Subiektywny przegląd kina azjatyckiego III

„Wielka trójka” horrorów koreańskich*

Dotarcie japońskiego Ringu do Polski otworzyło drogę na nasze ekrany innym horrorom azjatyckim – chińskim czy koreańskim. Początkowo trudne w odbiorze kino Azji oferuje widzowi ciekawe historie, urzeka przede wszystkim nastrojem, zastanawia nieco odmiennym postrzeganiem świata i potrafi porządnie nastraszyć. Koreańskie kino grozy zdecydowanie wyróżnia się nie tylko na tle produkcji europejskich czy amerykańskich, ale też azjatyckich – japońskich i chińskich. Jest bardziej stonowane, stawia na nastrój i dramatyczną fabułę. Jej niezwykle istotnym elementem stają się bohaterowie i relacje pomiędzy nimi, które zwykle dają początek niewyjaśnionym wydarzeniom.

Elementy grozy stosowane są z umiarem, w sposób wyrafinowany, nie są bowiem celem samym w sobie, lecz częścią świata przedstawionego. Duchy w horrorach azjatyckich pojawiają się w konsekwencji działań postaci, jako takie nie są anomalią w zastanej rzeczywistości. Ich istnienie nierzadko staje się dla bohaterów impulsem do zrewidowania dotychczasowego sposobu postępowania i podjęcia próby naprawienia krzywdy, bo zwykle to w niej leży przyczyna pojawienia się duchów. Historie w horrorach koreańskich przedstawione są w skomplikowany sposób, wydarzeniom brakuje chronologii, co może utrudnić odbiór widzom przywykłym do łopatologicznego wykładania fabuły. Podczas seansu mnożą się pytania, które do końca mogą pozostać bez odpowiedzi. Pewnym standardem jest tu także obecność czarnowłosej zjawy. Co ciekawe, filmy te przeważnie są co najmniej dobre, a zdarzają się wśród nich i wybitne. Do tych ostatnich należą trzy, które nazywam swoją „wielką trójką”.

Opowieść o dwóch siostrach (Janghwa, Hongryeon) – film ten wyszedł spod ręki Kim Jee-woona, reżysera znanych koreańskich hitów, takich jak Słodko gorzkie życie czy Dobry, zły i zakręcony. Tytuł bezpośrednio nawiązuje do opowieści folklorystycznej o dwóch siostrach, młodych dziewczynach, które straciły życie i stały się niespokojnymi duchami w wyniku intryg złej macochy. Akcja osadzona jest we współczesnej Korei, przedstawia brzemienny w straszne skutki epizod z życia zwyczajnej rodziny. Film ten posiada wszystkie charakterystyczne cechy kina grozy z Azji, co może czynić go trudnym w odbiorze, jednak niesamowita, gęsta atmosfera na tyle hipnotyzuje, by doczekać finału. Dopiero na samym końcu widz dowiaduje się, o czym tak naprawdę był ten film i dopiero wówczas może w pełni docenić Opowieść o dwóch siostrach. Nie można powiedzieć, by była to prosta historia o duchu czy zemście, to wręcz studium winy, kary i wyrzutów sumienia, którego nie uleczy żadna spowiedź.

Epitaph (Gidam) – kolejne niezwykłe dzieło Koreańczyków zaciekawia od pierwszego kadru, przyciąga i urzeka. Jeśli jakikolwiek horror można nazwać pięknym, taki właśnie jest Gidam. Środki wyrazu są wizualnie bardzo oszczędne, mimo tego film ma niesamowity nastrój, który jednocześnie przykuwa do ekranu i wywołuje dreszcz. Atmosferę, obok scenografii i ujęć, buduje także ścieżka dźwiękowa składająca się z pojedynczych, często niepokojących odgłosów oraz nieprzeciętnie pięknej muzyki, której chce się słuchać do ostatnich napisów. Akcja toczy się w latach 40-tych ubiegłego wieku w koreańskim szpitalu ogarniętym nagle falą tajemniczych wypadków i zgonów. Placówka ta staje się sceną i poniekąd świadkiem kilku ludzkich dramatów. Film przepełniają niedopowiedzenia, wydarzenia nie są przedstawiane w kolejności chronologicznej, co dodatkowo wzbogaca nastrój i coraz mocniej angażuje widza w oglądaną historię. To przede wszystkim opowieść o ludziach i śmierci, o tym, jak odmiennie jej doświadczamy i jak nieodwołalnie zmienia wszystko.

Cinderella – trzeci z „wielkiej trójki” film nawiązuje do znanej baśni braci Grimm – Kopciuszka. Jednak w tym koreańskim horrorze nie ma ani złej macochy, ani zapracowanej sieroty, brak też dobrej wróżki, księcia czy zgubionego pantofelka. Tytułu nie należy rozumieć dosłownie, to raczej pewna analogia, natomiast jego adekwatność zyskuje potwierdzenie pod koniec filmu. Cinderella, jak wiele innych horrorów z Azji, jest przede wszystkim opowieścią o ludziach i o koszmarze, jaki został zrodzony w wyniku zderzenia okoliczności, gwałtownych emocji oraz podjętych w związku z tym decyzji. Głównymi bohaterkami są matka – doskonały chirurg plastyczny i nastoletnia córka (kobiece bohaterki również wydają się symptomatyczne w koreańskim kinie grozy). Już od pierwszych kadrów wiadomo, że mamy do czynienia z kinem niebanalnym i wymagającym skupienia oraz myślenia podczas seansu. To film mądry i poruszający, zawierający istotne przesłanie, choć zwykle nie to mówi się o horrorach. Wyzwala silne emocje, ale niekoniecznie te typowe dla gatunku. Smutna jest bowiem historia tytułowego Kopciuszka. Cinderella to także w dużym stopniu filmem o matce i jej przywiązaniu do dziecka. Są jednak rzeczy, których człowiekowi nie wolno się dopuścić nawet w imię miłości. Złamanie tego tabu pociąga za sobą czyjąś krzywdę – rodzi zło. W krytycznym momencie może się okazać, że na próbę odkupienia jest już za późno.

*Tekst powstał w oparciu o moje własne recenzje zamieszczone swego czasu w portalu arenahorror.pl pod moim poprzednim nazwiskiem.

Karolina „Mangusta” Kaczkowska

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *