Michael Vey, więzień celi nr 25 – Richard Paul Evans

WięzieńNa pewno wielu ludzi zastanawiało się już, skąd bierze się fascynacja superbohaterami, którzy albo już w powiciu zostali obdarzeni jakąś niezwykłą mocą, albo też nabyli ją w jakichś dramatycznych okolicznościach. Biorąc pod uwagę globalną popularność łatwo jest zauważyć, że taki Batman cieszy się o wiele mniejszym zainteresowaniem i sympatią widzów niż Spiderman czy mutanci z X-Men. Przyczyna jest prosta. Batman to jeden z bardzo niewielu superbohaterów, który… wcale nie jest taki znów super. Nie posiada żadnych mocy. Jego skuteczność oparta jest na gadżetach – wymagających ogromnego majątku – i ciężkiej pracy nad sprawnością fizyczną. Nie tak łatwo się z nim identyfikować. Natomiast supermoc, objawiająca się nagle u ludzi z pozoru całkiem zwyczajnych daje duże pole wyobraźni – a nuż ja też mam w sobie coś takiego? Może i u mnie się objawi, i to bez żadnego wysiłku z mojej strony?

Takie myślenie powoduje, że odbiorcy chętnie czytają książki i oglądają filmy o zwykłych ludziach, na których „moc” dosłownie spada z nieba. Na tym też bazował Richard Paul Evans, pisząc książkę „Michael Vey, więzień celi nr 25„, określaną jako „hit dla młodzieży”. Cóż, nie da się ukryć, że jest to książka adresowana właściwie wyłącznie do nastolatków. I to tych młodszych.

Michael Vey jest na pozór zwykłym nastolatkiem, nieco tylko „obciążonym”. Cierpi na lekką postać zespołu Touretta, nie przeszkadza mu to jednak w codziennym funkcjonowaniu. Chodzi do szkoły, kocha się w jednej z koleżanek i zbiera cięgi od szkolnych chuliganów. Jest normalnym nastolatkiem… no, może nie do końca. Dysponuje bowiem „mocą elektryczną” i to jest powodem, dla którego interesuje się nim demoniczny doktor Hatch z Akademii Elgen w Pasadenie. Akademia to tylko z pozoru zwykła uczelnia. Jej zadaniem jest „odłów” dzieci obdarzonych mocą kontrolowania elektryczności i manipulacja nimi tak, by stawały się posłusznym narzędziem w rękach wysoko postawionych ludzi. Wiele z nich udaje się przekonać, że są nadludźmi i wszystko im wolno – o ile będą bezwzględnie słuchać Hatcha. Niepokornych czekają represje, z których najgorszą jest zamknięcie w tytułowej celi nr 25. Nikt jednak nie podejrzewa, że metody kontroli, wypracowane przez Hatcha i jego ekipę, mogą pewnego dnia zawieść….

Książka Richarda Paula Evansa pod wieloma względami przypomina „Meteoryt” A.G. Taylor. Mamy w niej te same elementy: utalentowane dzieci i organizację, która próbuje wykorzystać ich zdolności, stosując przy tym brutalne metody nakłaniania do posłuszeństwa. Autorzy obu książek czerpią pełnymi garściami z komiksów o X-Men, w których obok szkoły mutantów, prowadzonej przez dobrego profesora Xaviera, istnieją istne obozy koncentracyjne dla ludzi obdarzonych mocami oraz instytucje, w których zmienia się ich w posłuszną broń biologiczną. O ile komiksy są w pewien sposób odkrywcze, o tyle nie da się powiedzieć tego samego o wymienionych tu powieściach. Obie są po prostu wtórne i nie można temu w żaden sposób zaprzeczyć. Bohaterowie stanowią istną kalkę mutantów z komiksów Stana Lee i serii filmów kinowych, opisane wydarzenia również nie mają w sobie nic oryginalnego. Czy wobec tego można sobie darować taką lekturę? Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, czego się oczekuje po książce. Jeżeli lekkiej, niezobowiązującej rozrywki, to śmiało można po nią sięgnąć. Jest dobrze napisana i nie zmusza człowieka do myślenia.

Książka „Michael Vey, więzień celi nr 25”, poprzedzająca powstający film pod tym samym tytułem, została wydana w raczej sztampowej oprawie, typowej dla tego typu książek – poprawnej, z chwytliwą grafiką dość dobrze pasująca do treści, ale nie porywającej. Duża czcionka ułatwia czytanie, podobnie jak układ tekstu, przejrzysty, a jednocześnie niejako pomagający budować napięcie. Ogólnie jest to dobry prezent dla młodego czytelnika, zwłaszcza gdy lubi on „superbohaterskie” komiksy.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska

Ocena: 3/5

Tytuł: „Michael Vey, więzień celi 25”

Autor” Richard Paul Evans

Język oryginału: angielski

Okładka: miękka

Liczba stron: 362

Rok wydania: 2013

Wydawnictwo: Fabryka Słów

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *