SPISEK TUDORÓW C.W. GORTNERA jest kontynuacją nieźle przyjętego przez czytelników „Sekretu Tudorów”. Tym razem autor przenosi nas na dwór Mari I, gdzie wraz z głównym bohaterem – Brendanem Prescottem – błądzimy w labiryncie kłamstw, intryg i piętrzących się niebezpieczeństw w równie niestabilnej politycznie, jak fascynującej Anglii Tudorów.
Jest rok 1553, przekonana o misji nałożonej na nią przez Boga katolicka księżniczka Maria wyrywa koronę z rąk uzurpatorki Lady Jane Grey, by zasiąść na tronie. Swoja postawą zyskuje miłość i szacunek poddanych, ale zdaje się, że tylko po to, by stracić przychylność ludu na rzecz hiszpańskiego sojuszu. Nim królowa zdąży nawet ogłosić zaręczyny z synem cesarza – Filipem, na jej własnym dworze zrodzi się spisek zawiązany przez szlachtę, obawiającą się obcego księcia na tronie i powrotu do starej religii. Intryga możnych, mająca na celu wykluczenie pojednania z Rzymem i najprawdopodobniej osadzenie na tronie znienawidzonej przez Marię siostry przyrodniej, protestanckiej księżniczki Elżbiety, przypieczętuje losy obu kobiet.
Historia jak najbardziej ciekawa, jej bohaterowie również. Opowieść jest dobrze poprowadzona i w pewnym sensie – o ile możemy to stwierdzić w przypadku historical fiction – pozostaje wierna wiodącym faktom. Niestety, nie do końca „kupuję” wizję autora.
Jako miłośnik podobnych opowieści, czytając „Spisek Tudorów”, tęskniłam za datami, konkretami dotyczącymi autentycznych postaci, zdarzeń i miejsc, z których autor czyni plan akcji. Co więcej, wydaje mi się, że w książce jest zbyt wiele rozważań głównego bohatera, które bywają przerysowane i nużące. Jak również przedstawienie Elżbiety Tudor niemal jako altruistki troszczącej się o bezpieczeństwo własnego szpiega i jego giermka jest co najmniej nieprawdopodobne. Naiwny zdaje się również pomysł, by ktoś taki jak William Cecil, który ma do przegrania wszystko, a do zyskania jeszcze więcej, zechciałby się narażać poprzez listowne ustalanie szczegółów działań ze swoim zausznikiem.
Ponadto powieść markuje stwierdzenie: „Intryga, która pozwoliła Elżbiecie Wielkiej sięgnąć po koronę”. Otóż nie zgodzę się z tym daleko posuniętym przypuszczeniem. Oczywiście zarysowane przez Gortnera tak zwane powstanie Wyatta miało miejsce i niewątpliwie zmieniło perspektywę zarówno Marii, jak i Elżbiety. Pamiętajmy jednak, że księżniczka do roli monarchini była wyznaczona już jako spadkobierczyni swojego ojca –Henryka VIII. A tron objęła na długo po stłumieniu buntu i śmierci swojej poprzedniczki, zwanej przez potomnych Krwawą Marią. Rzeczony spisek, co do którego nie możemy mieć pewności, czy była w niego zamieszana Elżbieta, naraził ją jedynie na pobyt w Tower, utratę sojuszników (większość rebeliantów została poddana egzekucji) i prawdopodobieństwo stracenia jako zdrajczyni. Zatem powstanie Wyatta, intryga, którą Elżbieta o mały włos nie przypłaciła życiem, równie dobrze mogła kosztować ją królestwo, a Anglię jednego z najbardziej zajmujących władców – Elżbietę Wielką.
Mimo moich krytycznych spostrzeżeń odnoszących się do najnowszej powieści C. W. Gortnera, moda na średniowieczne dynastie, jaka narodziła się przed kilkoma laty, trwa. A moje subiektywne opinie zapewne nie powstrzymają fascynatów epoki przed zapoznaniem się z tą propozycją. I dobrze, w końcu w dobie wszelakiej wolności każdy ma prawo ocenić historię i jej twory we własny sposób.
Kamila Błeszyńska
Tytuł: „Spisek Tudorów”
Autor: C. W. Gortner
Wydawca: Między Słowami
Liczba stron: 352
Data premiery: 22.10.2014
Spisek Tudorów to jedna z tych powieści, które wciągają bez reszty, intrygują i nie można się od nich oderwać.