Człowiek to wdzięczny temat i można powiedzieć, że wyeksploatowany, także w poezji – opisano już na wszelkie sposoby urodę i rozum, ciało i duszę itd. Najmniej jednak miejsca poświęcono temu, co często jest nam nieodłączne – cieniowi. Motyw cienia, a raczej jego braku, okazał się doskonałym środkiem poetyki strachu, stąd chętnie wykorzystywano go w powieściach grozy czy filmowych horrorach, występował również w baśniach i bajkach dla dzieci. Bohaterowie literaccy gorliwie pozbywali się swoich cieniów (oddając je najczęściej diabłu) w zamian za jakieś korzyści, np. worek złota („Przedziwna historia” Chamisso). W „Kobiecie bez cienia” zaś cień symbolizuje człowieczeństwo (czyli dobroć, sumienie itp.).
Cień towarzyszy nam codziennie. Jest już tak mocno zakorzeniony w naszej świadomości, że nie zwracamy nań uwagi, ignorujemy go. Wydaje się, że całe nim zainteresowanie wykorzystaliśmy w dzieciństwie, kiedy to był on powodem strachu podczas zasypiania (szczególnie w nowych miejscach, np. na obozach, u babci itd.) albo elementem fantastycznej zabawy w teatrzyk cieni. Zdarzało się, że– w swojej naiwności – mieliśmy się za tych sprytniejszych, którym uda się „przechytrzyć” cień, uciec przed nim lub zrobić taki ruch, którego on nie byłby w stanie powtórzyć. O niektórych tych dziecięcych mrzonkach opowiada już całkiem dorosły podmiot Wojciecha Bąka w „Cieniu mój”:
Wzrok twój przenikał mrozem przerażone ciało.
I myślałem: ucieknę między godzinami
Dalej, w tym samym wierszu, poeta postrzega cień jako zjawisko totalne w życiu człowieka:
Oto czuję: Tyś dom mój, przyjaciel i zbroja.
Cieniu mój najwierniejszy,
Śmierci moja!
Ta przywołana w wersach powyżej wierność to cecha bodaj najczęściej powtarzająca się w utworach o tej tematyce. W najnowszym tomiku Elizy Segiet pt. „Myślne miraże” znajduje się wiersz, który tę teorię potwierdza:
Bezwonne róże
Pomiędzy bezwonnymi różami,
z zawsze milczącym przyjacielem,
w zapachu pustyni
idzie Beduin.
Pod parasolem nieba
jest z nim ten drugi.
Kiedy słońce staje się wspomnieniem
– odpływa.
Bliscy, a jednak oddaleni
już o poranku znajdują
milczącą jedność gestów.
Poetka podkreśliła wierność cienia, czyniąc go istotą towarzyszącą, podrzędną (niczym giermek dla rycerza). Wzmocniła to wrażenie, dwukrotnie wspominając o milczeniu, które staje się tu domeną cienia. Odchodzi wraz zapadnięciem zmroku, by już o świcie powrócić jako kompan podróży.
Podobnie cień potraktowała nasza noblistka, choć tu poetka już wyraźnie go deprecjonuje:
Mój cień jak błazen za królową.
Kiedy królowa z krzesła wstanie,
błazen nastroszy się na ścianie
i stuknie w sufit głupią głową.
(…)
Ten prostak wziął na siebie gesty,
patos i cały jego bezwstyd,
to wszystko, na co nie mam sił
– koronę, berło, płaszcz królewski.
(W. Szymborska „Cień” – fragm.)
„Cień z obozu” K. K. Baczyńskiego to poemat, w którym cień nie jest „dodatkiem”, lecz gra główną rolę. Jest częścią składową syna (będącego cieniem niczym w mitologicznej krainie śmierci – krainie Cieni) więzionego w obozie i jego matki, umierającej z bólu, strachu i tęsknoty (cień nawiedza ją w snach). Jest symbolem żalu, ale i pocieszenia (przypomina tu motyw cienia znany z Psalmów).
Cień jako środek wyrazu posłużył również podmiotowi wiersza Johna Donne’a. Został porównany do miłości i jej poszczególnych etapów, cech niektórych jej rodzajów. Ale i te miłości i cienie możemy traktować bardzo uniwersalnie:
Wykład o cieniu
Stań chwilę, miła; biorąc prosty przykład,
Z filozofii miłości wygłoszę ci wykład.
Spójrz, trzy godzinyśmy spędzili
Na tym spacerze; każdej chwili
Szły razem z nami cienie dwa, przez nas rzucane.
Lecz gdy słońce stanęło w zenicie nad nami,
Cień mamy pod stopami;
Wszystko jest jasne, z cienia ociosane.
Tak właśnie nasza miłość niedojrzała,
Wzrastając z wolna, precz od siebie gnała
Cienie, pozory; teraz jest jasna i cała.
Bo miłość nie zna, co to jej najwyższa miara,
Póki wciąż cudzych spojrzeń uniknąć się stara.
Jeżeli miłość zenit południowy
Opuści, w drugą stronę rzucimy cień nowy.
Gdy tamte cienie wzrok mąciły
Innym, te będą zmrok niemiły
Przed nami roztaczały, nam mącąc spojrzenie.
Jeśli miłość słabnąca na zachód się schyli,
Będziemy się łudzili
Wzajem, nurzając się w pozorów cienie.
I, choć poranny cień w południe zaśnie,
Ten przez dzień cały będzie wzrastał właśnie;
Lecz dzień miłości krótki jest, gdy miłość gaśnie.
Miłość rozjarza się lub świeci całą mocą:
Gdy minie jej południe, natychmiast jest nocą.
(tłumaczenie Stanisław Barańczak)
Poeci z reguły traktują cień bardzo po ludzku. Personifikują to zjawisko, upatrując w nim najwierniejszego towarzysza, przyjaciela, odbicia nas samych, czasem zaś odzwierciedlenia naszej mrocznej natury. Co ciekawe, z reguły cień jest anonimowy, chyba że, jak u Baczyńskiego, uosabia konkretną osobę/uczucia. Tylko Szymborska uzbroiła swój kobiecy podmiot w świadomość, że cień istnieje dzięki człowiekowi, pozostali poeci jego byt podporządkowali intencji tego specyficznego bohatera, oczywiście tylko umownie, jak np. u E. Segiet, gdy mowa o „odpływaniu” i „powracaniu” jako akcie woli cienia.
Cień to motyw wciąż pełen potencjału, czekający na poetów, ba, rzucający im wyzwanie. Oby chętnie go podjęli, bo mam wrażenie, że kreatywni twórcy są w stanie zaskoczyć czytelnika oryginalnym ujęciem tego tematu.
Kinga Młynarska