Dobranoc, panie Lenin! Good bye ZSRR! – Tiziano Terzani

 

Nadzwyczajna podróż i niezwykła książka, w której Tiziano Terzani zdołał uchwycić moment ostatecznego upadku radzieckiego mocarstwa. To relacja na żywo z tego przełomowego wydarzenia, ale również bujna galeria najrozmaitszych postaci, osobliwy opis różnorodnych kultur, opowieść o legendarnych miastach, a także nieznanych, pozostawionych na marginesie historii miejscach, ukazująca jednocześnie ślady przeszłości i zwiastuny nowej ery.

Tiziano Terzani jest jednym z tych reporterów, którym udało się zyskać światową sławę. Jego życie samo w sobie przypomina dobrze napisaną książkę. Urodził się we Włoszech, studiował w kilku europejskich miastach, przez pewien czas mieszkał w Stanach Zjednoczonych, później jednak związał się z Azją, która – jak wielokrotnie pisał – była jego największą miłością.

Tarzani wiele lat pracował jako dalekowschodni korespondent wojenny „Der Spiegel”. Był świadkiem krwawych rewolucji, wojen i zamachów stanu. Widział jak upada Sajgon, jak rozpada się związek radziecki, i jak w Birmie do władzy dochodzi junta. Relacjonował także wojnę w Zatoce Perskiej, później także w Pakistanie i w Afganistanie. Nigdy jednak się stwarzał wokół siebie legendy „człowieka, który się kulom nie kłania”. Jego biografowie nie mają w czym grzebać. Wygląda na to, że w jego przypadku – choć często porównuje się go do Ryszarda Kapuścińskiego – nie ma fiction i non-fiction. Dziennikarstwo Terzaniego sytuuje się na przeciwległym biegunie do reporterskiego pisarstwa Oriany Falacci. Im Falacci agresywniej budowała swoją legendę, tym bardziej Tarzani skupiał się na duchowej stronie życia. Gdy ona pisała teksty pełne nienawiści wobec islamu i muzułmanów oraz atakowała swoich rozmówców nie oglądając się na to kim są, on starał się ich przede wszystkim zrozumieć i zapomnieć o swoim europocentrycznym widzeniu świata.

W ostatnich latach życia, gdy zmagał się z ciężką chorobą, reporterskie podróże zamienił na azjatyckie wyprawy wgłąb siebie. Poszukiwał pociechy i mądrości we wschodniej filozofii. Upodobnił się zresztą do hinduskich mistrzów – zapuścił długą, białą brodę. Ze wszystkich zdjęć z tego okresu uśmiecha się dobrotliwie, zupełnie jakby wiedział więcej…

Podczas pracy nad jedną z książek spotkał wróżbitkę, która przepowiedziała mu niebezpieczeństwo związane z katastrofą lotniczą. Podała rok, w którym powinien wystrzegać się latania. Długo ignorował jej radę, ale gdy nadszedł feralny rok, zaczął odczuwać niepokój. Jego życie gwałtownie się zmieniło, gdy podjął decyzję, że przez kilka najbliższych miesięcy nie wsiądzie do „metalowego ptaka”. Stał się „korespondentem naziemnym”. Przemierzał Azję i Kaukaz tradycyjnymi środkami lokomocji. Przesiadł się do pociągów, autobusów, podejrzanych marszrutek, na wyliniałe muły i…na własne nogi. Tak napisał książkę „Powiedział mi wróżbita”, będącą zapisem tej przymusowej wędrówki.

„Dobranoc, panie Lenin” to fragment dziennika, który Tarzani nieustannie prowadził podczas wszystkich swoich podróży. Opisane w nim wydarzenia obejmują śmierć „czerwonego niedźwiedzia”. Rozpad Związku Radzieckiego, gorbaczowska pierestrojka, zastała Terzaniego w Chabarowsku 16 sierpnia 1991 roku.  Przez kolejny miesiąc uzbrojony w swoje – jak je nazywa – „przenośne biuro”, na które składała się maszyna do pisania, gruby zeszyt i aparat fotograficzny, przemierzył Syberię, Kazachstan, Kirgizję, Uzbekistan, Turkmenistan i kraje zachodniego Kaukazu: Azerbejdżan, Armenię i Gruzję.

Wprawne oko Terzaniego wyłapało absurdy życia codziennego w walącym się ZSRR. Sprawnie działająca przez siedemdziesiąt lat machina zatrzymała się w bezruchu. Od Moskwy po Kaukaz nastąpił paraliż – w Gruzji ulice wyludniały się po zmierzchu – brakło żarówek, gdyż te były produkowane w Armenii, z kolei Armenia nie miała dostępu do ropy (ludzie przesiadają się na rowery), tej pod dostatkiem było w sąsiednim Azerbejdżanie, ale z przyczyn politycznych nikt nie może jej zakupić. Na terenie całego byłego ZSRR brakuje prozaicznej rzeczy, jaką jest mydło do golenia, wszyscy więc zapuszczają brody. Towarem deficytowym jest też papier toaletowy. Tak wygląda upadek Imperium od środka. Zupełni inaczej niż z zewnątrz.

„Dobranoc…” to zapis klęski wielkiego mocarstwa i systemu, który miał być nieśmiertelny. Wszystko jednak z perspektywy „małych poddanych”. Umarł król, burzy się pomniki! Nie ma chleba? Jedzmy ciastka!

Nie sposób się od tej książki oderwać. Kaukaz wydaje się dzięki niej na wyciągnięcie ręki a problemy Tatarów, Kirgizów czy Azerów jakoś dziwnie znajome. Najmniej w tej książce jest Rosjan. Ciekawe dlaczego? Czyżby byli już wówczas zajęci budową nowej rzeczywistości?

„Dobranoc…” to kawał wielkiej historii, który czyta się jak powieść. Odetchnęłam z ulgą, że nie ma tu moralizatorstwa, europejskiej buty i obrzydliwego poczucia wyższości, jakie często można znaleźć u reporterów i korespondentów wojennych. U Terzaniego jest za to ciekawość, ciekawość i jeszcze raz ciekawość. I wielka osobowość Terzaniego.

Agata Jawoszek

Autor: Tiziano Terzani

Tytuł: „Dobrano, panie Lenin!”

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 576 stron

Data wydania: 2011

About the author
Agata Jawoszek
rocznik `83, absolwentka slawistyki, obroniła doktorat z literatury bośniackich muzułmanów, specjalizuje się w kulturze krajów bałkańskich, czyta zawsze i wszędzie, najchętniej kilka książek na raz; ma słabość do sufizmu i sztuki islamu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *