Z NICOŚCI W NICOŚĆ
ZUIHITSU, CZYLI CYKLE SZKICÓW ALBO PROZA UMIARKOWANA
Zacytujmy Eckharta: „miłowanie Boga jako nie-Boga (niht got), jak wieczne pogrążanie się (versinken) z nicości w nicość”. Seisetsu, japoński mistrz zen, powiedziałby: „Tak należy rozumieć zasadę spokoju”, picie herbaty jako nie-herbaty…
Suzuki
CYKL K
ARAMEJSKI
***
Każdorazowo podchodzi z głową do tego bogactwa jakim są zmarli. Do ciebie także, rzeźbo nagrobna, pierwsza z prawej, w alejce od wejścia w dziwnym słońcu. Udaje mu się pogodzić, ten i tamten świat, oddany jednej sztuce zabytkowego kamienia, zwielokrotnionej narracji. Cmentarzu nie umarłeś, bądź szczęśliwy z pomocą idioty, tanatologia zbawiennej architektury.
***
Lody w śmiesznym pucharze. Uprzejmie zapięty płaszczyk. Co jeszcze można spotkać w tej kawiarence. Pytanie o cenę marynarki. A przede wszystkim kogoś, kto nie ma teraz wolnej kieszeni, aby włożyć tam telefon. Kto każe powiedzieć dziecku: dzień dobry. Ale przede wszystkim nie upuszczać łyżeczki. Dziewczynie wymienić kolor. Profesorowej postawić w kącie laskę. To miejsce nigdy nie żyje własnym życiem. Sen samotnej kobiety nie musi dotyczyć wysokiej kultury. Jeśli jest snem dziennym, tak zwaną drzemką, najlepiej kiedy pozwala przestać istnieć. Bo przecież i tak wszystko wokół rozprawia o życiu z taką mocą, że wystarczy po przebudzeniu uronić jedną łzę, żeby niczego nie pamiętać w śnie po północy, gdzie wszystko wokół rozprawia o śmierci z taką mocą, że wystarczy po przebudzeniu się uśmiechnąć, żeby nic nie było jak dawniej.
***
Glonocuchnące łodzie – z dymem smażonych ryb. Atrakcje wieloletnich wakacji zamienione w podróż do krainy dzieciństwa, spoza rozwieszonych sieci.
***
Szyje kobiet, odchylone w jedną to w drugą stronę, mają w sobie tyle siły, jakiej nie znajdziesz w rysach twarzy, które zawsze są ci nieznane.