Rok 1743. Trwa wojna o sukcesję austriacką. Tymczasem we Francji Ludwika XV zawiązują się spiski przeciwko udziałowi kraju w konflikcie i opowiedzeniu się po stronie pruskiej.
Na zamku należącym do markiza Charlesa de Valcourta trwają zaś zażarte negocjacje, kto odziedziczy jego majątek. Do domu ze stolicy wraca marnotrawny syn podeszłego w wieku markiza – Filip. Ojciec odkrywa jego finansowe malwersacje, które pozbawiły go sporej części pieniędzy. To ostatecznie przesądza o tym, że markiz decyduje sie zapisać zamek i jego posiadłości Jolannie – swojej córce z nieprawego łoża.
Równocześnie przyglądamy się klasztornemu życiu Jolanny, które nie nosi zbyt wielu znamion świętości. Bohaterka bez trudu uwodzi przyjaciółkę z dzieciństwa, Laurę, i o ile dni upływają jej na udawanych modlitwach, tak noce całkowicie poświęca rozkoszy. Jednak to, co dobre, szybko się kończy. Zazdrosny Filip morduje ojca we śnie. Jolanna i Laura muszą wrócić do zamku, gdzie Laura ma poślubić Filipa, a Jolanna stanie przed największym wyzwaniem swojego życia – z bękartki zmieni się w uciekinierkę, a potem w rozbójniczkę. Wszystko po to, żeby odkryć prawdę o śmierci ojca i odzyskać podstępnie zagrabiony majątek.
Brzmi znajomo? Seria „Rani”, która wyszła spod ołówka Francisa Vallesa opiera się na scenariuszu Jeana van Hamme’a i Didiera „Alcante” Swysena. Nie ma lepszego tła historycznego dla awanturniczej opowieści niż Francja pod rządami Ludwików. Po mistrzowsku wykorzystał je Aleksander Dumas w trylogii „Trzej Muszkieterowie”, ale buńczuczna Jolanna nasuwa raczej skojarzenia z „Markizą Angeliką”. Drugi tom „Rani” zabiera nas w dalekie góry, gdzie bohaterka zostaje przygarnięta przez rozbójników. Po niesłusznym oskarżeniu o morderstwo trafia do klatki razem z anonimowym więźniem, który potem okaże się przywódcą rozbójników – Gabrielem. Zanim jednak Jolanna dostanie się pod jego opiekuńcze skrzydła, raz jeszcze spotka się z przystojnym, angielskim szpiegiem, Craigiem Walkerem. Tym razem ich przymierze zaowocuje czymś więcej niż tylko karkołomną ucieczką…
Dwa tomy „Rani”: „Bękartka” i „Rozbójniczka” utrzymują ten sam przyzwoity poziom przygodowej opowieści spod znaku płaszcza i szpady. Staranna kreska świetnie oddaje siedemnastowieczne realia i podkreśla indywidualne cechy postaci. Nie ukrywam, że jestem wielbicielką siedemnastowiecznej Francji i to, co muszę zarzucić „Rani”, to pewna odtwórczość. Do tej pory wiele razy spotykaliśmy się z motywem pięknej kobiety, zmuszonej do przywdziania męskich szat i walki o swoje dobre imię. Wystarczy wspomnieć filmy: „Córka D’Artagnana” i „Muszkieterka”, a także wymienioną już wyżej „Markizę Angelikę”. Zdecydowanie mamy słabość do kobiet ze szpadą, o czym świadczą chociażby wyczyny Konstancji Bonacieux i Milady de Winter w odświeżonej wersji „Trzech Muszkieterów” w serialu BBC czy też zmagania silnych i upartych kobiet w kultowej „Grze o Tron”.
„Rani” garściami czerpie z tych filmowych i literackich rozwiązań. W pewnym momencie Jolanna zostaje nawet napiętnowana na ramieniu kwiatem lilii – jak Milady de Winter, mściwa Nemezis muszkieterów. Mimo to komiks czyta się jednym tchem, w duchu kibicując bohaterce w jej zmaganiach o sprawiedliwość. Miejmy nadzieję, że charakter Jolanny rozwinie się w kolejnych tomach, a jej przygody jeszcze nie raz nas zaskoczą. Polecam.
Magdalena Pioruńska
Scenariusz: Jean Van Hamme, Alcante
Rysunek: Frances Valles
Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
Data wydania: 03.2016 r.
Tłumaczenie: Jakub Syty
Stron: 48
komentarz