Suplement do Dedala

Ikar-TommasodAntonioManzuoli-1570-71

Tommaso d’Antonio Manzuoli  „Ikar”

W cieniu pytań
Mutato nomine de te fabula narratur – (O tobie ta bajka mówi, choć pod zmienionym imieniem)

Horacy

Pewnie nikogo nie zdziwi, że i ja nie potrafię przejść obojętnie obok upadku Ikara. Mówiąc precyzyjniej: wobec utraty potomka. Minos stracił Ariadnę na zawsze, Perdiks opłakuje Talosa i kto wie, możliwe, że Pazyfae również boleje po stracie Minotaura. Wszyscy oni mogą podziękować Dedalowi. Los okrutnie mu za to odpłacił. W mitologii greckiej siła fatum przewyższała wolę samego Olimpu.

Dlaczego Ikar spadł? Winą nie obarcza się Dedala, lecz zwala się ją na brak doświadczenia, na lekkomyślność i nieodpowiedzialność młokosa. A gdyby tak skupić się na relacji Dedal – Ikar? Na roli ojca? Czyż nie wystartowali razem? Młodszy, silniejszy wyrwał się i popędził ku słońcu. W końcu wolny?! Nieprzywiązany do starego i doświadczonego? W cieniu odwiecznej rozmowy o dorastaniu rodzi się sporo pytań, nieprawdaż?

W tym samym kontekście nie potrafię przestać myśleć o Marku Aureliuszu i jego synu Kommodusie. Stary cesarz całe swoje życie poświęcił myśli i ideałom. Marek Aureliusz to niekwestionowany autorytet w sprawach teorii polityki. Jego rady, jak być doskonałym politykiem, obowiązkowo powinien, według mnie, poznać każdy sprawujący jakąkolwiek władzę. Ubolewam, że tak nie jest. Cóż z tego, skoro syn Marka Aureliusza, i jego następca, okazał się tyranem, którego po śmierci opatrzono haniebnym przydomkiem: przeklęty? A rodzice nie odpowiadają przecież za czyny dorosłych potomków! Czyż nie?

Przypominam sobie wywiad, którego słuchałam w radiu, zaraz po tym, jak Vargas Llosa został laureatem Nagrody Nobla. Pisarzowi zadano pytanie o życie prywatne. Okazało się, że właściwie go nie prowadzi, choć jest mężem i ojcem, i że jego dwaj synowie i córka raczej nie włożą mu na skronie wieńca laurowego za bycie idealnym rodzicem. On sam podkreślił, że dziennie poświęcał im około dziesięciu minut. Czyżby podobnie miały się relacje Dedala i Ikara oraz Marka Aureliusza i Kommodusa?

Dobrze, zrobię osobistą dygresję. Kiedyś rozmawiałam z przyjaciółką o tym, jak trudno mi wyrwać chwilę dla siebie, choćby na pisanie, z czasu, który poświęcam obowiązkom związanym z macierzyństwem. Przytoczyłam ten nieszczęsny przykład Vargasa Llosy. Jakież było moje zdumienie, kiedy w odpowiedzi usłyszałam: „Ty musisz, jesteś matką, on – to co innego!” „Wyjaśnij mi to” – poprosiłam. „On jest mężczyzną” – odpowiedziała.

Czy to go usprawiedliwia? Wybaczcie, szanowni panowie, ten tekst tak naprawdę nie traktuje tylko i wyłącznie o powinnościach ojcowskich, ale i rodzicielskich, w nawiązaniu do czasu, jaki poświęcamy pracy twórczej i zarobkowej.

Nie powinnam popadać w skrajności. Słusznie. Dlatego dobrze byłoby znaleźć złoty środek. Pięknie obrazuje go słowo balans, czyli równowaga. Budowa skrzydeł? Bujanie w obłokach? W porządku, ale z międzylądowaniami, aby mieć czas na rachunek zysków i strat. Tyle, że wtedy… bye bye, Nagrodo Nobla!?

Czyżby dzieci ściągały wolnomyślicieli na ziemię? Wygląda na to, że coś w tym jest. Boleśnie przekonali się o tym obywatele Rzymu, kiedy rządy, po doskonałym i nieustannie doskonalącym się Marku Aureliuszu, przejął Kommodus – buntownik z wyboru czy bez powodu? Dam już temu spokój.

Czy zatem Ikar był dla ojca siłą grawitacji, którą Dedal pragnął przezwyciężyć? A filozofia stała się furtką dla Marka Aureliusza? Czy mit o Dedalu i Ikarze wyraża pragnienie uwolnienia się z labiryntu-pułapki, jaką jest ojcostwo? Jak odlecieć? Uciec? Żadnego z nich nie podejrzewam o premedytację, lecz o chęć zrzucenia z siebie odpowiedzialności, a może o niedocenianie swojej roli wychowawcy? Wynalazki – owszem, nieprzeciętne teorie – czemuż by nie? I to wszystko w kontrze do czasu dedykowanemu dziecku? Inni zrobią to lepiej niż ja? Czy dziedzicami wielkich idei oraz myśli nie powinny być przede wszystkim własne dzieci, jeśli się je posiada? W tym miejscu exegi monumentum i złoty środek podają sobie ręce w słowach Horacego, który nie miał potomków z krwi i ciała, ale z ducha.

Maria Peszt

About the author
Maria Peszt
przede wszystkim mama małej czwórki (Martynki, Miry, Michałka i Maksa); absolwentka iberystyki na UJ i studentka Studium Literacko-Artystycznego UJ. Uwielbia góry, las i łąkę. W wolnym czasie pisze baśnie, wiersze i opowiadania, śpiewa, maluje i szuka natchnienia w spotkaniach z przyjaciółmi i w historiach wyczytanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *