Wojna i przedpokój w Bejrucie

W autobiograficznych Grach jaskółek Zeina Abirached (ur. 1981) ukazuje kilka godzin z życia bejruckich cywili zaplątanych w konflikt militarny. Libańska stolica, w latach 80. podzielona na części muzułmańską i chrześcijańską, to miasto, w którym – w związku z wojną i obecnością przyczajonych snajperów – przejście kilku ulic i szczęśliwe dotarcie do domu może zająć długie godziny, o ile nie zakończy się śmiercią. Ramą opowieści zawartej w komiksie jest właśnie takie zdarzenie: dwójka dzieci, Zeina i jej brat, czeka w domu na rodziców, którzy udali się z wizytą do babci mieszkającej parę ulic dalej. Z pozoru prozaiczna sytuacja stała się pretekstem do ukazania fragmentu rzeczywistości libańskiej. Małoletnimi bohaterami podczas mijających w niepokoju godzin zajmują się sąsiedzi gromadzący się w mieszkaniu położonym na pierwszym piętrze regularnie ostrzeliwanego i narażonego na bombardowania budynku. Jest to tak wyraz troski o dzieci, jak odruch samoobronny, wspomniane mieszkanie daje bowiem najlepsze schronienie w całej kamienicy, choć tylko jego niewielki fragment – przedpokój – zapewnia względne bezpieczeństwo. Zeina Abirached w bardzo sugestywnej sekwencji kadrów ukazuje, jak „kurczyło się” mieszkanie jej rodziców przez lata, gdy okazywało się, że kolejne jego pomieszczenia znajdują się w zasięgu kul snajpera. Tak samo „skurczyła się” bohaterom opowieści przestrzeń miejska.

6fd6292fe2fb8ab64cbcdb6a9df5c99b

Sąsiedzi przychodzą do przedpokoju, w ludzkim odruchu starają się zająć czymś przerażone dzieci i stworzyć im namiastkę normalności. Starsza pani proponuje wspólne pieczenie ciasta, a ekscentryczny nauczyciel francuskiego raczy cytatami z Cyrana de Bergeraca. Każdy z ludzi zgromadzonych w tym jednym z wielu bejruckich przedpokojów ma za sobą jakąś dramatyczną historię. Ktoś stracił brata w ulicznym ostrzale, czyjś ojciec zniknął w tajemniczych okolicznościach, jeszcze inny marzy o wyjeździe ze zrujnowanego kraju, jednak wizja tułaczki po Ameryce Północnej wydaje mu się mało optymistyczna. Przecież wojna kiedyś się skończy, Bejrut odbuduje się ze zniszczeń, będzie normalnie.

Niektórzy powiedzą, że Gry jaskółek przypominają Persepolis Iranki Marjane Satrapi (taka sugestia znalazła się nawet na tylnej stronie okładki polskiego wydania). Skojarzenie bierze się tak z bliskowschodniego pochodzenia twórczyń obu komiksów oraz tematyki ich opowieści, jak podobieństwa czarno-białych stylów graficznych autorek. Obydwie panie opowiadając o życiu we własnych krajach, posługują się uproszczoną i mało dynamiczną kreską oraz zaczernionymi tłami. Plansze – w Persepolis i w Grach jaskółek – sprawiają wrażenie ascetycznych, ale wyraźnie widać w nich przemyślaną kompozycję. Sposób opowiadania Zeiny Abirached zdradza zbieżności także z metodą twórczą Davida B. Autor Rycerzy świętego Wita to mistrz graficznej metafory w komiksie, a tego środka kształtującego graficzne opowiadanie również Libanka używa umiejętnie.

Typ narracji, który uprawia Zeina Abirached, nie sprzyja szczegółowemu ukazywaniu losów postaci. Autorka nie ma ambicji, by stworzyć opowieść tak kompleksową jak choćby komiksowe reportaże Joego Sacco, jest też mniej szczegółowa w portretowaniu niż Satrapi. Ale tak po prawdzie to ona nie portretuje, ona za pomocą plakatowej estetyki, bardzo zwięźle – tak jeśli chodzi o przedstawienie wizualne, jak o rytm opowiadania – komentuje wojenną codzienność w Libanie. Robi to wyrywkowo i oszczędza przy tym czytelnikom drastycznych szczegółów. Gry jaskółek to komiks bardzo elegancki. Autorka nie zagłębia się także w kwestie związane z przyczynami konfliktu, a jedynie subiektywnie ukazuje fragment świata. Dlatego mało jest tu motywów religijnych – krzyżyk na piersi sąsiadki przedstawionej w retrospekcjach czy wspomnienie o chrześcijańskim ślubie pewnej pary. Uproszczony, choć konsekwentny styl graficzny oraz niekompletność narracji i dość swobodne skakanie [Natalia  1] z jednego wątku na drugi łączą się natomiast ze stylizacją na opowiadanie dziecka. Warstwa graficzna tylko na pozór jest naiwna. Zeina Abirached w wielu momentach pokazuje, że ma bardzo dobre wyczucie graficznej retoryki, zwłaszcza umiejętnie operuje powtórzeniami (niektóre plansze wyglądają przez to monotonnie, ale ta monotonia tworzy znaczenia!). Wszystkie te elementy zostały wkomponowane w zwartą opowieść bardzo płynnie i inspirują do myślenia.

Przemysław Zawrotny

  • tłumaczenie: Marzena Sowa
  • objętość: 192 stron
  • oprawa: miękka
  • druk: czarno-biały
  • wydawca: kultura gniewu
  • data wydania: grudzień 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *