O przeżyciach wojennych ukazało się wiele tekstów i nie da się ukryć, że każdy z nich budzi emocje z racji tematu. Pisanie o wojnie staje się często etapem na drodze do wyjścia z traumy, ale i wewnętrznym przymusem do opowiedzenia przerażających historii, które mają być ostrzeżeniem dla nas – niech się to więcej nie powtórzy. Tym narracjom towarzyszy najczęściej dość smutny nastrój, a opowiedzenie o holokauście w zabawny, ale nie prześmiewczy sposób budzi wielkie kontrowersje (przypadek filmu „Życie jest piękne”). Czy można jednak wypośrodkować? Czy można znaleźć dystans i odwrócić smutek w śmiech przez łzy?
Izabela Czajka Stachowicz wydaje się być mistrzynią takich narracji. Jej trzy poprzednie – także autobiograficzne – książki są świetnym dowodem na umiejętne balansowanie pomiędzy powagą a żartem. Podobnie jest i w powieści „Ocalił mnie kowal”, choć odbiega ona zdecydowanie tematyką – trzy pierwsze bowiem wprowadzają nas w szaleńcze życie dwudziestolecia międzywojennego. Czajka to muza ówczesnych twórców, bohaterka ich tekstów, a przede wszystkim odważna i często szokująca swym zachowaniem kobieta. Teraz jednak sytuacja zmienia się diametralnie – musi pozbyć się swojego nazwiska czy stać się wręcz anonimową, ukrywając się jako Żydówka.
„Ocalił mnie kowal” to narracja o losach pisarki, która ucieka najpierw z warszawskiego, a potem otwockiego getta. Historia ta, podobnie jak inne opowieści tych, które/którzy ocaleli, wydaje się wręcz wymyślona. Nie chodzi tu nawet o zbiegi okoliczności czy o niezrozumiałe, wręcz nierealne i zaskakujące zachowania oprawców, ale przede wszystkim o to, jak w tak ekstremalnych sytuacjach ważna i obecna była pomoc. Największą wybawczynią i przyjaciółką okazała się Danusia – córka kowala, która znalazła ją ukrytą i wystraszoną w wodzie. To ta właśnie rodzina, ryzykując swoje życie, ukrywała Stachowicz, ale przede wszystkim dała jej nową tożsamość – im właśnie zawdzięcza nazwisko Czajka. Jest to fascynująca narracja o ucieczce, o przyjaźni (Danusia dzieli los uciekinierki razem z przyjaciółką) – przeplatana smutkiem i nie pozbawiona opowieści o śmierci, cierpieniu i strachu.
Mimo że „Ocalił mnie kowal” jest pełen pozytywnego przesłania na temat Polaków i ich pomocy Żydom w czasie wojny, to bardziej uważna czytelniczka/uważny czytelnik doczyta się w niej też tego, co obecne jest już w nielandrynkowym, szukającym prawdy dyskursie o wojnie. Takim fragmentem będzie opowieść o zalotniku pisarki, który (nieświadomy jej sytuacji) opowiada o planie przebrania się za niemieckiego żołnierza (jego kolega ma taki strój) i nastraszenia ukrywającej się u sąsiadów Żydówki, by zabrać jej skrywaną biżuterię. Ciekawa jest także rozmowa Czajki na temat mac, do których według Danusi potrzebna była dziecięca krew. Na nic zdały się tłumaczenia pisarki – siła legendy powtarzanej z polskich ust do ust była mocniejsza niż informacja z pierwszej ręki. To idealnie pokazuje ówczesną mentalność – zgrzytającą nieco – wśród prostych, ale dobrych ludzi.
„Ocalił mnie kowal” to inne spojrzenie na okrutny czas. Czas opisany już wielokrotnie, ale jednocześnie nigdy niewyczerpujący tematu. Literatura to świetne miejsce na przepracowanie w tak zróżnicowany sposób trudnego i bolesnego wciąż dla nas doświadczenia naszych przodków.
Anna Godzińska
Tytuł: „Ocalił mnie kowal”
Autorka: Izabela Czajka Stachowicz
Premiera: marzec 2013
Wydawnictwo: W.A.B.