„Runaways” – czyli problemy z rodzicami w świecie superbohaterów

Sądzę, że każdy z nas miał taki moment w życiu, kiedy myślał, że jego rodzice to łotrzy na miarę Doctora Octopusa czy Kingpina. Ewentualnie Electro. Autorzy „Runaways” stwierdzili, że ciekawie byłoby stworzyć komiks, w którym jest to faktem…

Kilka słów o twórcach

runaways_marvel_a_pGłówny szef tego projektu i scenarzysta – Brian K. Vaughan („Y: The Last Man”, “Saga”, “Ex Machina”) miał go zamknąć po sześciu numerach, ale ze względu na wysoką popularność serii i to, że Vaughan miał na nią jeszcze sporo pomysłów, postanowiono, że może kontynuować projekt. Jednak w 2007 roku – cztery lata po wydaniu pierwszego numeru „Runaways” – twórca stwierdził, że jest już na szczycie i lepiej odejść w tym momencie, żeby z niego nie spaść.

Wtedy pieczę nad serią przejął jej długoletni fan – Joss Whedon. Tak, to ten pan od filmu „Avengers” i serialu „Buffy: postrach wampirów”. Zajmował się „Runaways” od kwietnia 2007 r. do czerwca 2008. Wtedy też zmienił się rysownik – za czasów Vaughana był to Adrian Alphona, a kiedy pałeczkę przejął Whedon, wraz z nim pojawił się Michael Ryan. I chociaż możliwe, iż miał większe pole do popisu dzięki temu, że trafiła mu się do rysowania przygoda z wątkiem steampunk, to jednak muszę przyznać, że wolę jego kreskę. Kolory są jaśniejsze, postacie są naprawdę pięknie zaprojektowane i ogólnie wszystko wydaje się o wiele żywsze niż do tej pory.

W sierpniu 2008 r. w roli scenarzysty „Runaways” zadebiutował Terry Moore – przejął on projekt wcześniej nic o nim nie wiedząc. Kiedy jednak zapoznał się z poprzednimi numerami – pokochał te postacie. Wtedy pojawiły się spore zmiany w kresce komiksu. Rysownikiem został Humberto Ramos i kreska stała się, z braku lepszych określeń, po prostu mangowa.

I tak oto w lutym 2009 r. nadeszła ostatnia scenarzystka „Runaways” – Kathryn Immonen, a wraz z nią rysowniczka Sara Pichelli. Jej styl nie jest tak przesłodko mangowy jak ten Ramosa, ale nadal widać pewne podobieństwa.

Co do samego komiksu…

Akcja – o dziwo – nie dzieje się w Nowym Jorku, a w słonecznym Los Angeles. Jak co roku rodzice Alexa Wildera zorganizowali przyjęcie charytatywne, na które zaprosili pięć innych rodzin. I jak co roku, gdy dorośli poszli załatwiać interesy, dzieciaki – które zbytnio za sobą nawzajem nie przepadały – zostały pozostawione same sobie.

Jak wiadomo, coś takiego nie mogło skończyć się dobrze. Nie doszło jednak do żadnej bójki, podpalenia lub zabaw z tablicą Oujia.

Zamiast tego Alex rzucił propozycję, by szpiegować rodziców. Korzystając z tajnego przejścia, dzieciom udało się podejrzeć… dziwnie ubranych ludzi, którzy okazali się ich rodzicami. Ich pierwsze skojarzenie?

Dziwne zabawy dorosłych i – oczywiście – superbohaterowie.

Jednak dzieciaki nie mogły się bardziej mylić – do pokoju wprowadzono obcą dziewczynę, która została natychmiast zabita przez ojca Alexa. Przerażeni tym makabrycznym odkryciem nasi bohaterowie wrócili na swoje miejsce i udawali, że nic nie wiedzą. A potem oczywiście zaczęli myszkować…

Powiem wprost – trudno jest mówić o fabule „Runaways” i nie serwować psujących zabawę spoilerów. Czytanie tej serii to totalna jazda bez trzymanki, fabuła gna do przodu jak rollercoaster. Tam po prostu nie ma czasu na nudę. Wielkim plusem są też postacie i to, jak został przedstawiony ich rozwój. Podstawowy skład drużyny to:2842214-letter_58

Alex Wilder – syn bossów mafii, lider i taktyk drużyny. Fan gier MMORPG z superbohaterami. Najbardziej ogarnięty z całej grupy. Realista pełną gębą.

Nico „Sister Grimm” Minoru – córka czarodziejów, która dzierży mistyczną broń, Staff of One. Ubrana jak rasowa gotka. Bardzo spokojna… ale do czasu – w razie czego nie ma oporów przed zrobieniem czegoś wyjątkowo paskudnego.

Karolina „Lucy in the Sky” Dean – potomkini najeźdźców z kosmosu, jej moce są wspierane energią słoneczną. Jest moralnym kompasem drużyny i posiadaczką najładniejszego designu z nich wszystkich.

Molly „Bruiser”, „Princess Powerful” Hayes – najmłodsza z grupy, jej rodzice to mutanci ze zdolnościami telepatycznymi. Ona sama posiada nadnaturalną siłę. To ta postać, którą lubią niemalże WSZYSCY. I nic dziwnego. Jako najmłodsza z Runaways jest też najbardziej dziecinna – ale jednocześnie najmilsza i najbardziej empatyczna.

Chase „Talkback” Stein – dziecko szalonych naukowców, uzbrojony w rękawice Fistgons. Początkowo wydaje się archetypem rozwydrzonego nastolatka, stworzonym jedynie po to, żeby działać na czytelnika jak płachta na byka, jednak z czasem poznajemy jego motywacje, ba, zaczynamy mu współczuć…

Gertrude „Arsenic” Yorkes – jej rodzice to podróżujący w czasie przestępcy, którzy w prezencie dali jej połączonego z nią telepatycznie dinozaura. Ma socjalistyczne skłonności i język ostry jak brzytwa. Cyniczna i chyba najbardziej zawzięta na swoich rodziców.

Jak można zauważyć, to bardzo ciekawa zgraja z paskudnym gustem, jeśli chodzi o pseudonimy. Serio, czy ktoś z was nazwałby swojego dinozaura Old Lace…?

A, i taka mała ciekawostka: CassieRunaways_Vol_2_26_page_13_Frank_Castle_&_Molly_Hayes_(Earth-616) „Stature” Lang z Young Avengers też miała zamiar do nich dołączyć. Zobaczyła jednak w wiadomościach YA i zmieniła zdanie.

Dzieciaki zajmują się raczej przestępcami klasy B lub C – chociaż raz na jakiś czas zdarzają się wyjątki. Nasza drużyna ma jednak własną galerię interesujących przeciwników –nadal jednak nie wiem, co twórcy musieli wypić, by powstał Swarm – nazistowski naukowiec, który… cały zbudowany jest z pszczół.

Bohaterowie i superzłoczyńcy większego kalibru też zostają wspomniani, co dosyć zabawnie się czyta. I nawet jeśli w pewnym momencie się pojawiają, to nie odgrywają jakiejś wielkiej roli, stanowią jedynie tło dla naszych bohaterów. Ta niezależność to wielki plus tej historii – czytelnik nie musi znać ogromnego w końcu uniwersum Marvela, by spodobały mu się przygody Runaways.

Jeśli to Was nie przekonuje, może zachęci Was – uwaga, spoiler! – jedna ze scen, w której drobniutka, zaledwie nastoletnia dziewczynka skopuje tyłek m.in. Wolverine’owi. To niezbyt częsty widok na kartach komiksów Marvela.

Kreska, jak już wspominałam, jest dobra – w przeciwieństwie do sporej części komiksów o superbohaterach nie znajdziemy tu faruna30cetów o piersi ubitej jak dwie świnie ani dziewczyn-ofiar kiepsko opłacanych operacji plastycznych. Nastolatki wyglądają po prostu jak nastolatki. Ze zróżnicowaną budową ciała (Gertrude to chyba jedna z niewielu pozytywnych bohaterek z nadwagą w tym uniwersum), mimiką, gestykulacją… Do czasu trzeciego tomu, gdzie kreska robi się zwyczajnie przesłodzona. Wtedy trzeba zacisnąć zęby i czytać dalej. Chociaż zmiana kreski nie powinna dziwić – twórcy Runaways chcieli przyciągnąć młodszych czytelników i fanów mangi, żeby w ten sposób ratować tytuł przed kasacją.

Interesujące jest to, jak „Runaways” zrywa ze schematem typowej drużyny superbohaterów – pseudonimy zostają porzucone pod koniec pierwszego tomu, a jedyną osobą posiadającą – choć tylko przez pewien czas – kostium jest Molly (a jej strój składał się ze zwykłych ciuchów i starego prześcieradła). Do tego grupa nie ma właściwie nazwy –„Runaways” to tytuł komiksu, inne postaci lub drużyny mówią o nich „te dzieciaki z LA” lub „dzieci The Pride” (tak nazywa się grupa przestępcza, do której należą rodzice bohaterów).

Co mogę jeszcze dodać? „Runaways” to przyjemny powiew świeżości w komiksach Marvela. Ciekawe postacie, dobre tempo akcji i niekoniecznie poważne podejście do tematu superbohaterów i ich drużyn – jestem bardzo na tak i komiks ten mogę z czystym sumieniem polecić. Podoba mi się, że humorem w tym komiksie rządzą Lady Ironia i Lord Sarkazm. Oczywiście, momenty z nastoletnimi dramatami były czasem irytujące, acz… realistyczne. Grupa naładowanych hormonami nastolatków nie mogłaby zachowywać się inaczej. Nie polecam jednak czytania tego komiksu za jednym posiedzeniem – raczej partiami, próbując domyśleć się niektórych rozwiązań fabularnych. Sama tego próbowałam i NIGDY nie trafiłam.

Kto wie, może Wam to się uda?

Ewelina Kłoskowicz

About the author
Kiepska w opisywaniu siebie, więc oto co przychodzi jej pierwsze do głowy: rocznik 96, kocha książki i robótki ręczne. Marzy jej się kariera pisarki i powoli drepcze w tym kierunku. Miłością namiętną darzy serię „Świat Dysku”. Bardzo stara się rozwinąć w sobie poczucie humoru. Przejawia lekką obsesję na punkcie tematyki superbohaterów , bogów i magii ogółem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *