„Twierdza Kimerydu” Magdaleny Pioruńskiej pod względem gatunkowym jest zadziwiającą hybrydą science fiction, dystopii, YA i sagi rodzinnej.
Afryka. Anna Guitereez, antropolożka, ucieka z Miasta Krokodyli po krwawym stłumieniu konferencji asymilacyjnej. Trafia do Twierdzy Kimerydu, miasta formalnie pozostającego pod władzą Cesarstwa Europy, ale w rzeczywistości rządzonego przez Teobalda Elasmosa. Twierdza Kimerydu ma coś, co fascynuje cesarstwo – hybrydy ludzi i dinozaurów. Udzielenie schronienia Annie to pierwszy krok do wybuchu wojny.
Głównymi bohaterami powieści są Tyrs, Tycjan i Tulia/Tuliusz. Dziewiętnastolatki, których lepiej od wieku i problemów szkolnych (choć takowe też mają) definiuje to, że są udanymi mutacjami genetycznymi. Różnie radzą sobie z własną odmiennością. Najciekawszą postacią wydaje się rozbity na dwie osobowości Tuliusz, bohater, z jakim nie zetknęłam się dotychczas w polskiej fantastyce. Wprowadza on do powieści wątki queerowe.
Pioruńska zdecydowała się na narrację pierwszoosobową, prowadzoną z punktu widzenia czterech postaci – Tyrsa, Tycjana, Tulii/Tuliusza i Anny (plus mały bonus na końcu). Barwna galeria niejednoznacznych bohaterów to jedna z największych zalet powieści.
Jak to często w fantastyce bywa, świat przedstawiony to tylko sztafaż. „Twierdza Kimerydu” niesie ze sobą konkretne i jasne przesłanie. To przede wszystkim opowieść o tolerancji, odmienności, wykluczeniu i radzeniu sobie z ostracyzmem przez konkretne jednostki. W świecie „Twierdzy Kimerydu” jest to odmalowane w sposób wyjątkowo dosadny, gdyż trudno o wyraźniejsze wykluczenie ze społeczności niż poprzez mutację genów człowieka z innym gatunkiem, w tym konkretnym przypadku – z dinozaurami. Żaden z młodych bohaterów nie wybrał sobie takiego życia, ale ponosi konsekwencje decyzji podjętych przez innych.
I tu dochodzimy do motywu, który przewijał się przez wcześniejszą twórczość Pioruńskiej, a w „Twierdzy Kimerydu” powraca po raz kolejny – buntu. Bohaterowie nie godzą się na zastaną rzeczywistość, lecz próbują ją zmienić, podważyć to, co niepodważalne. Nawet jeżeli wiąże się to z rzuceniem wyzwania światowej potędze.
Cesarstwo Europy jest tworem, który odwołuje się do tradycji wielkich imperiów, kierujących się zasadą: „dziel i rządź”. Nie jest przypadkiem, że jego władca nosi imię Brytanika, zamordowanego syna cesarza Klaudiusza. Nawiązań do tradycji Imperium Rzymskiego jest zresztą w powieści więcej.
Cesarstwo ingeruje we wszystkie dziedziny życia, od rzeczy tak błahej jak imiona nadawane w Afryce po cenzurę, propagandę i manipulację, które są niezwykle skuteczną bronią w walce o rząd dusz. A gdy te środki zawodzą, nie waha się użyć siły. Jednostki i narody nie mają żadnych praw. I to nie tylko w Afryce, np. Polskę zamieniono w jeden wielki obóz koncentracyjny, gdzie ludzie są wykorzystywani jako króliki doświadczalne w kosmetologii i farmaceutyce.
„Twierdza Kimerydu” to także zapis gry o tron, która toczy się wszędzie tam, gdzie żyją ludzie, i nigdy się nie kończy. Imperia mają to do siebie, że wcześniej czy później upadają, a wprowadzany przez nie pax romana nie trwa wiecznie. Póki jednak cesarstwo jest potęgą, na dworze tworzą się koterie zaciekle walczące o wpływy i względy władcy. Nie inaczej jest w powieści Pioruńskiej. Tutaj także mamy do czynienia z intrygami na najwyższych szczeblach władzy, z walką o sukcesję na czele.
Autorka stopniowo wprowadza czytelnika w wymyślony przez siebie świat wraz z rozwojem akcji. Jest to dopiero początek historii, więc wiele rzeczy pozostaje zakrytych. O geopolityce nie wiemy zbyt wiele. Na razie można założyć, że świat podzielony jest na „bloki”, bo państwami tych tworów nazwać nie można – Cesarstwo Europejskie, Sowieci, Majowie, Aztekowie, Inkowie. Więcej dowiemy się zapewne w kolejnych częściach.
Nie polecałabym książki Pioruńskiej młodszym czytelnikom z uwagi na sporą ilość wulgaryzmów (nieraz zupełnie niepotrzebnych) oraz zahaczanie o kontrowersyjne kwestie, m.in. pedofilii czy prostytucji dzieci.
Wspomnę jeszcze o szacie graficznej „Twierdzy Kimerydu”, której autorką jest Anna Niemczak. Oprócz przyciągającej wzrok okładki w środku znajdują się kolorowe wstawki komiksowe. Są klimatyczne i świetnie oddają ducha opowieści.
Gdybym miała podsumować książkę Pioruńskiej jednym słowem, określiłabym ją jako „barwną”. Miks gatunków, które pozornie do siebie nie pasują, ciekawi bohaterowie, a wreszcie zupełnie poważne przesłanie opowieści, które łatwo jest dopasować do współczesnych czasów – oto największe zalety „Twierdzy Kimerydu”.
Barbara Augustyn
Autor: Magdalena Pioruńska
Tytuł: „Twierdza Kimerydu”
Wydawnictwo: Fundacja Szuflada/ Wydawnictwo Novae Res
Liczba stron: 443
Data wydania: 2017
2 komentarze