Bond-Music

Z niecierpliwością czekałem na nowego Bonda. Nie dlatego, żebym chciał obejrzeć – zdecydowanie nie należę do fanów tego typu produkcji. Próbowałem kilkukrotnie się przełamać i obejrzeć kilka produkcji, zarówno starszych, jak i nowszych. Nic z tego. Filmy z tej serii są jak dla mnie strasznie nudne i naciągane. Choć jestem w stanie zrozumieć miliony fanów, czekających z utęsknieniem na kolejną część.

Ja akurat nie czekam na film tylko na to, co w Bondach lubię najbardziej, czyli piosenkę promującą film. O ile filmów nie trawię to utwory wykonywane przez największe gwiazdy i robione przeważnie w charakterystycznym, bondowym stylu wręcz uwielbiam. Oczywiście nie wszystkie, bo i nie wszystkie były udane. Z reguły jednak każda kolejna piosenka staje się hitem, choć bywa że i wymuszonym. Nie należy przecież zapominać, że jest to po prostu jeden z elementów promujących film. Ale działa tu również sprzężenie zwrotne – skoro ma promować film, nie może być zrobiony byle jak.

Jak wypada tegoroczny hit, czyli „Skyfall” w wykonaniu Adele? Muszę przyznać, że całkiem, całkiem. W moim prywatnym rankingu w pierwszej piątce się nie znalazła, ale już w dziesiątce jak najbardziej. Przyjemny, melodyjny kawałek i oczywiście charakterystyczny muzyczny motyw, no i wokal Adele, która tym razem postarała się nie „skrzypieć” wokalnie, jak to w niektórych utworach własnych jej się zdarzało.

A zaczęło się wszystko od filmu „Dr. No” i tego właśnie charakterystycznego motywu muzycznego, skomponowanego i zagranego przez Johna Barry i jego orkiestrę. Ten instrumentalny utwór wytyczył drogę kolejnym utworom, które – choć komponowane przez artystów grających różne odmiany muzyki – w tym przypadku dostosowywały się klimatem do ducha serii. „James Bond Theme” z pierwszego filmu serii zajmuje piąte miejsce na liście moich ulubionych „bondowych” utworów.

Nie wiem, dlaczego tak jest, ale uważam, iż prawie wszystkie kawałki śpiewane przez mężczyzn są kompletnie nieudane. Jakieś takie mdłe, nijakie. Prawie wszystkie, gdyż na miejscu czwartym mojej  prywatnej listy znajduje się utwór „Live and let Die” z filmu pod tym samym tytułem, wykonywany przez Paula McCartneya oraz The Wings. Z tym, że na miejsce czwarte zasługuje nie tyle oryginał, co doskonały, dynamiczny cover tej piosenki wykonany przez Guns’n’Roses.

A na miejsce trzecie zasłużyła babcia Tina. „Goldeneye” w wykonaniu Tiny Turner jest wspaniałym, typowo „bondowym” kawałkiem. Charakterystyczny głos Tiny wspaniale harmonizuje z muzyką, tworząc naprawdę imponujące, klimatyczne dzieło.  Ciekawostką jest fakt, iż jego kompozytorem jest niejaki Bono oraz The Edge z zespołu U2.

Miejsce drugie to znów wspaniały klimacik i dla odmiany nieco spokojniejszy utwór. Sheryl Crow zrobiła z „Tomorrow Never Dies” wspaniałą, muzyczną perełkę obok której trudno przejść obojętnie. Kawałek niby spokojny, ale wpędzający słuchacza w niepokojący, intrygujący nastrój. Co ciekawe, to jedne z nielicznych filmów o agencie 007, który ma inną piosenkę otwierającą, a inną kończącą film.

I wreszcie numer jeden, czyli utwór, którego sam początek już przyprawia o dreszcze, a potem jest tylko lepiej. W dodatku ma świetny, z jednej strony nawiązujący do filmu, ale z drugiej będący samodzielnym dziełem teledysk. Chodzi mi oczywiście o „The World Is Not Enough” w wykonaniu zespołu Garbage. Choć ich muzyka nie przypadła mi do gustu, w tym utworze zakochałem się od początku.

Dla Adele w tej piątce nie znalazło się miejsce, jednakże jest to lista jak najbardziej subiektywna. Być może w Waszych rankingach znajdzie się wyżej, być może nawet na pierwszym miejscu. Gusta muzyczne są różne i różniste, jak wiadomo.

Do następnego Bonda!

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *