Wywiad: Małgorzata Warda przed Szufladą Literacką

1245_10200439909228591_2101683212_nMałgorzata Warda – pisarka, malarka, rzeźbiarka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Wydała kilka powieści m.in: „Ominąć Paryż”, „Środek lata”, „Nikt nie widział, nikt nie słyszał”. Dwa z jej opowiadań znalazły się w bestsellerowych zbiorach „Opowiadania letnie” oraz „Opowiadania szkolne”. Jest autorką kilku tekstów piosenek zespołu Farba. Wspólnie z malarzem, Marcinem Kędzierskim, współtworzy artystyczną „Grupę miejską”. Od urodzenia mieszka w Gdyni.

Prowadzi bloga: www.warda.bloog.pl

M.P.: Małgosiu, na początek zapytam Cię, jak Ci się podoba współpraca z Szufladą. Wiesz, że już za niecały miesiąc minie rok, od kiedy zdecydowałaś się zostać z nami? Czy w tej Szufladzie jest Ci wygodnie? 😉

M.W.: Bardzo podoba mi się Szuflada i dlatego cieszę się, że niemal rok temu wysłałam zapytanie o współpracę, na które odpowiedziałaś. Od tamtej pory faktycznie minęło mnóstwo czasu. Portal wspiera teraz moją nową powieść, za co bardzo dziękuję. W ramach Szuflady Literackiej jestem zaproszona do Opola na spotkanie 22 kwietnia do Szarej Willi, co zapowiada się bardzo intrygująco. Jednak najbardziej cieszę się z wymiany naszych myśli i dzielenia się napisanymi scenami w książkach. Nigdy wcześniej nie pracowałam z żadnym pisarzem w ten sposób, ale przy Tobie nie tylko się tego nauczyłam, ale też to bardzo polubiłam.

M.P.: Masz na swoim koncie aż 8 książek, ostatnia ukazała się 2 kwietnia i nosi tytuł „Jak Oddech”. Po raz kolejny poruszasz w niej tematy związane z niewyjaśnionymi zniknięciami ludzi. Dlaczego tak często wracasz do tego tematu? Czy to potrzeba zaakcentowania problemu społecznego, czy też sama wspominasz jakąś głęboką traumę?

408396_10200436811591152_2031032074_nM.W.: Nie jest to trauma moich bliskich, ale faktycznie, ciągle pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz usłyszałam o Nataschy Kampusch. Po niej były inne odnalezione dziewczyny i kobiety, a ogrom tego, co przeżyły, okazał się dla mnie przytłaczający. Temat zaginięć, pewnie dlatego, że tak dobrze go zgłębiłam, przygotowując się do napisania książki „Nikt nie widział, nikt nie słyszał” stał się mi bliski. Przy okazji promocji wspomnianej powieści, byłam zapraszana do programów jako ekspert, gdzie odpowiadałam na pytania dotyczące zaginięć w Polsce i na świecie. Jak mówi jedna z bohaterek mojej książki „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele”: „Lęk należy oswoić. A oswajasz go, poznając jego przyczynę”. Tak stało się w moim przypadku. Oswajam swój strach, pisząc. „Jak oddech” miał być zakończeniem tego cyklu, Ta książka dała mi też możliwość „ugryzienia” tematu z innej strony. Nie wiem jednak, czy jeszcze kiedyś nie wrócę do tej tematyki.

M.P.: W powieści „Jak Oddech” opowiadasz historię niespełnionej miłości. Okazuje się, że maleńka rysa na nieskazitelnym szkle urasta do rozmiarów poważnego pęknięcia i bohaterowie powoli tracą łączącą ich więź. Co posłużyło Ci za inspirację przy budowie tej relacji?

M.W.: Nie miałam kanwy, na której bym się oparła. „Jak oddech” powstawał na moich własnych emocjach. Już wcześniej zdarzało mi się, że wycinałam bardzo wiele stron z książek, ponieważ nie czułam w 100 procentach tego, co napisałam. Tak działo się też przy pracy nad „Jak oddech”. Musiałam zrozumieć moich bohaterów i łączącą ich więź i dopiero wtedy stało się dla mnie jasne, jak powinny potoczyć się losy tej pary. Przyznam, że fascynowało mnie tworzenie jednocześnie „pęknięcia”, o którym wspominasz i walki Jasmin o to, by mimo wszystko być ze Staszkiem.

M.P.: W „Jak Oddech” po raz pierwszy w twoich książkach pojawia się akcent paranormalny. Wiele razy opowiadałaś mi o tym, jak wnikliwie zbadałaś temat duchów. Twoja ciekawość zaprowadziła Cię nawet do jasnowidza Jackowskiego. Opowiedz nam, jak wspominasz tę współpracę i co z niej wyniosłaś?

M.W.: Przede wszystkim Krzysztof Jackowski okazał się fantastycznym człowiekiem, chętnym podzielić się swoimi doświadczeniami. Świat odczuć, o którym mi opowiadał, zafascynował mnie do tego stopnia, że oparłam na nim jedną z postaci w powieści, właśnie jasnowidza. Jednak w trakcie pracy nad książką kontaktowałam się także z twórcą portalu Nautillius i dziennikarzem, Robertem Bernatowiczem. Jego opowieści o duchach zmieniły mój punkt widzenia świata. Niesamowicie było słuchać, jak opowiadał, że „jesteśmy tylko wyspą, a obok znajduje się wielki kontynent”. Myślę, że każdy inteligentny człowiek szuka odpowiedzi na pytania o życie poza naszym ziemskim światem. Ja zawsze chciałam uchylić rąbka tej wielkiej tajemnicy. Dzięki pracy nad „Jak oddech” myślę, że miałam taką możliwość.

M.P.:  Czy po tym wszystkim, czego się dowiedziałaś, wierzysz teraz w duchy? 😉

M.W.: Zawsze wierzyłam w duchy, a kiedy Robert Bernatowicz opowiadał mi o nich, z każdą taką opowieścią szłam do Ilony Poćwierz- Marciniak, która jest moją przyjaciółką i psychologiem. A ona na każdą taką paranormalną historię znajdywała racjonalne uzasadnienie.

M.P.: Poza głównym wątkiem i tragedią Staszka bardzo ważną rolę w powieści odgrywają matki głównych bohaterów: Alicja i Renata, dwie kobiety, które poznały się w domu dziecka i tam zaprzyjaźniły. Skąd pomysł na te bohaterki? Która z nich jest Ci zdecydowanie bliższa?

M.W.: Jako matka pięcioletniej dziewczynki doceniam wkład uczuć i poświęcenie Renaty, jednak w trakcie pracy nad książką, zdecydowanie ciekawiej pisało mi się o Alicji. Dobrze, że zwróciłaś uwagę na te dwie postaci. Są drugoplanowe, a jednak starałam się je mocno zarysować. Od początku chciałam nadać im trzeci wymiar, więc wpisałam w ich przeszłość dom dziecka. Dla dalszych stron książki okazało się to strzałem w dziesiątkę. Dzięki nim Czytelnik ma też możliwość spojrzeć na Staszka z nowej perspektywy.

M.P.: Często powracasz do tematów związanych z Policją i detektywami, którzy przewijają się w tle. Czy klasyfikujesz siebie jako pisarkę kryminałów?

M.W.: Byłam szczęśliwa, gdy „Nikt nie widział nikt nie słyszał” stawiano na półkach z kryminałami. Bardzo lubię kryminały, ale te niekonwencjonalne, psychologiczne. Lubię też, kiedy w książce jest tajemnica, którą należy rozwiązać. Bez tajemnicy nie wyobrażam sobie moich powieści. Mam zaprzyjaźnioną osobę w policji, w dziale osób zaginionych, która podsuwa mi sposoby prowadzenia śledztwa. Od jakiegoś czasu przyglądam się pracy polskiej policji w ogóle i czasem przeraża mnie to, co widzę. Nie mogę więc oprzeć się pokusie i wspominam o tym w powieściach.

M.P.: Czego boi się pisarz zaraz po opublikowaniu książki? Na co czeka? I co go najbardziej cieszy?

malgorzata-warda-jak-oddech-cover-okladkaM.W.: Ja najbardziej boję się braku zrozumienia dla tego, co napisałam, albo braku zainteresowania. Wydaje mi się, że gdy ludzie nie interesują się powieścią, to najgorsza z możliwych sytuacji. Dlatego cieszą nas, pisarzy recenzje czy to dobre, czy złe. Kiedy Czytelnicy mówią o książce, już robi się ciekawie. Gdy mówią o niej dobrze, pisarz może się czuć spełniony.

M.P.: Masz już pomysł na swoją kolejną powieść? Z tajnych źródeł wiem, że sięgasz po konwencję fantasy. 😉 Co Cię do tego skłoniło i skąd czerpiesz natchnienie?

M.W.: W konwencji powieści, jakie pisałam do tej pory, nie miałam możliwości wykazać się na przykład scenami walki albo przeczołgać moich bohaterów przez głód, skrajne zmęczenie czy teren inny niż znane nam na Ziemi krajobrazy. A czułam, że chcę to zrobić i niekoniecznie miałam chęć studiować historię wojen, by ich umieścić w konkretnym miejscu i czasie. Dlatego sięgnęłam po fantasy. Zachwyca mnie możliwość kierowania swoją fantazją, ta wolność, której nie dają powieści „trzymające się ziemi”. Piszę teraz o grze komputerowej, która ma tak nowoczesną technologię, że gracze odczuwają w niej nie tylko ciepło, czy wilgoć, ale też ból. Oczywiście nie mogę uciec od swoich demonów, więc mam nadzieję, że książka będzie miała mocne momenty.
Myślę, że przy zdecydowaniu się na tę tematykę odegrałaś sporą rolę, podsuwając mi fragmenty Twojej powieści, jeszcze niepublikowanej „Zoa”.

M.P.: Jak kształtuje się teraz twoja artystyczna praca twórcza? Słyszałam o Pamiętniku Ciała… Opowiesz naszym czytelnikom o tym pomyśle?

M.W.: Pamiętnik Ciała powstał z kilku powodów. Wspólnie z Asią Grudnik – Koźlarską oraz Dorotą Klapkowską chciałyśmy utrwalić to, co zabiera czas. Pomysł jednak zaczął się rozrastać i komercjalizować. Obecnie zajmujemy się odlewaniem różnych części ciała i malowaniem ich w artystyczne wzory. Można je obejrzeć na stronie: https://www.facebook.com/PamietnikCiala?fref=ts

M.P.: A na zakończenie… o czym marzy pisarka, której marzenia o wydawaniu książek bezustannie się spełniają? Może pomożemy w ich spełnieniu. 😉

M.W.: Marzę o tym, by moje książki trafiły za granicę. Byłoby fantastycznie spotkać jeszcze więcej ludzi, którym podobało by się to, co piszę.

Bardzo dziękujemy za rozmowę i ciepłe słowa! 🙂

 plakat_fin

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *