SZUFLADA poleca:
Scintilla
Nieprzeniknione pancerze karoserii,
Odległe drgnienia powiek.
Pod nimi drzemie człowiek,
Iskra pogrążona w materii.
Przyczynie, matce bytu wszelkiego
Zdusić zechcesz dziecię przeszłości
w łonie rosnące współczesności –
tojadu ohydę ci wcieli, w postępu narosłą wymionach
Fortuna, potomka mać o niezliczonych imionach.
Harpii nie przegnasz ćmy gęstej, która pamięci
rękojeść ku tobie obróciwszy, wrazi okrutnej
mocy sztych, co wartko w płuca ściśnięte popędzi
strumieniem mar minionych – niemocy wierutnej
substancja, próżnej słabości za ułudy zmową
skupionej w ziemię bezczynu jałową,
otworami ciała broczyć będzie bezbarwną żywicą
jagnię serca łagodnego szczując gniewu lwicą.
Przyczyna bowiem, co wezbraną wszechbytu jest krynicą,
likworem darzy cierpkim, w bytu wątłego bijącym zasieki
stworzenie czynem niecnym zbrukane; Siłą jest, wzbijającą stronicą
grymuaru pradziejów podmuch spędzający ku sobie w objęcia wieki
z ich hańbą, rozdroża myśli wyblakłym pismem znacząc ajschylosowego
porywem zamysłu, co bolesną chóru wzgardził przestrogą antycznego.
I gdy podważysz majestat jej diademem wieków wieńczony
Fatum rozpętana fala ze szczęścia drobin opłucze wybrzeże bytu beztroskiego
darując mgnienie doli promiennej, wyroku nie szczędząc ci srogiego
gdy przewiny katowskie cięcie na płodne lędźwie spadnie żywota
Erynii gniew, Ananke emisariuszek sądem bezlitosnej, owoc zetnie
rozpusty wzbronionej i zarazą brzemienny czerwiem wetknie
w gardziel twój, człeku, gdzie łkaniem smętnym zanosi się sromota.
I tak Fortuny blask rozlśni dziecię swe, zasługę ceniącej,
zaś pohańca za czyn niegodny ku ogrodom wonnym królestwa
wywabi Diany, gdzie akordów trawiastych Faun dogląda, a uwodzącej
lutni słodycz hektyczna spowija skazańca, co hymnem rozgłasza nicestwa
strun drżeniem, Rajów postradanych godłem; z żyznej gleby zrodzonym płodem
za skruchy aktem złożonym u męki kresu nowe miano dobędzie – Losu
własnego, zwierzchnikiem będąc sobie, ludzkim niezdobytym grodem.
Dola poety
Zniewagą obtoczone fraz hydry
wśród splotów igrają języków.
Wstydu kaganek smugą modry
zasnuwa strop, przed nienawistników
palącym wzrokiem niknący.
Niepojęty, wraz ze strofą ogromniejący
w spiekocie się praży zapamiętałego
lekceważenia, co w sercu waśń
hoduje. Posłuchu warty skupionego
szczęk klekot jeno, niż poety mrąca pieśń.
(Bez tytułu)
Rzekło się, że biegu wszechbytu siła uczona dogląda,
tam rządzi przypadek, gdzie ludzkie oko spogląda.
Że miarą drobiny ogół rozległy, nieznaczny przy wieczności,
a co najdrobniejsze, w szranki staje, by chluby zaznać wielkości.
Że Eros czuwa mówią, korowód wiodąc eonów pod sztandarem harmonii;
Darmo, gdy ładu mityczny zew ciżba ludzka zwierzęcym amokiem gromi.