Zło martwe podwójnie czyli Evil Dead razy dwa

Moda na remake’i nie słabnie. Od szeregu lat pokazują się nowsze wersje starszych, choć jeszcze nieszczególnie wiekowych filmów. Były już m.in. powtórki „Omenu”, „Amityville”, „Halloween”,„Koszmaru z ulicy Wiązów”, „Piątku 13-tego”, co więcej przed nami kolejny (!) remake „Carrie”. Odświeżanie starych horrorów na ogół im szkodzi, zwykle najbardziej cierpi na tym nastrój, nawet pomimo bardziej zaawansowanych efektów specjalnych – a może właśnie przez nie.

Jeśli za ponowne zrobienie filmu bierze się ta sama ekipa, która doprowadziła do powstania oryginału, zmniejsza się prawdopodobieństwo „zepsucia” pierwowzoru. Z drugiej strony po co kręcić dwa razy to samo? Doszło do tego, że fanów gatunku napawają grozą coraz to nowe doniesienia o planowanych remake’ach. W oglądaniu tychże przeszkadza zwykle sentyment żywiony do oryginałów, nierzadko pierwszych horrorów oglądanych w życiu.

Evil_Dead_Poster_Red_2_20_13
nowe

Kinowa nowość pt. „Evil Dead” („Martwe zło”) należy do powyższego rodzaju. To remake horroru z 1981 roku noszącego ten sam tytuł, swego czasu emitowanego przez TVP jako „Złośliwe demony”. Za powstanie obu filmów odpowiada jeden człowiek – znany i ceniony reżyser, scenarzysta oraz producent, Sam Raimi. Fabuły starego i nowego horroru są w zasadzie tożsame. Mamy piątkę przyjaciół planujących spędzić uroczy weekend na leśnym odludziu w wynajętej drewnianej chatce. W nowym „Evil Dead” próbowano nadać relacjom między postaciami dodatkowej głębi poprzez wprowadzenie wątku traumatycznej przeszłości rodzeństwa – Mii i Davida. Brat zostawił siostrę na łaskę i niełaskę psychicznie chorej matki. Mia nie wytrzymała presji i została narkomanką. Spotkanie z przyjaciółmi w leśnej chatce ma być początkiem odwyku, symbolem oczyszczenia i rozpoczęcia nowego życia. Bohaterowie starej wersji chcą po prostu spędzić miło czas.

evil_dead_1_poster_02
stare

Nowa wersja została wyposażona w prolog, zapowiadający jasno i wyraźnie, z jakim rodzajem zła będą mieć do czynienia bohaterowie. Stare „Martwe zło” również można posądzić o pewne obyczajowe dłużyzny, choć nie tak pogłębionej natury psychologicznej, jednak w pierwowzorze zagrożenie sygnalizowane jest zupełnie inaczej – lepiej. Operowanie światłem i dźwiękiem, niezrozumiałe wizje, których doświadcza jedna z bohaterek, dom wydający się żyć własnym życiem składają się na atmosferę tajemniczości i zagrożenia. Bardziej przekonywujący i wzbudzający grozę jest także sam sposób, w jaki zło wydostaje się na wolność. W nowym „Evil Dead” potrzeba tak naprawdę bardzo niewiele, by je obudzić. W starym od początku zostaje zasygnalizowane, że ono cały czas tam było i tylko czeka, przyczajone, by nękać śmiertelników.

edead1
nowe

Mocną stroną nowej wersji natomiast są z pewnością efekty specjalne. Makijaże i maski z 1981 zdecydowanie zestarzały się, choć ilość przelanej krwi może satysfakcjonować do dziś. W nowej wersji, obok klasycznej dwururki, idą w ruch narzędzia wszelakie – kuchenne, budowlane i ogrodnicze. Wszystkie okropności rozgrywają się na oczach widza, tu nie ma miejsca na kompromisowe ujęcia. Szkoda tylko, że prawie wszystkie najbardziej makabryczne momenty nowej wersji pokazano w zwiastunach, co niekoniecznie jest dobra reklamą, gdyż podnosi oczekiwania widzów względem filmu. Podczas seansu nowego „Evil Dead” co wrażliwsi mogą nie raz podskoczyć, gdyż straszy on głównie za pomocą zbytnio eksploatowanych w kinie grozy ostatnich lat jump scenes.

evil-dead-02
stare

Pierwsze „Martwe zło” zrodziło kultowego bohatera Asha, odtwarzanego przez Bruce’a Campbella, który przeżył kolejne dwie części, stając się kultową postacią w dziedzinie horroru. Twórcy remake’u wydają się rozumieć, że nie ma sensu (ani szansy na powodzenie) próba odświeżenia czy też stworzenia tej postaci na nowo. Nie ma zatem drugiego Asha, choć jednej osobie udało się przetrwać leśną rzeź w stanie na tyle dobrym, byśmy mogli domniemywać, że czeka nas remake drugiej części „Martwego zła”.

tumblr_ltjw6b0iaW1qzcgluo1_1280
stare – Ash

Mimo wszystko warto wybrać się na horror Sama Raimiego, jeśli bowiem odłożyć na bok sentymenty wobec oryginału, należy przyznać, że film zrobiony jest porządnie. Na pewne scenariuszowe niedociągnięcia można łatwo przymknąć oko, gdyż nowe „Martwe zło” wyróżnia się na tle innych kinowych horrorów ostatnich lat podejmujących ten sam temat. Nie nudzi, dostarcza emocji, pozwala wręcz doświadczyć swego rodzaju katharsis, gdyż każdy widz poczuje ulgę, że nie znajduje się na miejscu bohaterów. Takie właśnie odczucia charakteryzują dobry horror.

Karolina „Mangusta” Kaczkowska

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

komentarz

  1. „Odświeżanie starych horrorów na ogół im szkodzi” – nie tylko horrorów, ogólnie wszystkich filmów. Dlatego remake’ów nie oglądam. Próbowałem kilkukrotnie, ale najpóźniej po kilkunastu minutach mam ochotę czymś rzucić w ekran.

    Szkoda telewizora/monitora.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *