Zmierzch bożyszcza – Michel Onfray

Współczesna, szeroko pojęta nauka nie jest w stanie uwolnić się od Freuda. Psychoanaliza na dobre zagościła nawet w literaturoznawstwie i często sama, pisząc recenzje różnych tekstów, korzystam z jej spuścizny. Nie da się ukryć, że Freud zrobił niezwykle znaczący krok w naszej kulturze i teraz tylko potrafimy się albo od jego teorii odcinać, albo podążać nią. Nie da się jednak jej pominąć. Na temat samego Zygmunta F. powstało wiele tekstów, które w bardziej lub mnie znaczący sposób wiązały jego życie z jego teoriami. Michel Onfray „Zmierzchem bożyszcza” wywołał burzę, starając się zdemaskować psychoanalityka, opierając się na jego naukach, a także dokumentach prywatnych (takich jak chociażby listy).

Freud nie jest przyjacielem kobiet. Fakt, że otworzył drogę do rozmowy na temat seksualności kobiet, nie wyklucza kwestii, że kobiecy rozwój psychiczny postrzegał jedynie w kontekście kompleksu  kastracyjnego (braku penisa). Dziś wydaje nam się to i oburzające, i zarazem śmieszne, że płeć żeńska jest gorszą wersją męskiej, uboższą.  A teorie o zazdrości wynikającej właśnie z tego braku są jedynie dowodem na chęć utrzymania w tamtym czasie dość silnie zakorzenionej hierarchii płci.

A co z tym wszystkim zrobił Onfray? Na samym początku swej książki wspomina, w dość interesujący i gawędziarski sposób, jak to jako młody chłopiec odkrywał filozofię, by dość szybko ustanowić dla siebie trójcę: Nietsche, Freud, Marks. Mówi tu także o tym, dlaczego jednego ze swoich ukochanych i wybranych myślicieli niemalże zrzuca z piedestału: „ Psychoanaliza (…) jest uzasadnioną i prawdziwą dziedziną wiedzy dopóty, dopóki odnosi się do Freuda i nikogo poza nim”. I to właśnie w swojej książce chce opowiedzieć i udowodnić nam Onfray, twierdząc przy tym, że wcale nie zamierza „zniszczyć Freuda, wymazać go z pamięci czy też unieważnić, osądzić, upokorzyć albo ośmieszyć”.

Nie do końca mu się to jednak udaje. Maluje bowiem dość oczywisty i niezbyt pozytywny obraz psychoanalityka – kokainisty, pragnącego sławy i pieniędzy cynika, zrzędy. Freud to także mężczyzna obsesyjnie pragnący swojej matki i nienawidzący ojca. Onfray zresztą bardzo dużo miejsca w swych wywodach dotyczących ojca psychoanalizy poświęca na jego seksualność, co swoją drogą przypomina skoncentrowanie się w swoich badaniach w tym temacie także samego Freuda. Autor wspomina więc o okrutnych sposobach leczenia pacjentów z onanizmu, zarzuca mu homofobię, oskarża o molestowanie córek (co wydaje się dość niebezpiecznym i bezpodstawnym tropem).

„Zmierzch bożyszcza” jest zapewne głębokim studium nad życiem naukowym i prywatnym Freuda, ale nie da się ukryć, iż studium to ma z góry określony cel i tezę, którą chce udowodnić. Na pewno jest to ciekawe, inne spojrzenie na psychoanalizę, ale nie może być podstawą do wyciągania wniosków na jej temat w ogóle. Nie można bowiem tej książki czytać bez podstawowej wiedzy na temat Freuda i jego nauk. Można natomiast potraktować ją  jako fascynujący przyczynek do dyskusji.

Anna Godzińska

Tytuł: „Zmierzch bożyszcza”

Autor: Michel Onfray

Wydawnictwo: Czarna Owca

Ilość stron: 499

Data premiery: wrzesień 2012

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *