EPITAFIA – Andrzej Monastyrski

SZUFLADA poleca:

am

Do wieczności się trafia

Również przez epitafia.

Pierwszego Maratończyka

Biegł, biegł –

I legł.

 

Kochliwej

Rodzina tu ją pochowała,

By wreszcie się ustatkowała.

 

Pijanego kierowcy

Pięćdziesiątka w żołądku, na liczniku setka

Ostry zakręt – i leży tu facet , jak betka.

 

Palącego

Palił i palił, bez liku.

Wykończył go rak przełyku.

 

Dyrektora

Przyszła wreszcie pora

I na dyrektora.

 

Gderliwej teściowej

Dziękuję Ci za to, dobry Boże Panie,

Żeś mi zabrał teściową na Wieczne Gderanie.

 

Ojca bandyty

Wysłał go własny synek

Tu, na wieczny spoczynek.

 

Obżartucha

Żarł, a nie jadł,

Dlatego padł.

 

Słabego aktora

I na swym pogrzebie

Też nie przeszedł siebie…

 

Agenta

Był agentem, donosił wszędzie.

Niechaj mu teczka lekką będzie.

 

*** Teksty pochodzą ze zbiorków przygotowanych przez autora do wydania drukiem.

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *