Na imię mi Legion – Menno Wigman

img_20180825_183852

Do tegorocznej edycji nagrody Europejski Poeta Wolności został nominowany holenderski poeta Menno Wigman. Zmarł 1 lutego 2018 roku, dlatego też (zgodnie z regulaminem konkursu) jego tom „Na imię mi Legion” (w tłum. Barbary Kalli i Adama Wiedemanna) nie mógł zostać nagrodzony podczas marcowego festiwalu.

Jak dowiadujemy się z notki biograficznej, Wigman żył poezją. Trudno znaleźć drugiego tak pochłoniętego literaturą autora – nie tylko tworzył, redagował czy tłumaczył. Aktywnie działał, propagując lirykę (m.in. jako writer in residence w zakładzie psychiatrycznym, angażujący pensjonariuszy w pisanie (2005r.)), prowadząc warsztaty poetyckie (m.in. w więzieniach), znany był z pisania wierszy odczytywanych na pogrzebach osób samotnie zmarłych.

„Na imię mi Legion” to poezja o dwoistej naturze. Z jednej strony Wigman silnie akcentuje swoje poczucie niezależności, wszelki bunt, awangardę, z drugiej zaś narzuca sobie rygor formy, pewną konwencję. Bywa niechlujny w treści, ale szykowny w kompozycji. Zestawia ze sobą to, co w jakiś sposób ulotne, wyjątkowe, magiczne, z tym, co banalne, smutne, nieuchronne. Inteligentne frazy, pełne kunsztu, przeplata z wulgaryzmami i obcymi wtrętami.

Bez ogródek podmiot mówi o starzeniu się, śmierci, beznadziejności. Z takim samym trzeźwym oglądem komentuje swoją codzienność. Przygnębiają go pragnienia konsumpcjonistów, bezduszna obojętność na los drugiego człowieka. W poezji holenderskiego autora stale powraca motyw życia, takiego naprawdę,  przeżywania w pełni – w którym hołduje się pewnym zasadom, dba o wartości, oddaje pasjom. Podmiot Wigmana jest samotny, pielęgnuje brak. Pocieszenia szuka zatem w literaturze, filozofii i obserwacji zwykłych ludzi, ale nie stroni też od używek i uciech cielesnych.

img_20180906_084542

Jak wiadomo, Wigman był związany z poezją w sposób totalny, więc nie dziwią także metapoetyckie utwory w jego książce. W ogóle dużo miejsca autor poświęca literaturze, słowom, procesowi twórczemu, przy czym jego stosunek do tych rzeczy jest raczej ambiwalentny. Poeta nie kryje m.in. rezygnacji oraz rozgoryczenia (co z ciebie za ciul (…), / że znów piszesz wiersz czy na widok liter rzygać mi się chce). Jedocześnie zdaje sobie sprawę, że dokąd czytasz litery, umysł masz na chodzie oraz czytamy, by uczyć się żyć. Podmiot wielokrotnie wadzi się z literaturą – personifikuje ją, by móc wejść w polemikę. Jako czytelnik zaś cierpi na reader’s block.

Agnieszka Wolny-Hamkało dostrzegła podobieństwo poezji Wigmana do ruchu Beat Generation. Nie sposób pominąć tej paraleli w odczytywaniu wierszy z „Na imię mi Legion”. Ta liryka wszak tętni swoim rytmem, podmiot włóczy się, pali i ćpa, pije. Jest krnąbrny i bez nadziei. Jednocześnie jest głęboko zanurzony w sztukę i kulturę, w jego świecie słucha się muzyki, czyta książki, pisze wiersze. Pisarstwo Wigmana idealnie wpisuje się w nurt bitników, autor śmiało możne zostać uznany za przedstawiciela współczesnej – już nieco przesiąkniętej nowoczesnością – generacji.

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *