Polityczny idiota, zwykłość i niezwykłość (Emir Kusturica, Gdzie ja jestem w tej historii?)

Kusturica Gdzie ja jestem w tej HistoriiJeśli filmy Kusturicy osadzone są w kontekście autobiograficznym, to jego autobiografia sprawia wrażenie kolejnego scenariusza, czekającego na ekranizację, nie tylko dlatego, że sekwencja wydarzeń przypomina sekwencję filmowych scen. Zwykle serbski reżyser czynił swoich bliskich i krajan pierwowzorami filmowych postaci. W książce Gdzie ja jestem w tej historii? dzieje się rzecz odwrotna – rodzina, przyjaciele czy sąsiedzi Emira nabierają karykaturalnych cech jego bohaterów filmowych. Karykaturalnych, choć przedstawionych z niezwykłą czułością (powiedziałby pewnie, że typową dla Kusturiców). Przy okazji też – a może przede wszystkim – autor, świadomie lub nie, próbuje scalić swój wizerunek, chcąc ochronić się przed zapomnieniem i zniekształceniem faktów z własnego życia (jak deklaruje) lub nieco usprawiedliwić i wyjaśnić swoją kontrowersyjną postawę artystyczną i polityczną (jak się wydaje).    

Dwa kluczowe pytania Kusturicy – „gdzie ja jestem w tej historii?” i „do kogo należysz?” – otwierają i zamykają jego opowieść o sobie. Reżyser udowadnia, że jest nieodrodnym synem swojego ojca, który dnia by nie przeżył, nie myśląc i nie mówiąc o polityce. Murat Kusturica, wcielenie niemalże archetypu małego człowieka wobec wielkiej sprawy, zaszczepił w Emirze niepokorną miłość do politykowania, matka zaś – bardziej powściągliwa w kwestiach wagi państwowej – przekonanie, że dobrze jest być wiernym swoim zasadom. I właśnie ta wierność zasadom stanowi swoistą puentę książki, odpowiedź na niedopowiedziane w autobiografii zarzuty, zasygnalizowane tylko gdzieniegdzie wzmiankami o pomówieniach dotyczących zdrady kraju, ale też na przemycaną między wierszami niepewność – bo niby Kusturica ma jasno określoną postawę wobec wszystkiego, co wiąże się z polityką jego kraju, ale zostawia sobie wyjście awaryjne. Ostatecznie nazywa siebie politycznym idiotą, sugerując, że nie wszystko, co robi i mówi, opiera się na racjonalnych przesłankach. Kreuje swój wizerunek jako upartego, porywczego romantyka, przywiązanego do wartości, którymi nasiąknął za młodu. Tak jest na przykład z jego stosunkiem do Miloševicia – na ostatnich kartach swojej autobiografii Kusturica przyznaje, że źle ocenił serbskiego prezydenta, za którego kadencji rozpadła się Jugosławia:

Otóż z czasem okazało się, że tak naprawdę był inny, niż wydawało się na początku. Zdawało się, że to człowiek z ideami, a okazał się po prostu zwykłym pedantem. (…) Kiedy zrozumiałem, że nie miał konkretnego planu, zaczął we mnie kiełkować ten Vlado, człowiek wierny swoim przekonaniom. Nigdy nie zaprzeczę temu, co już kiedyś powiedziałem, za nic w świecie! (s. 380)

Deklaracja ta, jak parę innych zresztą, sugeruje, że Kusturica nie przepada za chodzeniem w cudzych butach. Nie jest skłonny do relatywizmu i nie trudzi się, by przyjąć cudzą perspektywę. Pielęgnuje osobiste dogmaty. Pisząc o wojnie w Bośni, trzyma się serbskiej wersji wydarzeń, dość niepopularnej i deprecjonowanej, ale należy przyznać mu rację, że całkiem niesprawiedliwy i upraszczający jest podział na ofiarę i agresora w większości tego typu konfliktów, gdzie ścierają się siebie warte nacjonalizmy i wyciągana jest odpowiedzialność zbiorowa. Niepodważalne są jednak zbrodnie, czyli wszystko to, co wykracza poza dopuszczalną granicę działań w imię sprzecznych interesów i poglądów. I o ile wszystkie trzy strony konfliktu w Bośni mają dużo na sumieniu, to dosyć zaskakujący jest wybór wojennych epizodów, jakiego dokonuje Kusturica (zakładając, że wszystkie wybory narracyjne mają konsekwencje dla interpretacji). Wyrzucanie Serbów z mieszkań w Sarajewie, nieco pogardliwy stosunek do Muzułmanów napływających z prowincji do miasta, które za chwilę miało zostać oblężone, to jeden z niewielu tak naprawdę obrazów wojny, jaki trafia na karty autobiografii reżysera Ojca w podróży służbowej. Kusturica, deklarując pacyfistyczny stosunek do sprawy, przywołuje historię swoich przyjaciół, Pašy i Njega, Muzułmanina i Serba, którzy w czasie próby pozostali przyjaciółmi. Paša, Muzułmanin, zanosi Njegowi jedzenie i jest gotowy dać w mordę każdemu, kto spróbuje nękać jego serbskiego przyjaciela. Bardzo dobrze. Dlaczego jednak w tej historii brakuje cienia refleksji, że Muzułmanie rozładowywali agresję na sarajewianach pochodzenia serbskiego w czasie, gdy oddziały Karadžicia strzelały nich jak do kaczek, odcinając miastu dostawy prądu czy jedzenia? Jeden z powodów: bo ta historia nie jest o tym, tak samo jak Ojciec w podróży służbowej nie był o walce z Kominternem i o wielkim „nie” Tity dla Stalina,  ale o czymś innym, jednak w tych czasach, czego nie mogła zrozumieć komisja mająca zdecydować o przyznaniu środków na powstanie tego filmu. Czyżbym ja tak samo nie mogła zrozumieć, że tym razem nie pisze się o Muzułmanach, ale o Serbach, i ta historia nie potrzebuje niczego więcej? Podobnie jak Kusturica pozostanę wierna temu, co powiedziałam – rozkład akcentów w opowieści o wojnie wydaje się dość krótkowzroczny. Autor widzi rozwścieczonych Muzułmanów, a nie dostrzega otaczających miasto snajperów, przy jednoczesnym poparciu dla pewnej dozy agresji jako formy wykładania swoich racji (bo Kusturica zasadniczo nie znajduje niczego niewłaściwego w rozwiązaniach siłowych).

Wróćmy jednak do Gdzie ja jestem w tej historii?, bo jeszcze wiele można na temat tej książki powiedzieć. Przede wszystkim to, że dobrze się ją czyta. Dowcip Kusturicy na papierze jest niemniej zręczny niż na ekranie. Główny bohater historii, autobiograf, bądź co bądź wzbudza sympatię, przedstawiając również siebie w krzywym zwierciadle, nie przemilczając swoich błędów i wad. Kusturicy udało się mnie przekonać, że jest człowiekiem najzwyklejszym na świecie, chłopakiem (a później mężczyzną), który nie wiedział, co robić w życiu, aż ktoś mu nie podsunął pomysł nakręcenia filmu, za którym posypały się kolejne produkcje i nagrody – Złoty Lew, dwukrotna Złota Palma i tak dalej. Zwyczajny gość, Emir, nie wiadomo kiedy zdobywa świat i – znowu biorąc pod uwagę jego wybory narracyjne – nie to jest dla niego najważniejsze. Akcja Gdzie ja jestem w tej historii? w zasadzie w ogóle nie rozgrywa się ani w Nowym Jorku, ani w Paryżu, gdzie spędził dużą i ważną część życia. Niepostrzeżenie pojawia się dom w Normandii, będący odzwierciedleniem domku letniskowego Emira i Mai Kusturiców w Visoku. Z podróży zagranicznych najwięcej miejsca autor poświęca studiom w Pradze, tym samym nie wychodząc poza krąg Europy Środkowej, gdzie podczas podróży pociągiem sypialnym nabawić się można świerzbu. Podział na Zachód i Wschód jest u Kusturicy widoczny i jednoznacznie waloryzowany. Być może dlatego czytając autobiografię reżysera, można odnieść wrażenie, że w zasadzie wszystko rozgrywa się na jednym, słowiańskim podwórku. Emir spotyka się z prezydentami (Mijatović, Izetbegović) jak również z sąsiadami, zupełnie nie wypadając z roli najzwyklejszego sarajewianina, trochę duszącego się w swoim mieście. W całej tej aurze zwykłości absurdalna i komiczna staje się na przykład wizyta Johnny’ego Deppa w Sarajewie podczas zdjęć do Arizona Dream – zupełnie jak ze snu, w którym światowej sławy celebryta towarzyszy zwyczajnemu Emirowi podczas jego wizyt u rodziców czy spotkań z przyjaciółmi w ulubionej knajpie (chociaż Depp nie był wtedy taką gwiazdą jak dziś, a Kusturica miał już wyrobioną pozycję). Humor i ironia są niemal stale obecne w autobiografii Kusturicy, mimo że nie brakuje w niej wydarzeń tragicznych.

Pierwszoplanowymi postaciami są z pewnością rodzice Emira – Senka i Murat. Tytułowe pytanie mogłoby równie dobrze brzmieć: „gdzie my wszyscy jesteśmy w tej historii”, ponieważ to, kim jest, Kusturica nierozerwalnie wiąże z domem rodzinnym. O swoich rodzicach pisze z ogromnym oddaniem, ciepłem i wyrozumiałością, chociaż ich historia nie jest pozbawiona momentów trudnych – zdrady, alkoholu, niemożności porozumienia. Jeśli – jak mówił Murat – śmierć jest niepotwierdzoną pogłoską, to Emir Kusturica w swojej autobiografii robi wszystko, a przynajmniej bardzo wiele, by oddalić grozę tej pogłoski. Przemienia życie w magiczną opowieść, w której co prawda nie brakuje łez, ale każda tragedia zawiera element komizmu, przynajmniej wtedy, gdy ogląda się ją z dystansu. To zaś, czego nie da się przerobić w żart, często zostaje pominięte lub niewyrażone wprost.

Nie mam wątpliwości co do tego, że Gdzie ja jestem w tej historii? to niezwykle interesująca książka, dająca do myślenia i wzbudzająca niejednoznaczne emocje. Przy całym szeregu spraw, które mogą drażnić w narracji Kusturicy, bo często porusza się on po płaszczyźnie kwestii światopoglądowych, zbawienne wydaje się przekonanie konstytuujące autobiografię reżysera, jak i całą jego twórczość: nie trzeba być idealnym, nie trzeba zawsze mieć racji (choć tu narrator puszcza oko, bo jeśli nie rację, to wypada mieć chociaż ostatnie słowo).

Joanna Bierejszyk

Tytuł: Gdzie ja jestem w tej historii?

Tłumaczenie: Gabriela Hałat, Michał Goreń

Autor: Emir Kusturica

Wydawnictwo: Claroscuro

Miejsce: Warszawa

Rok: 2014

Liczba stron: 388

 

 

About the author
doktorantka literaturoznawstwa US, absolwentka psychologii US. Na portalu Szuflada redaguje dział Literatura Świata, przez słowo „świat” rozumiejąc nie tylko zróżnicowaną przestrzeń, lecz miejsce burzliwego i mało romantycznego współżycia kultur podporządkowanych wspólnej, ludzkiej naturze. Interesuje się między innymi literaturą postjugosłowiańską oraz recepcją Bałkanów w literaturze polskiej, regionalizmem, geopoetyką, postkolonializmem. Publikuje tu i ówdzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *