Wywiad muzyczny – Maciej Warda

Maciej Warda (ur. 2 kwietnia 1975 w Gdyni) – polski muzyk, basista, gitarzysta, redaktor. W zespole Farba od 2002 roku. Wcześniej od roku 1996 basista zespołu DzieńDobry Jacka Siciarka.

Ukończył studia na wydziale biologii, geografii i oceanologii Uniwersytetu Gdańskiego z tytułem magistra geografii. W piśmie TopGuitar odpowiedzialny za dział testów, wywiady oraz tematy związane z gitarą basową. Od 2010 roku redaktor prowadzący specjalnego dodatku TopBass oraz portalu TopBass.pl. Prywatnie, mąż pisarki, Małgorzaty Wardy.

Bartosz Małłek: Panie Macieju co Pan robił zanim zaczął Pan grać? I jak to się stało, że sięgnął Pan po gitarę basową?

Może ta historia wyda się Panu wyjątkowa, ale proszę mi wierzyć, wielu basistów opowiadało mi tak samo swoje początki. Wszystko zaczęło się i skończyło na podwórku. Moim pierwszym instrumentem była gitara, ale kiedy tworzył się mój pierwszy podwórkowy zespół, gdzieś w okolicach 7 klasy podstawówki, był kolega, który o niebo lepiej grał na gitarze ode mnie. Siłą rzeczy oraz dla dobra sprawy musiałem więc przesiąść się na bas, który okazał się moim muzycznym przeznaczeniem. Gitary jednak nie porzuciłem i teraz ta umiejętność pomaga mi tworzyć zarysy utwory, melodie, harmonie.

B.M.: Oprócz tego, że gra Pan na basie jest Pan również dziennikarzem m.in. w piśmie TopGuitar, a do tego ukończył Pan studia na wydziale biologii, geografii i oceanologii Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku Geografia o specjalności meteorologia i klimatologia.  Ciekawe połączenie. Jak Pan potrafi pogodzić ze sobą tak różne dziedziny?

Tej mojej meteorologii nie da się połączyć w żaden sposób z graniem, czy pisaniem, no chyba, że uda mi się przepowiedzieć jaka będzie pogoda podczas koncertu. Prawda jest jednak taka, że ta fascynująca dziedzina geografii nie daje w życiu zawodowym wielkiego pola do popisu, jeśli nie chce się kontynuować naukowej kariery na uczelni. Muzyka zawsze była u mnie na pierwszym miejscu w związku z czym życie poprowadziło mnie zupełni inną drogą. Granie w Farbie oraz JOKO nie koliduje na szczęście z pracą redakcyjną i dziennikarską w magazynie TopGuitar, którą od kilku ładnych lat param się zawodowo. Te dwa zajęcia: muzyka i redakcja to przyjemne z pożytecznym, ale proszę nie pytać co jest czym, bo sam nie wiem!

B.M.: Jak wspomniałem jest Pan dziennikarzem, a prywatnie mężem pisarki  Małgorzaty Wardy. Jaki jest Pański ulubiony gatunek literacki albo ulubiona książka?

Teraz czytam głównie muzyczne biografie, w szczególności te wydawane przez Wydawnictwo Dolnośląskie i z rumieńcami na twarzy pochłaniam dwa solidne tomiszcza Kisielewskiego o muzyce. Teraz w głowie siedzi mi właśnie Kisiel z jego barwnym, wartkim piórem i niesamowitą wiedzą – czytam „w nim” o trudnej i często niezrozumiałej muzyce współczesnej jak o przygodach Tomka Sawyera! Umiejętność pisania ciekawie o sztuce jest wartością nie do przecenienia. Wcześniej miałem wiele lat by przeczytać WSZYSTKO Waldemara Łysiaka – nie wiem ile tego jest, 40, 50 tytułów? Większość Leopolda Tyrmanda i jakieś rzeczy Hłaski, Grzesiuka oraz podróżnicze Centkiewiczów, Londona, czy Fridtjofa Nansena.

B.M.: Jak wygląda praca dziennikarza muzycznego i czym różni się ona od zwykłego dziennikarstwa?

Rozumiem, że mówiąc „zwykłe dziennikarstwo” ma Pan na myśli rzeczy typu Gazeta Wyborcza, czy TVN 24. Sama praca redakcyjna różni się niewiele, w zasadzie tylko poruszaną tematyką, ale w terenie to już zupełnie inna historia. Nie bywa się na nudnych panelach, dziwnych „interwencjach” czy konferencjach prasowych polityków, ale na koncertach, imprezach i bankietach z różnych okazji i rocznic. Samo środowisko muzyków to w sumie towarzystwo wzajemnej adoracji jak każde inne, ze wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi człowieczymi atrybutami. Wszyscy jesteśmy z jednej gliny…

B.M.: Podobno fascynuje Pana tematyka z związana z UFO czy to sprawia, że literatura science fiction jest Panu szczególnie bliska?

Zupełnie nie! Nie lubię literatury science fiction, z nielicznymi wyjątkami Lema, Orwella lub Huxleya. Co do zjawiska UFO to powiem tak: jest ono niezbadane, ale potwierdzone. Nie twierdzę, że wiadomo na 100% że UFO równa się ET (Extraterrestrial Life), ale jest to prawdopodobna, poparta wieloma obserwacjami i przesłankami materialnymi hipoteza. Generalnie jest to temat do drwin i uśmiechów z politowaniem, ale jak nie jesteś w stanie czegoś pojąć, coś przeczy prawom fizyki, ale widzisz, że dzieje się naprawdę, najłatwiej uciec w ośmieszenie tego – i po problemie 🙂

B.M.: Jak Pan kiedyś napisał „Moja żona, Małgosia, pisze bestsellery” czyta Pan książki żony i jest jej największym fanem? Czy sukcesy żony dopingują Pana do kompozycji hitów?

Na pewno nie jestem największym fanem jej twórczości, ale jestem z niej dumny jak cholera! Wszystko co osiągnęła, do czego doszła, uczyniła w pojedynkę, mając do dyspozycji tylko klawiaturę, palce i głowę na karku. Jasne, że ją wspieram, czytam i doradzam, ale to tylko marny promil jej dorobku. Z tymi hitami to na razie sfera życzeń jedynie, ale inspiracją raczej było by życie, t.zw. „real” a nie fikcja.

B.M.: Obecnie gra Pan na gitarze basowej w rockowym zespole Farba i tak już od 2002 roku. Kiedy możemy spodziewać się kolejnej płyty?

Ciężkie pytanie… Przyznam, że z kilku względów odpuściliśmy sobie wszyscy trochę Farbę… To znaczy my, członkowie zespołu. Mieliśmy do tej pory dwie roszady w składzie i wszystko wskazuje na to, że będzie trzecia. Może „świeża krew” w zespole da nam więcej wiary w siebie? Nie mówię, że nie znamy swojej wartości, bo to łatwo zmierzyć – 10 lat na rynku, setki koncertów, 3 płyty, nagrody, teledyski, miliony odtworzeń na YouTube – pod tym względem jesteśmy fenomenem, ale wciąż jest to przedsionek, wciąż, stoimy przed uchylonymi drzwiami i nie umiemy ich otworzyć na oścież. Nie chcę się tu wgłębiać w szczegóły, ale uspokajam fanów – nie odpuszczamy i mamy nadzieję, że jeszcze będzie o nas głośno.

B.M.: Farba to tylko rock czy można usłyszeć wpływy różnych gatunków muzycznych?

Jako redaktor musze powiedzieć: pop-rock. Bardziej popowo na płytach, więcej ognia na scenie. Jako muzyk, czuję, że wycinamy kawał niezłego rockandrolla – ze sceny schodzimy spoceni i wyskakani za wszystkie czasy!

B.M.: Jakiej muzyki słucha Maciej Warda na co dzień?

Ciekawe, czy Czytelnikom Szuflady mówią coś takie nazwy jak Bela Fleck and the Flecktones, Marcus Miller, George Duke, Weather Report, czy Spyro Gyra? A poza tym Katie Melua, Dave Matthews Band, Miles Davis, Stevie Wonder, Richard Bona i setka innych wykonawców.

B.M.: Jakie ma Pan plany na przyszłość? Czy zaskoczy nas Pan czymś zupełnie innym niż robił Pan do tej pory?

Książki nie piszę, solowej płyty nie nagrywam i nie wybieram się w Himalaje. Nie powinno wydarzyć się nic, czego nie można przewidzieć. Na razie wiem, że czeka mnie ciężka ale na szczęście przyjemna praca, bo póki można, trzeba pracować, bez tego nie ma rozwoju i nie ma żadnej twórczości. Poza tym zabawa i wypoczynek smakuje inaczej po pracowicie spożytkowanym dniu a inaczej po wielogodzinnym gapieniu się w sufit! Z przekonań jestem wolnościowcem, libertarianinem, więc to dla mnie naturalna kolej rzeczy.

Rozmawiał: Bartosz Małłek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *