Wywiad z Emilią Teofilą Nowak: w kwestii literatury trzeba zawsze być uczciwym.

EMILIA TEOFILA NOWAK – urodzona w 1992 r. Wychowała się w Nowym Tomyślu, obecnie uczy się, pracuje i rozwija w Poznaniu. Self-made woman z zamiłowaniem do prozy Johna Irvinga, czerwieni i utworów Florence + The Machine. Publikując „Piromanów”, chciałaby zwrócić uwagę społeczeństwa na problem depresji wśród młodych ludzi, dać rozrywkę i pokrzepienie swoim rówieśnikom, a także zobaczyć, jak to jest być pisarzem. Prowadzi popularnego bloga o kulturze: www.fabrykadygresji.pl

Processed with VSCO with hb1 preset

W jakim stopniu „Piromani” przypominają twoje życie? Czy opierałaś się na własnych studenckich doświadczeniach?

W bardzo znacznym, niestety – jak to zazwyczaj bywa z debiutanckimi powieściami. Pisząc, wyrzucałam z siebie przeżycia ostatnich miesięcy, które radykalnie wpłynęły na psychikę moją oraz moich najbliższych. To był punkt wyjścia dla fantazji. Im więcej wydarzeń zostawiałam za sobą na zapisanych stronach edytora tekstu, tym szybciej pracowała moja wyobraźnia. Im bliżej epilogu, tym więcej fikcji.

Muszę o to spytać – czy przechodziłaś podobne pisarskie dylematy, co twoja główna bohaterka, Lidia? Co jest dla ciebie najważniejsze w pisaniu, a co cię najbardziej do niego zniechęca?

Tak, naturalnie, wydaje mi się, że każdy młody literat staje przed podobnymi wyborami. Uprawiać życie czy pisanie? Bitnicy wiedzieli, że trzeba dużo przeżyć, by mieć o czym pisać, ale czy snucie fantazji i ubieranie jej później w odpowiednie słowa nie świadczy o większym kunszcie twórcy? To jedne z zagadnień poruszanych na zajęciach teorii literatury i w „Piromanach”. Porzuciłam jednak roztrząsanie tego problemu na rzecz czystej pracy rzemieślniczej. Najważniejsze w pisaniu jest bowiem właśnie pisanie. Powtarzalna czynność. Piękno historii powstającej za sprawą kolejnych stawianych po sobie liter. To niesamowite, że przy pomocy ograniczonej liczby znaków alfabetu jesteśmy w stanie nie tylko pokazać świat takim, jakim go widzimy, ale dostarczyć czytelnikom rozrywki i nauki. Uczynić życie odbiorcy jeszcze bardziej wartościowym. Na świecie nie ma chyba takiej mocy, która zniechęciłaby mnie do porzucenia tworzenia literatury.

Od ilu lat piszesz? Kiedy to wszystko się zaczęło?

Piszę od dziecka, od kiedy tylko się tego nauczyłam, jeszcze przed pójściem do przedszkola. Mama kupowała mi zeszyty ćwiczeń dla uczniów podstawówki, a ja je uzupełniałam i wkrótce, w zeszycie znalezionym pośród starych rupieci po dziadku, zaczęłam pisać swój pierwszy pamiętnik. Miałam chyba sześć lat. Kiedy miałam dziesięć, napisałam swoją pierwszą powieść. Jeszcze pod koniec podstawówki razem z przyjaciółkami tworzyłyśmy niekończącą się sagę fantasy. Nie potrafię powiedzieć dokładnie, kiedy zrozumiałam, że chcę być pisarką. Wydaje mi się, że jestem wybrańcem losu, bo nigdy w to pragnienie nie zwątpiłam. Od zawsze wiem, co chcę robić, więc jest mi dużo łatwiej niż moim rówieśnikom.

Processed with VSCO with f2 preset

Co sprawia, że piszesz? To przysłowiowa potrzeba serca czy może bardziej skomplikowana motywacja?

Jak u każdego grafomana, w dużej mierze potrzeba serca. Kiedy piszę, czuję, że żyję. Ale pragnę też wstrząsać ludźmi. Poszerzać ich myślowe horyzonty, przedstawiać w dobrym świetle wydarzenia, które obecnie uznaje się za społecznie nie do przyjęcia. Uzmysłowić, że nasz punkt widzenia zależy od okoliczności, w jakich wzrastamy, ale nie musi być prawidłowy. I prawie nigdy nie jest. Uważam, że pisząc, jestem w stanie wykonać tę misję najpełniej.

Jak się odnajdujesz na polskim rynku wydawniczym jako młoda pisarka po debiucie? Co ci się najbardziej podoba, a co wręcz przeciwnie – zwyczajnie cię irytuje?

W ogóle nie czuję się częścią rynku wydawniczego. Przynajmniej nie jako młoda pisarka. Rynek znam raczej od zaplecza. Obecnie skupiam się przede wszystkim na pomocy innym debiutantom, by ich proza mogła znaleźć się na półkach księgarni. Wkurza mnie zatem to, co irytowało i wcześniej, kiedy starałam się zadebiutować z hukiem, co naturalnie było płonnymi nadziejami. Bez odpowiednich znajomości swoim tekstem możesz sobie co najwyżej podetrzeć tyłek, choćby był arcydziełem na miarę Lolity czy Anny Kareniny. Może zabrzmię zatem w tym momencie pesymistycznie, ale współczesny rynek wydawniczy w naszym kraju jest po prostu do niczego. Tylko cierpliwość i wytrwałość mogą pomóc młodemu autorowi.

Kończyłaś jakieś kursy kreatywnego pisania? Wiem, że sama takie prowadzisz. Jaki jest twój główny cel jako nauczycielki?

Ja nawet studiów nie skończyłam. Nie jestem dobra w kończeniu czegokolwiek. Kursy językowe, związki, teksty… Mam z tym poważny problem. Kiedy widzę metę, po prostu odwracam się na pięcie i daję nogę. I może dlatego odczuwam nieustanny głód zwiększania swoich umiejętności oraz wzbogacania się w interesującą mnie wiedzę. Szkoda byłoby jednak to wszystko trzymać dla siebie. Życzę każdemu spotkanemu człowiekowi, by miał jeszcze lepiej w życiu, niż mam ja. Dlatego chcę zaserwować w jak najprzystępniejszej formie wiedzę, którą zdobyłam, korzystając z internetowych kursów storytellingu, obejrzenia setek wystąpień na YT, przerycia poradników kreatywnego pisania i chodzenia na zajęcia. Moim jedynym dyplomem jest póki co moja debiutancka książka i mam nadzieję, że takich dyplomów będzie u mnie coraz więcej.

Myślisz, że pisania można się nauczyć? Co składa się na prawdziwy sukces powieści?

Pisania można się nauczyć, ale już wcześniej trzeba mieć ku temu pewne predyspozycje. To nie jest tak, że grafoman już zawsze pozostanie grafomanem, ale w kwestii literatury trzeba zawsze być uczciwym. Właśnie uczciwość, prawdziwość jest według mnie wyznacznikiem sukcesu powieści. Nie liczba sprzedanych egzemplarzy, nie grube tysiące włożone w akcje marketingowe, nie ustawione recenzje na blogach. Jeśli tekst jest prawdziwy, a autor uczciwie napisał książkę, bo miał coś ważnego do przekazania, wtedy można mówić o sukcesie.

O czym tak naprawdę jest twoja książka? O beztroskich przygodach studentów w akademiku, sensie istnienia, miłości do sztuki czy może o beznadziejnym poszukiwaniu miłości, której i tak zawsze powinniśmy najpierw poszukać w sobie?

Kiedyś, jeszcze rok temu, powiedziałabym pewnie, że o kryzysie młodych ludzi. O ich życiowej bezcelowości spowodowanej licznymi wymaganiami ze strony państwa, rodziny, znajomych… Oczywiście, „Piromani” w dalszym ciągu o tym traktują, ale wydaje mi się teraz, że jest to rzecz o ludzkiej krótkowzroczności. Moi bohaterowie bawią się bez żadnych konsekwencji. Tak naprawdę tylko Lidia zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli w pewnym momencie nie podejmie konkretnych działań, nic więcej w życiu na nią nie czeka. Współczesnym dwudziestolatkom wydaje się, że mają dużo czasu. Na założenie rodziny, na poznawanie świata, na znalezienie pracy i mniejszy lub większy rozwój, bo przecież nowe perspektywy pojawiają się co i rusz… Ale to nieprawda. Życie jest po prostu za krótkie. Jeśli nie zacznie się działać tu i teraz, by spełnić swoje marzenia, by być w konkretnym miejscu za dziesięć lat, możemy obudzić się w środku nocy, po czterdziestce, przerażeni, pytając: co teraz? Czy zdążymy zrobić wszystko to, co chcieliśmy?

Kto był twoim ulubionym bohaterem w trakcie pisania? Ja mam kilku… Zresztą twoje postacie to twoja największa broń, wiesz o tym? Są pełnokrwiści, ludzcy, niedoskonali, a zarazem bardzo przebojowi. Upraszam się o spin-off z Ukraińcami, Czesławem czy Piernikiem. Jestem bardzo ciekawa, co mogliby pokazać w pojedynkę…

Wszystkich moich bohaterów darzę równie wielkim uczuciem. Kocham ich jak własne dzieci; z wyjątkiem głównej bohaterki, Lidii. Najchętniej wsadziłabym ją do cyrkowej armaty i wystrzeliła daleko, daleko, pewnie poza orbitę. To typowy przykład rozpuszczonej studentki, której poprzewracało się w dupie, bo miała w życiu za dobrze.

Co z tą miłością, co? Sądzisz, że artyści zrozumieją tylko siebie nawzajem? Po perypetiach Lidii z mężczyznami odnoszę właśnie takie wrażenie… Gdybym np. chciała spotykać się teraz z logistykiem, to jestem już w przedbiegach skazana na porażkę?

Miłość. Bardzo trudno wypowiadać mi się na ten temat. Na ten moment nie jestem w stanie ocenić, czy pierwsza miłość Lidii była istotnie prawdziwą miłością. Z artystami jest chyba trochę tak, że w kwestii emocji i uczuć dużo sobie dopowiadają. Sami w pewnym momencie mogą zwątpić, co jest prawdą, a co fikcją… Obecnie wydaje mi się, że artyści powinni unikać jak ognia wiązania się z innymi artystami. Z moich prywatnych doświadczeń wynika, że po początkowych wybuchach namiętności i obłędnego wręcz pożądania, zostaje równie intensywna antypatia. Drugi artysta może być świetnym partnerem w rozmaitych projektach, najlepszym przyjacielem i powiernikiem, pasjonującym kochankiem… Nie wolno jednak zapominać: artysta to egoista. A związek partnerski jest o wiele większym wyzwaniem niż schadzki raz na jakiś czas. Dlatego jeśli chciałabyś się spotykać z logistykiem, nie zastanawiaj się nad tym, tylko pędź do niego. To, że nie jest artystą, często oznacza same plusy.

IMG_0618

Artyści mocno ocierają się o choroby psychiczne, prawda? Myślisz, że to cena wolności?

Każdy człowiek ma coś nie tak ze swoją psychiką, nieważne, czy jest artystą, czy sztangistą. Część ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy. Część to ukrywa. A artyści chyba lubią manifestować. Nie wiązałabym tego faktu z wolnością, raczej potrzebą przynależności do konkretnej grupy. Nie każdy pochwali się w towarzystwie swoją chorobą dwubiegunową afektywną – a jeszcze mniej opowie o tym w wywiadzie. Oczywiście według mnie im więcej mówi się o chorobach psychicznych, tym lepiej. Chciałabym jednak, by pozornie niczym niewyróżniający się Kowalski też potrafił mówić o tym, co mu dolega.

Gdzie pisarze najwięcej się uczą? Wśród innych ludzi czy może na wykładach na uniwersytecie?

W rynsztoku. Dosłownym albo metaforycznym. Im więcej wypaczeń doświadczysz, im więcej patologii poznasz, tym silniejszym człowiekiem jesteś, a twoje słowo ma większą moc.

Głodny artysta to natchniony artysta? Serio?

Jeśli chcę pisać o głodzie, lepiej to opiszę, mając pusty żołądek, nieprawdaż? Będąc szczęśliwa i zaspokojona, nie potrafię napisać ciężkich fragmentów. Mam w zanadrzu jednak kilka traumatycznych wspomnień, do których mogę wrócić, by spartaczyć sobie humor i napisać o poważnych sprawach.

Skądinąd wiem, że masz kolejne plany pisarskie. Opowiesz nam coś więcej na ich temat?

Chciałam najpierw napisać powieść o pewnym bardzo zżytym ze sobą rodzeństwie, które w pewnym momencie musi się rozstać i nie za dobrze im to wychodzi… Ale w moim życiu znów tyle się wydarzyło, że czuję, iż jest to idealny moment na część drugą „Piromanów”. Czyli „Piromanki”. Muszę jednak ograniczyć przyjemności, bo brakuje mi czasu na pisanie…

Lubisz sięgać po tematy tabu? Bo ja tak, i to bardzo…

Witaj w klubie.

Kto jest twoim czytelnikiem, jaki kierujesz do niego przekaz? Czy w ogóle istnieje coś takiego, jak przekaz pisarza dla czytelnika?

Ja jestem moim czytelnikiem. I każdy podobny do mnie. Każdy złakniony miłości, pocieszenia, przyjaźni, wiary w lepsze jutro. Każdy, kto pragnie być mądrzejszy, szczęśliwszy i lepszy dla świata.

I na zakończenie – co zrobić z naszą artystyczną wrażliwością? Jak się nauczyłaś z nią żyć? Czekam na dobre rady!

Traktuję ją jak błogosławieństwo. Nie każdy może tyle przeżyć, odczuć i dostrzec dzięki temu, że jest obdarzony wyjątkową wrażliwością. Czy, według niektórych, przewrażliwieniem. To, że bardziej boli, gdy ktoś nas skrzywdzi niemiłym słowem bądź spojrzeniem, po prostu cenię. Gdy boli, wiesz, że żyjesz.

Rozmawiała: Magdalena Pioruńska

Autorem zdjęć jest Mateusz Zimny

Instagram fotografa: https://www.instagram.com/ziemny/

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *