojęciami jak patriotyzm czy honor, po […]