Fatamorgany pani Quero (Sanmao: Saharyjskie dni)

Z niemałym zainteresowaniem sięgnęłam po autorkę, po której śladach depczę codziennie, będąc emigrantką na Wyspach Kanaryjskich – jak kiedyś ona. Teraz, niecały kilometr od miejsca, w którym pochowany jest José Maria Quero y Ruiz, próbuję napisać o Saharyjskich dniach Sanmao coś, co raczej nie będzie ich recenzją.

Pierwsze polskie wydanie zbioru tekstów poświęconych okresowi, kiedy tajwańska pisarka mieszkała w Saharze Hiszpańskiej (dziś Zachodniej), z pewnością zasługuje na uwagę współczesnego czytelnika jako narracja autobiograficzna, uzupełniona przeszło czterdziestoletnią warstwą kontekstów. Najważniejszym z nich jest tragiczna śmierć Joségo, do której doszło trzy lata po ukazaniu się drukiem Saharyjskich dni. Zapiski z wielkiej pustynnej przygody, jaką miał być pobyt na Saharze, stały się świadectwem o człowieku, który odszedł zupełnie nie w porę, w sposób trudny do zaakceptowania (zupełnie jak samobójcza śmierć Sanmao). Drugim ważnym kontekstem jest zmierzch hiszpańskiego kolonializmu i nierozstrzygnięty do dziś status Sahary Zachodniej. Jeszcze innym, wyciągniętym z zupełnie innej puli, kontekst współczesnego podróżopisarstwa, zwłaszcza internetowego, któremu Sanmao mogłaby patronować.
Zacznę od końca. Echo Chen, bo tak brzmi prawdziwe imię pisarki, prowadzi narrację pierwszoosobową, nie usiłując obiektywizować swojego doświadczenia. Całość przybiera formę gawędy, relacji zdawanej pod wpływem wciąż jeszcze żywych emocji. Sanmao, jaką poznajemy podczas lektury Saharyjskich dni, jest kobietą o dużym temperamencie, niekonwencjonalną i niezależną, dziewczyną albo nawet dziewczynką w ciele trzydziestoletniej kobiety. W tomie znajdziemy znamienną anegdotę, według której właściciel mieszkania Sanmao uważa ją za mniej więcej rówieśniczkę swojej dziesięcioletniej córki (s. 39):

— Ma pan bardzo ładną żonę — powiedziałam.
— A to dziwne — odpowiedział — moja żona przecież nie była u pani.
— A ta taka nieco przy sobie kobieta to kto?
— A! To moja najstarsza córka, Guka. Ma dopiero dziesięć lat.
Zatkało mnie. Guka była bardzo dojrzała jak na swój wiek. Wyglądała na trzydzieści lat. Nie mogłam uwierzyć.
— A pani też ma coś koło dziesięciu lat? Może się pani zaprzyjaźnić z moją córką.
Podrapałam się zażenowana po głowie, nie wiedząc, jak mu powiedzieć, ile mam lat.

Kontekstem anegdoty jest co prawda sytuacja kobiet i dziewczynek Sahrawi, jednak kreacja głównej bohaterki rzeczywiście nadaje jej cechy właściwe bohaterom dziecięcym: dystans do niezrozumiałego i niejednokrotnie absurdalnego świata dorosłych (Sanmao jako jedyna Azjatka pośród Hiszpanów i ludów pustyni może sobie na niego pozwolić wobec wszystkich grup etnicznych), skłonność do bezpośrednich, krytycznych sądów oraz do płatania dziecięcych figli (np. w rozdziale dotyczącym chińskiej kuchni albo prawa jazdy). Zgodnie z tą doprawioną dowcipem konwencją, niebezpieczne albo nieprzyjemne sytuacje pod piórem Sanmao zmieniają się w przeważnie zabawne lub zdumiewające przygody, choć im dalej brniemy w Saharyjskie dni, tym więcej pojawia się tematów, do których nie pasowałaby ta żartobliwa maska (o czym za chwilę).

Zanim wydane zostały we wspólnym tomie, część spośród tekstów publikowana była w tajwańskiej prasie. Czytając Saharyjskie dni, wyczuwa się nieustanną pamięć o czytelniku, który za chwilę poznać ma kolejną przygodę Sanmao i Joségo. Odnoszę wrażenie, że autorka doskonale odnalazłaby się w erze nowych mediów, interaktywnych relacji z odbiorcą, natychmiastowego transferu codziennych wrażeń. Wyobrażam ją sobie ze smartfonem, zastepującym jej aparat fotograficzny, z którym chętnie się poruszała, o ile mogła sobie pozwolić na tę drogą w jej realiach przyjemność. Wyobrażam sobie jej bloga podróżniczego, konto na Facebooku, gdzie chwali się kolejnymi meblami z upcyklingu, może Instastory, a w niej wszystko to, co zaintrygowało ją lub rozbawiło na Saharze, sceny z życia codziennego, osobistego – dokładnie tak, jak w Saharyjskich dniach. Sanmao jest zafascynowana ludźmi, prowadzi dom otwarty, zawiera przyjaźnie niezależnie od przynależności etnicznej i pozycji społecznej, rozdaje innym to, co ma, nieraz nie mogąc się opędzić od gości. Jako autorka, zwracając się do czytelnika, nie zapomina o dynamice wypowiedzi, przeplatając ją obficie dialogami, czasami dosadnymi kolokwializmami (np. s. 307: „Gdy jadłam drugi szaszłyk, dwie hiszpańskie wieśniary ni stąd, ni zowąd zaczęły ordynarnie drzeć mordę”), zupełnie jakby słuchacza swoich pustynnych opowieści miała przed sobą. Jak dowiadujemy się z przedmowy, już po powrocie do kraju wiele godzin dziennie spędzała, odpisując na listy czytelników, wierzę więc, że czerpała ogromną ilość energii z kontaktu z drugim człowiekiem.

Miejsce i czas powstania tekstów nie pozwalają jednak na całkowite pominięcie lub obrócenie w żart ciemnych stron saharyjskiej rzeczywistości. W pogoni za przygodą Sanmao i José zdecydowali się zamieszkać na ziemi o wyjątkowo niesprzyjającym klimacie, w warunkach cywilizacyjnie odbiegających od Tajwanu, Hiszpanii, Niemiec czy USA, gdzie wcześniej zamieszkiwała Sanmao. Co więcej, Sahara Hiszpańska była w tym czasie u progu wojny. Część ludności Sahrawi domagała się niepodległości, uniezależnienia od Hiszpanii, jednak tuż po wycofaniu się kolonizatorów terytorium to znalazło się pod okupacją marokańską, do dzisiaj nie uzyskawszy statusu odrębnego państwa. W połowie lat 70. sytuacja była gorąca jak sama pustynia i Sanmao mogła mieć uzasadnione obawy o swoje życie. W jednym z opowiadań przywołuje zdarzenie, którego bohaterem jest mały synek sąsiadów (s. 281):

— Zabiją Joségo, a potem ciebie. Najpierw zabiją Joségo, zabiją Joségo…— Uderzając mnie, śpiewał na dziecięcą nutę. Dykcję miał znakomitą, od razu zrozumiałam więc, o czym śpiewa. Uszy pękały mi od tego dźwięku, ale zaparłam się, skończyłam myć Chalifę, po czym owinąwszy go w ręcznik, zaniosłam do sypialni i położyłam na łóżku.

Rebelianci okazywali coraz większą wrogość Hiszpanom, podczas gdy wielu Sahrawi wyrażało poparcie dla idei protektoratu marokańskiego. Wiszącą w powietrzu nienawiść i grozę tamtego czasu najpełniej wypowiada Sanmao w opowiadaniu Płaczące wielbłądy. Lekki ton Saharyjskich dni zawieszony zostaje również w narracji przywołującej mord hiszpańskiego oddziału wojska na pustyni (Sierżant Sebas) oraz w Niemym niewolniku. Ten ostatni tekst traktuje o wielowarstwowości pustynnego społeczeństwa, w którym Hiszpanie odnoszą się z wyższością do Sahrawi, ci z kolei – ku ogromnemu oburzeniu chińskiej pisarki – wykorzystują do niewolniczej pracy czarnoskórych mieszkańców pustyni. W relacji Sanmao nie brak pewnej dozy naiwności, prostodusznego idealizmu, który współgra ze zinfantylizowaną kreacją bohaterki.

Pośród saharyjskich autochtonów i ich okupantów kosmopolitka Sanmao wydaje się być ucieleśnieniem człowieka Zachodu. W jej postaci trudno doszukać się egzotyki, być może nawet jej styl życia współczesnemu czytelnikowi wydawać się może mniej egzotyczny niż rzeczywistość trzydziestolatków w latach 70. w Polsce. Na Saharze azjatyckie pochodzenie czyni ją jednak obcą i wyjątkową. Połączenie dwóch perspektyw, obcości i dziecięcości, pozwala Sanmao wypowiadać głośno rzeczy, o których milczy choćby José, bardziej racjonalny i lepiej osadzony w rzeczywistości. Książkowa Sanmao nie wydaje się tym w żaden sposób zdeprymowana, przeciwnie nawet, korzysta ze swojej perspektywy przybysza z zewnątrz, aby bez skrępowania krytykować kondycję społeczną i obyczaje wszystkich otaczających ją nacji, nie oszczędzając przy tym własnego męża.

Mąż Sanmao, José Maria Quero y Ruiz, z pozoru nie jest centralną postacią Saharyjskich dni. Z lektury dowiadujemy się, że dużo czasu spędza w pracy, w kopalni fosforytu, gdzie zatrudnił się tylko po to, by Sanmao zrealizowała swoje marzenie o zamieszkaniu na pustyni. Zakochany w starszej od siebie, ekscentrycznej Chince José pierwszy przybywa na Saharę, by parę miesięcy później dołączyła do niego kobieta, która wkrótce zostanie jego żoną. Sanmao o swoim mężczyźnie pisze przeważnie z lekką przekorą, nie dopuszczając czytelnika do bardziej intymnej sfery swoich uczuć. Przykład z rozdziału o ślubie (s. 54):

José miał jedną wielką zaletę: wszystkie moje tematy, które inni wzięliby za wariactwo, w jego oczach były czymś normalnym i oczywistym. Dlatego byłam z nim szczęśliwa.

Nawet pisząc o miłości, Sanmao pozostaje nieco niekonwencjonalna, w tym przypadku nieskłonna od idealizacji. Bliski związek z drugim człowiekiem, decyzja o poślubieniu go wydają się czymś, co nie najlepiej do niej pasuje. Ślub Sanmao i Joségo jest zupełnie pozbawiony egzaltacji, para młoda – choć przejęta – pojawia się na nim w strojach dużo bardziej powszednich niż te, które mają na sobie urzędnicy i nieliczni goście. W prezencie ślubnym Sanmao dostaje od Joségo znalezioną na pustyni czaszkę wielbłąda. Po raz kolejny społeczne konwenanse ukazane są jako coś dziwnego, niewygodnego, sprzecznego z rzeczywistymi ludzkimi potrzebami.

Wrażeniu, że do Sanmao nie pasuje ślub, przeciwstawić można to, że doskonale pasuje do niej José. Swoim pragmatyzmem równoważy jej fantazję, jednocześnie doskonale dotrzymuje kroku jej spontaniczności i dzieli z nią apetyt na życie. Chociaż tajwańska pisarka obiera bardzo subiektywną perspektywę, eksponuje swoją indywidualność, bardzo często w opisywanych przez nią wydarzeniach pojawia się konstrukcja „my”, za którą w oczywisty sposób kryje się José. Pan i pani Quero roztaczają wokół siebie aurę niezwykłej witalności, pomimo codziennego trudu, który zafundowali sobie życiem na pustyni. Trudno nie odnieść wrażenia, że jest tak, jak Sanmao napisała w odręcznej dedykacji na zdjęciu przedstawiającym ją i jej męża idących w abajach przez piaski pustyni: pod niebem Sahary są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Istotny jest fakt, że dedykacja powstała już po śmierci Joségo. Opuściwszy pustynię, państwo Quero osiedlili się na Wyspach Kanaryjskich, gdzie w 1979 roku José uległ wypadkowi podczas nurkowania. Małżeństwo zawarte na Saharze trwało sześć lat, nim rozpłynęło się jak fatamorgana.

Lekka, dowcipna proza Saharyjskich dni nosi piętno tragizmu. Z poprzedzającego utwór tekstu O Sanmao słów kilka, którego autorstwo przypisane jest enigmatycznie członkom rodziny Sanmao, dowiadujemy się, że po śmierci Joségo i powrocie do kraju nie było już w jej życiu tak ważnej osoby. Otoczona rodziną i przyjaciółmi pisarka poświęciła się pracy, nie przykładając dużej wagi do honorariów, nie dbając o zawartość lodówki, paląc papierosa za papierosem. Z polskiego wydania Saharyjskich dni nie dowiemy się, że po niespełna dwunastu latach od śmierci Joségo Echo Chen popełniła samobójstwo, powiesiwszy się w na rajstopach w tajpejskim szpitalu, w którym badała się na obecność nowotworu. Miała wtedy czterdzieści siedem lat.

Pisarka, która urzekła czytelników w swoim kraju dodającymi skrzydeł opowieściami, jest postacią inspirującą i intrygującą. Jej odwaga, głód życia i serdeczność wobec ludzi składają się na obraz kobiety o ogromnej sile. Ze źródeł biograficznych wyłania się jednak brakująca część tego obrazu: Sanmao przytłoczona żałobą, nieradząca sobie z ciężarem negatywnych emocji. Saharyjskie dni to tylko skrawek historii Echo Chen. Jeśli potraktujemy je jako dzieło autonomiczne i skończone, edycja Kwiatów Orientu będzie dobrą propozycją dla czytelnika oczekującego przyjemnej, niezobowiązującej lektury. Wydaje mi się jednak, że warto dostrzec w Saharyjskich dniach przedsmak większego wyzwania literackiego, zaproszenie do intrygującej biografii autorki, do kultur zachodnioafrykańskich, do literatury Tajwanu i historii hiszpańskich podbojów terytorialnych.

Tytuł: Saharyjskie dni

Autor: Sanmao

Wydawnictwo: Kwiaty Orientu

Rok: 2018

About the author
doktorantka literaturoznawstwa US, absolwentka psychologii US. Na portalu Szuflada redaguje dział Literatura Świata, przez słowo „świat” rozumiejąc nie tylko zróżnicowaną przestrzeń, lecz miejsce burzliwego i mało romantycznego współżycia kultur podporządkowanych wspólnej, ludzkiej naturze. Interesuje się między innymi literaturą postjugosłowiańską oraz recepcją Bałkanów w literaturze polskiej, regionalizmem, geopoetyką, postkolonializmem. Publikuje tu i ówdzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *