SZUFLADA poleca:
Nie chciałam
nie chciałam być aktorką
nie taki miałam plan na przyszłość
wciągnął mnie podstępnie
teatr
osobliwości
osobistości
osobowości naprzemiennej
w roli głównej ja
każda z nas
z kwestią wyuczoną na pamięć
i odrobiną improwizacji na wszelki wypadek
stoimy na scenie w blasku ramp
odgrywając wymyślny monodram
zawsze inna mimika i poczucie humoru
tożsamości nietożsame
w jednym ciele
coraz bardziej zmęczonym
walczymy z czasem
żadna nie odpuszcza
na drzwiach niezmiennie karteczka
zaraz wracam
10 maja 2016 r.
A miało być tak pięknie … (abecedariusz)
A miało być tak pięknie …
Bal, mój pierwszy w życiu!
Czekam na niego z wypiekami na twarzy.
Dni odliczane niecierpliwie.
Ech ten czas, niech płynie szybciej!
Falbany przy czerwonej sukni pysznią się na wieszaku.
Gdy wybije północ, weźmiesz mnie w ramiona.
Huki petard podsycą nasz entuzjazm; tej nocy nie zmarnujemy na sen.
Istnieć będziemy tylko my, sami w tłumie ludzi.
Jeszcze tylko dwie ostatnie niedziele i Nowy Jork będzie nasz!
Każdy ma swoje pięć minut, a może nawet piętnaście?
Ludzie tak mówią.
Łatwo uwierzyć w niezwykłe zrządzenia losu.
Mnie od pełni szczęścia dzieliły trzy dni.
Nie spodziewałam się, nie tym razem.
Oczy miałeś wilgotne, gdy wziąłeś mnie za rękę.
Przykro mi, Słońce, naprawdę nie chciałem.
Roztrzaskane marzenia, odłamkami małymi jak ziarenka piasku wbijają się w serce.
Staram się nie ulec rozpaczy.
Tak trudno walczyć z rosnącym żalem.
Ulegam mu zbyt łatwo, jakby był niedawnym kochankiem.
Wybrałeś inną, w tandetnych różowościach podbija z tobą metropolię.
York, New York, New York … dla mnie, już tylko w piosence.
Zapewniałeś, że poczuję się wyjątkowo, nie dodałeś, że … podle.
Żałuję, że ci uwierzyłam.
6 Stycznia 2016
one
rząd bezimiennych istot
z krótkim terminem ważności
tłoczy się przy wejściu
słaby uśmiech
bardziej żałosny niż zalotny
powoli gaśnie na ustach
wybrakowane egzemplarze
mistrzynie drugiego gatunku
wypełniają przepastne magazyny
pod grubą warstwą skóry
skrywają resztki godności
kilka poziomów niżej
w pudłach z odpadami
leżą bezkształtne manekiny
nietknięte nawet przez kurz
czekają na to co nigdy nie przyjdzie
29 listopada 2015
souveniry (4)
zapach który przyniosło lato oszołomił i odurzył
leżę na trawie
źdźbła muskają skórę
szelest liści brzóz obłędnie hipnotyzuje
kartki z pamiętnika unoszą się na wietrze
w zwolnionym tempie
jesteś znów na wyciągnięcie dłoni
Adam Lambert* na dobrą noc
białe wino i rozmowy nieuczesane
prowadzone półszeptem
pocałunki niewinne i te bardziej śmiałe
plany
perspektywy
ależ byliśmy twórczy
otrzeźwiające poranki
pojawiały się zawsze zbyt wcześnie
przeklęty rytm natury
wraz z kroplami jesiennego deszczu odpłynęła nadzieja
zostałam sama w mieście duchów**
*Adam Lambert – amerykański wokalista
„Miasto Duchów” – „Ghost Town” (ang.) – tytuł piosenki Adama Lamberta
27 lipca 2016
kiedyś wrócimy do…
tej przestrzeni która była tylko nasza
nocnej enklawy na krańcu rzeczywistości
magii unoszącej się w oparach cynamonu
multimedialny furor poeticus
i ja
otoczona wirtualnym snem
oddawałam się tobie w całości
nie czekając na świt
nie marząc o jutrze
27 lutego 2017