Przerwa wakacyjna

fot. Kuba Dąbrowski
fot. Kuba Dąbrowski

Czas zamknąć sezon teatralny 2012-2013. Wraz z zakończeniem przytaczamy kilka spektakli z tego okresu, wystawianych w Warszawie, które z jakiegoś względu zapadły nam w pamięć – dzieła znaczące, oryginalne, pełne szczerego humoru, czy też lekkości wykonania. Po prostu te, które wzbudziły w nas najwięcej emocji oraz przemyśleń i na które warto iść w przyszłym sezonie.

„Nietoperz” Mundruczó – premierowo wygrywa; spektakl z tego roku nagrodzony gromkimi brawami i obsypany sprzyjającymi recenzjami. Genialni aktorzy TR na czele z Woronowiczem i bardzo dobra rola Romy Gąsiorowskiej. Warto zanurzyć się w estetykę skrajności przedstawienia węgierskiego reżysera – tragedia, groteska, groza i wisielczy humor w jednym – od Johanna Straussa po Umberto Tozziego.

„Bacon” Bartnikowskiego jako triumf teatru alternatywnego. Wirtuozerska nobilitacja formy – żeby zobaczyć cuda na scenie, to trafiliście idealnie. Występujące w spektaklu laleczki będą wam się śnić.

„Między nami dobrze jest” – bez Szaflarskiej, Popławskiej, Woronowicza i Maj nie wyobrażam sobie obsady. Jest to spektakl obsesyjnie śmieszny, publiczność nie może przestać chichotać. I jest to wielka rzecz zrobić przedstawienie o poważnych kwestiach – o historii, o polskości – i jednocześnie rozśmieszyć widza do łez.

Podobnie rzecz się ma z „Lekkomyślną siostrą” w reżyserii Glińskiej. Triumf prostoty i klasycznej inscenizacji. Aktorstwo doprowadzone do perfekcji – indywidualne, charakterystyczne postacie zamknięte w pruderyjnej atmosferze mieszczaństwa ą-ę. I spora dawka humoru. Znowu można szczerze pośmiać się z polskości.

„(A)pollonia” Warlikowskiego – spektakl kanoniczny. Ten, kto chodzi do teatru, zna tytuł na pewno choćby ze słyszenia. Z widzenia polecamy.

„Paw królowej” Świątka – teatralnie idealnie oddany tekst Masłowskiej z zachowaną melorecytacją. Wariacki i pourywany, a aktorstwo – szalone i brawurowe – jak sama książka. Teatr Stary w Krakowie rozumie i kocha Masłowską w stu procentach.

„Taniec Delhi” – pożegnanie z tytułem, więc ubolewamy. Spektakl Wyrypajewa powinien być grany jak Wielka Orkierstra Świątecznej Pomocy – do końca świata i jeden dzień dłużej.

„Uroczystość” – pierwszy raz czułam się w teatrze jakbym oglądała porywający thriller – ani chwili zwątpienia, a napięcie sukcesywnie rośnie. Poza tym nie ma lepszego środka do wyrażenia tematów tabu niż scena. Suspens, poobgryzane paznokcie i Magdalena Cielecka w roli pomocnej i zakochanej szkarady – to trzeba zobaczyć.

„Miasto snu” Lupy – musimy powiedzieć sobie to szczerze, po raz enty i nie bojąc się języka potocznego: ekipa aktorska TR jest ekipą zajebista i po raz kolejny pokazali wysoką klasę. A Lupa niezmiennie i niestrudzenie stawia widzów w sytuacjach eksperymentalnych. I jak tu go nie kochać za tę troskę o odbiorcę? „Miasto snu” jest niesamowitą przygodą, biorąc pod uwagę godzinny dojazd z centrum do studia Transcolor, sześciogodzinny maraton na widowni i powrót do domu o 1 w nocy z peryferiów Warszawy.

Z życzeń nowosezonowych postulujemy, po pierwsze: żeby kwitła działalność teatrów alternatywnych, ale tylko tych, co naprawdę mają coś do powiedzenia, bo inaczej ciężko zrozumieć intencje twórców. Po drugie: żeby Wyrypajew osiadł w Polsce. Po trzecie: żeby TR miał dach, chociaż jedną scenę i dużo pieniędzy. Po czwarte: żeby Dramatyczny odżył. Po piąte: żeby Warlikowski nas zaskoczył. Po szóste: żebyście w przyszłym sezonie też nas czytali. Do zobaczenia wkrótce!

Ewa Jezierska
Paulina Szczęsna

About the author
Ewa Jezierska
studentka kulturoznawstwa. Pasjonatka polskiej fantasy. Aktualnie mieszka w Warszawie, blisko nadwiślańskiej plaży, gdzie spędza swój czas wolny. Współpracuje z Księgarnią Warszawa oraz kolektywem fotograficznym Gęsia Skórka. Okazjonalna graczka Warcrafta i miłośniczka scrabbli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *