Maria Nurowska – Wariatka z Komańczy

WariatkaMaria Nurowska po życiowych perturbacjach odnalazła swoje miejsce w Bukowinie Tatrzańskiej. Obcowanie z naturą, otoczenie jej pięknem i dystans do świata (jaki wpisany jest w tego typu obszar) pozwoliły pisarce odzyskać spokój, nabrać sił i wzmocnić poczucie własnej wartości. Nie dziwi zatem, że ślady podobnych przeżyć odnajdujemy w losach bohaterki jej najnowszej powieści.
55-letnia Marta Kohn trafia w sam środek piekła wojny, która toczy się we wschodniej Ukrainie („wojna w Donbasie”). W surowych warunkach aresztu – przetrzymywana w charakterze podejrzanej o wrogie działania (jako obca, Polka z francuskim obywatelstwem) – wspomina swoje życie, analizuje najważniejsze (i najboleśniejsze) momenty.

Wariatka z Komańczy”, jak nazywają ją mieszkańcy bieszczadzkiej wioski, to kobieta z niezwykle trudnym charakterem. To osoba, którą niełatwo obdarzyć sympatią, budzi bowiem nieufność, czasem nawet wrogość. Dla miejscowych jest wariatką, która bardziej niż ludzi ceni i szanuje psy. Dzięki jej podróżom w głąb pamięci mamy możliwość poznania okoliczności, jakie złożyły się na taką postawę.

Nurowska nie oszczędza swojej bohaterki – najpierw tworzy jej patologiczne środowisko rodzinne, z pijącą matką, do której przychodzi coraz to nowy wujek. Jeden z nich nie zadowala się tylko towarzystwem Justyny, bezkarnie wykorzystując seksualnie kilkuletnie bliźniaczki (Martę i Ewę). Niedługo potem dziewczynki trafiają do domu dziecka, gdzie również skazane są na walkę o przetrwanie. Zaskakujące jest to, że tak trudne doświadczenia nie zbliżyły sióstr do siebie, przeciwnie – jak pokażą ich dalsze losy – będą one największymi wrogami. Szczęście Marta odnalazła dopiero jako dorosła kobieta – w sztuce. Została cenioną malarką. Ale im większe sukcesy odnosiła zawodowo, tym bardziej komplikowało się jej życie osobiste. Małżeństwo bez miłości i zdrada męża to zaledwie początek.

Jest w tej postaci jakaś nieścisłość, pewien paradoks. Marta to kobieta silna, uparcie broniąca swojej niezależności, stwarza dystans w kontaktach międzyludzkich, a mimo tego niekiedy jest irytująco naiwna, czasem jakby bezwolnie się zgadza na pewne rzeczy – nie wiadomo, z jakiego powodu. Najtrudniejsze relacje tworzy z mężczyznami – decyduje się na związki, ale nie pozwala na bliskość (tłumaczy to traumą z dzieciństwa). Wybiera też takich partnerów, którzy są jej absolutnym zaprzeczeniem, irytują ją, nie są w stanie jej niczego zagwarantować. Dla niej jakby miłość nie istniała. Ale jako zakładniczka zakochuje się w mężczyźnie, który ją przesłuchuje. Kompletnie traci głowę dla typa, który np. ją obraża czy z niej kpi. Ale jest przystojny i oczytany… Romans z Aleksym odwraca role – teraz to on jest osobą dominującą, a ona zabiega i usiłuje wkupić się w jego łaski.

To dość dziwne rozwiązanie. Ale to nie jedyny budzący negatywne zaskoczenie element tej książki. Z każdą kolejną powieścią Nurowska potwierdza, że jest świetna w opowiadaniu głosem postaci, we wspomnieniach i rozmowach bohaterki samej z sobą, natomiast coraz gorzej wychodzą jej dialogi. W „Wariatce…” widać to najbardziej. Rozmowy bohaterów trącą sztucznością, szczególnie w intymnych wymianach zdań słychać fałszywą nutę, jakby nawet warstwa językowa potwierdzała zdanie Marty, że miłość to jakaś abstrakcja, wymysł poetów, że nie można budować czułości, żeby nie okazać się śmiesznym czy irytującym (czyli okazać swoja słabość, czego chyba najbardziej obawiała się bohaterka).

Relacja Marty to chaotycznie następujące po sobie sceny, nie obowiązuje tu żaden porządek chronologiczny czy tematyczny. Jedno wspomnienie przywołuje inne, zupełnie odległe, jakieś skojarzenie nasuwa następne. Dopiero znajomość całej opowieści pozwala na próbę określenia tej skomplikowanej kreacji. Bohaterka nie jest postacią jednowymiarową – jest nieobliczalna, szczególnie w finale powieści, gdy pęka jej budowana przez pół wieku skorupa. Zaskakuje wizerunkiem, który w ogóle do niej nie pasuje (i nawet nie do końca jest zrozumiały). Można to tłumaczyć jako efekt swoistego rozrachunku życia, ale czy na podstawie wspomnień można zmienić aż tak bardzo swoją osobowość ?

Nurowska pisze o rzeczach istotnych, ale w sposób, który nie jest zbyt przekonujący. Najbardziej wiarygodna bywa w kwestii cielesności Marty. Zdarzenia z dzieciństwa niejako zanegowały późniejsze postrzeganie przez bohaterką własnej seksualności, stworzyły u niej dystans ja – ciało. Kobieta związała się z dwoma mężczyznami, ale bynajmniej nie po to, by przezwyciężyć swoją traumę. Dopiero przypadkowy mężczyzna pozwolił jej poznać i zaakceptować siebie jako istotę erotyczną. Być może to odzwierciedla teorię, że miłość przychodzi do nas w najmniej spodziewanym momencie. Ale jeśli tak – to ta powieść jest najbardziej naiwną realizacją tej tezy.
Choć w „Wariatce…” są tematy, o których należy głośno rozmawiać (np. traktowanie zwierząt, kłusownictwo, przemoc, molestowanie), to powieść ta zostanie jedną z wielu, które traktują o tych sprawach, bo autorka nie zrobiła niczego, żeby jej książka wyróżniała się na tle tysięcy innych.

1. Tytuł: Wariatka z Komańczy
2. Autor: Maria Nurowska
3. Okładka: miękka
4. Liczba stron: 272
5. Data wydania: 2015
6. Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *