Tomislav Zajec – Lunapark

lunaparkZagrzeb, rok 2009. Niespełna szesnastoletni główny bohater, którego imienia nie poznajemy, ucieka z zakładu poprawczego – tak zaczyna się trudna i trochę dziwna powieść Tomislava Zajeca, prozaika i dramaturga chorwackiego, przedstawiciela młodego pokolenia. Ozi, współtowarzysz ucieczki, mówi: „Jedziemy do lunaparku”. Od tej pory wszystko już będzie dziwne, oniryczne, odrobinę surrealistyczne, chociaż osadzone w konkretnych realiach i uniwersalne zarazem. Zagrzeb w pierwszych latach XXI wieku jawi nam się jako miejsce nieprzyjazne, pełne samotnych, nieszczęśliwych ludzi – takich samych, jacy zamieszkają inne miasta, inne kraje. Miasto jest miejscem wrogim, zagrażającym wszelkiego typu inności. Wciąż żywe są tu animozje pomiędzy narodami byłej Jugosławii. Zagrzeb jest tytułowym lunaparkiem – miejscem jałowej pogoni za przyjemnością, wrażeniami, a jednocześnie trochę strasznym. W Lunaparku wszyscy stają się dziećmi, jednak ich atrybutem nie jest niewinność, a rozpaczliwe pragnienie czułości, bycia otoczonym czyjąś opieką.

Dante – tak nazwała głównego bohatera jego protektorka i kochanka, niespełniona pianistka uzależniona od morfiny, poszukująca coraz to nowych bodźców seksualnych. To nieco pretensjonalne, jak cała mama Gabriela, imię nadane szesnastolatkowi towarzyszyć mu będzie do końca powieści, stanowiąc coś w rodzaju kostiumu w maskaradzie. Zmieniać będą się ludzie, których spotka na swojej drodze. Dante daje się wykorzystywać, niczemu się nie sprzeciwia, pogrążony jakby w wyuczonej bezradności. Stara się przetrwać, a więc dla pieniędzy i dachu nad głową spełnia zachcianki seksualne mamy Gabrieli, bierze udział w „eksperymentach” narkotykowych niewiele starszego Poldiego, spędza wieczory słuchając opowieści starego, opuszczonego Lorenca, który mu za to płaci. Bardziej jednak niż na pieniądzach zależy mu na tym, by znaleźć rodzinę, a więc kogokolwiek, dla kogo byłby naprawdę ważny. Za każdym razem jednak, kiedy odczuwa coś na kształt szczęścia, spotyka go rozczarowanie. Niezrównoważona Gabriela wyrzuca go, kiedy Dante zaczyna ją nudzić. Niewinna nastolatka imieniem Troska, z którą się zaprzyjaźnia i w której się zakochuje, wyjeżdża do ojca do USA. Poldi i Gita, która okazuje się mężczyzną, przez pewien czas pozostają z Dantem w specyficznej, bardzo bliskiej relacji, która również kończy się rozczarowaniem. Dante pozostaje bezdomny, przepędzony przez nieufnych wobec niego dorosłych, „normalnych” ludzi. Nawet Lorenc, przeraźliwie samotny stary człowiek, odtrąca przewlekle chorego chłopaka, oferując mu pieniądze, ale nie dom.

Lunapark jest powieścią o przytłaczającym smutku. Dante w zasadzie nie ma złudzeń – kiedy spotyka go coś dobrego, wie, że wkrótce się to skończy. Choroba płuc, która towarzyszy mu od najmłodszych lat, może być odczytana jako metafora jego losu – chłopak nie wie, nie pamięta jak to jest normalnie oddychać. Przyzwyczaił się do „świerszczy”, które mieszkają w jego płucach, jak wytłumaczono mu w dzieciństwie, w domu dziecka. Przyzwyczaił się też do tego, że jest niekochany, samotny, odtrącany. Choroba płuc go wykańcza, dławi krwią i wydzielinami, tak samo jak wykańcza go samotność nikomu niepotrzebnego i przedwcześnie dorastającego dziecka.

Chwil szczęścia zaznaje mieszkając z Poldim i Gitą. Tych dwoje osobliwych młodych ludzi wprowadza go w zupełnie nowy świat – eksperymentów z narkotykami, homoseksualnego napięcia, transpłciowości, ale też ciepła, troski, życzliwości, jakiej nie znał nigdy przedtem. Z Poldim – przyjacielem, bratem, z którym relacja Dantego przybiera wyraźnie erotyczny charakter – oraz Gitą, która przez pewien czas jest dla samotnego chłopaka uosobieniem Anioła, Dante czuje się jak w domu, a nawet – jak w raju. Cała trójka jednak nie zdradza swojej prawdziwej tożsamości, pogrążona w iluzorycznym ładzie, mieszkając w remontowanym przez Poldiego mieszkaniu Tej Kobiety, azylu poza czasem i przestrzenią.

Powieść Zajeca może razić swoistą manierą, przesyceniem symbolami, konceptami. Z pewnością jednak jest intrygująca i zapada w pamięć. Galerię portretów nieszczęśliwych, samotnych ludzi, nierzadko łamiących społeczne normy, łączy wspólne pragnienie, by być kochanym, akceptowanym, wolnym od osądów, co czyni ich odbiciem – choć może w krzywym zwierciadle – wszystkich ludzi.

Joanna Bierejszyk

Autor: Tomislav Zajec

Tytuł: Lunapark

Wydawnictwo: Międzymorze

Rok: 2014

Miasto: Gdańsk

Liczba stron: 230

About the author
doktorantka literaturoznawstwa US, absolwentka psychologii US. Na portalu Szuflada redaguje dział Literatura Świata, przez słowo „świat” rozumiejąc nie tylko zróżnicowaną przestrzeń, lecz miejsce burzliwego i mało romantycznego współżycia kultur podporządkowanych wspólnej, ludzkiej naturze. Interesuje się między innymi literaturą postjugosłowiańską oraz recepcją Bałkanów w literaturze polskiej, regionalizmem, geopoetyką, postkolonializmem. Publikuje tu i ówdzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *