Bajarz z Marrakeszu – Joydeep Roy-Bhattacharya

Bajarz-z-Marrakeszu_J-Roy-Bhattacharya,images_big,17,978-83-6353-102-7Ostrzegam: to nie jest książka dla wszystkich. Wielu może zirytować, rozczarować, znużyć… Będąc nieprzygotowanym na lekturę czegoś tak odmiennego od naszej, europejskiej literatury można (niesłusznie!) wziąć „Bajarza z Marrakeszu” za filozoficzny bełkot o niczym, ot, gadanie dla samego gadania… Nie zachęciłam Was? Ominiecie tę pozycję szerokim łukiem? Trudno, Wasza wielka, niepowetowana strata. Chcę jednak wierzyć w przekorę moli książkowych i otwartość na przemierzanie nowych literackich światów. Czasem dobrze jest wyściubić nos poza własne podwórko.

Przyzwyczajeni jesteśmy do jako tako linearnych struktur narracyjnych – jest bohater, może kilku, jest fabuła, są wątki, wydarzenia, epizody. Wiemy już, że postmodernistyczna chochla zamieszała w tym uporządkowanym literackim świecie – czytujemy powieści powykręcane, fragmentaryczne, zawiłe, łączące kilka gatunków, stylów, tematów. Ba, znamy nawet z zamierzchłych czasów powieści szkatułkowe, w których każdy kolejny wątek otwiera nową historię i tak bez końca, bez końca…

A mimo to zetknięcie z literaturą ze świata arabskiego, czy też ze wschodniej tradycji i kultury, nieodmiennie budzi w nas lekkie zmieszanie i konsternację…” Jakieś to wszystko takie hiper-zmysłowe, te miłości jakieś nierozumne, ten sposób opowiadania taki rozwlekły, dziwny, jakby czas nie istniał, jakbyśmy na lekturę mieli sto lat…I po co komu te traktaty mistyczne o istocie piękna, miłości, wiary?” – Tak często myślimy, prawda?

„Bajarz z Marrakeszu” to właśnie taka – według naszych środkowoeuropejskich kryteriów – przydługa, zawiła, przegadana opowieść o… opowiadaniu. Żeby mieć z tej lektury przyjemność i żeby docenić jej kunszt należy porzucić te ograniczające kryteria, otworzyć się na inne, nowe i po prostu dać się porwać. Zapomnieć o naszych definicjach kiczu i piękna? Tak! Nie szukać wytłumaczenia? Tak! Nie przykładać do rzeczywistości i nie dziwić się, że nie jest „jeden do jednego”? Tak, tak, tak!

A kiedy już nam się uda, okaże się, że nurzamy się w hipnotyzującej wielogłosowej opowieści o potędze namiętności i o tym, że jednej i absolutnej prawdy nie ma, że pogonią za wiatrem jest jej poszukiwanie, co jednak nie znaczy, że jest ono pozbawione sensu. Właśnie w poszukiwaniu jest sens, w układaniu opowieści, w marzeniach, w odczytywaniu poezji codzienności (czy nasze pragmatyczne europejskie oczy i uszy są w ogóle w stanie wytrzymać takie rozemocjonowanie i egzystencjalną namiętność?).

Zatem siadamy przy ognisku bajarza, patrzymy jak rozsypuje swoje patyczki, z których odczyta przebieg opowieści, przyglądamy się twarzom zgromadzonych, smakujemy marokańską herbatę z miętą, słuchamy…

Była sobie niezwykła, albo właśnie całkiem zwyczajna para kochanków, która pewnej obfitującej w złe znaki nocy, zaginęła. Zbrodnia z miłości? Ukartowana mistyfikacja? Pisana na piasku Sahary romantyczna historia bez zakończenia? A może wytwór fantazji ludowego opowiadacza z marokańskiego placu Dżama al – Fna?

Kto zna odpowiedź? Może nikt…poza bajarzem z Marrakeszu.

Agata Jawoszek

Tytuł: Bajarz z Marakeszu

Autor: Joydeep Roy-Bhattacharya

Wydawnictwo: Lambook

Rok wydania: 2013

Stron: 271

About the author
Agata Jawoszek
rocznik `83, absolwentka slawistyki, obroniła doktorat z literatury bośniackich muzułmanów, specjalizuje się w kulturze krajów bałkańskich, czyta zawsze i wszędzie, najchętniej kilka książek na raz; ma słabość do sufizmu i sztuki islamu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *