„Kobiecie trudniej jest pragnąć życia innego niż to, jakie dla niej zadekretowano.” – MEM

„Kobiecie trudniej jest pragnąć życia innego niż to, jakie dla niej zadekretowano.”* To prawda. Już w dzieciństwie nauczono nas, że chłopiec „wyłamujący się” ze stereotypowej, przypisanej mu roli jest niezwykły (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Ach! Jakie to wspaniałe – chłopiec sam robi kanapki! Niesamowite – chłopiec przyszywa guziki lub (coś niebywałego!) robi szalik na drutach! Z dziewczynkami było inaczej.

W czasach mojego dzieciństwa tato i wujkowie jeździli latem do babci i na stromych, górskich łąkach, gdzie do dziś nie sprawdzają się kosiarki, tradycyjnymi kosami ścinali pachnące trawy i kwiaty. W sąsiedztwie potrafił to robić każdy chłopiec.  Moje prośby o lekcję posługiwania się kosą okazały się jednak bezskuteczne, choć nie byłam już małym dzieckiem. Oczywiście można się upierać, że w przypadku ostrego narzędzia chodziło o moje bezpieczeństwo. I że z tego samego powodu odmawiano mi kiedy prosiłam, żeby mi pokazano jak wymienia się bezpieczniki, hebluje deski (rzecz jasna nikt nie potraktował serio mojej propozycji złożenia dokumentów do technikum drzewnego, bo „chciałabym być stolarzem, jak dziadek”), żeby pozwolono mi pomalować ściany, meble, itd. Do dziś pamiętam uczucie rozczarowania. I pamiętam, jak straszliwie mnie w takich sytuacjach irytowały sugestie, żebym zajęła się jakąś „kobiecą” pracą. Najmocniej jednak utkwiły mi w pamięci reakcje otoczenia na moje „niezwykłe” zainteresowania – ta mieszanka zdumienia, rozbawienia i lekceważenia. Czułam się jak dziwadło, jak kukułcze jajo w obcym gnieździe. Tak samo zresztą czułam się w chwilach, gdy sąsiadki plotkowały ze zgorszeniem, że „ubrana jak chłopczyca włóczę się” po górach (zamiast np., wzorem ich córek, malować się, stroić, biegać na prywatki, czarować lokalnych „przystojniaków”…) i „zadaję z hipisami” (tj. spędzam czas z grupą lokalnej młodzieży odbiegającej od „standardu” nie tylko długością włosów i oryginalnością strojów, ale przede wszystkim poziomem wiedzy, kultury, rodzajem zainteresowań i inteligencją).

Do dziś tkwi we mnie, irracjonalne, wpojone w dzieciństwie i wczesnej młodości, przekonanie, że bez aprobaty otoczenia jest się kimś gorszym od reszty. A jednak nigdy nie potrafiłam i nie chciałam udawać kogoś, kim nie jestem, choć „kameleonom” z pewnością żyje się łatwiej… Może dobrze, że gdy dorastałam słowo „gender” nie było jeszcze popularne w moich stronach, bo zapewne już jako maluch otrzymałabym stosowną etykietkę i została wyklęta przez lokalną społeczność.

MEM

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *