Lekcja pokory dla kompozytorów
Nie za bardzo wiedziałam za co się zabieram, ale jednego byłam pewna: między kartkami tego opasłego tomiszcza spotkał mnie język dawno już wymarły: elegancki i rozbudowany, przystępny ale złożony, atrakcyjny i bogaty. To pisarstwo najwyższej powojennej próby, ponieważ Kisiel był jednym z niewielu ludzi parających się pisarstwem, o renesansowych, szerokich zainteresowaniach o wyjątkowym publicystycznym talencie. Jego felietony i eseje można liczyć w setkach, a każdy z nich nacechowany jest odwagą wypowiadania sądów zgodnych z przekonaniami, kompetencją dla której dyletantyzm jest przeciwległym biegunem, piórem wolnym od wszelkich ograniczeń formy i wyobraźni autora. Fenomen, którego mogę porównać jedynie z jego przyjacielem, Leopoldem Tyrmandem, władającym bardziej swawolnym językiem i najmłodszym z nich, Waldemarem Łysiakiem, w latach 70. i 80. numerem jeden beletrystyki polskiej.
Kisiela wyróżnia spośród nich dogłębna wiedza o muzyce klasycznej. Był kompozytorem, muzykologiem, krytykiem muzycznym, publicystą, polonistą i politykiem. Założył razem z Januszem Korwinem-Mikke konserwatywno liberalną partię Unia Polityki Realnej, o czym zapomniano dodać na ostatniej stronie okładki. Ale przejdźmy w końcu do książki. Jest to pierwszy z dwóch tomów muzycznych poszukiwań i emanacji wiedzy autora, które nie tylko wśród ówczesnych budziły kontrowersje i polemiki, ale i dzisiaj prowokują do myślenia oraz refleksji. Dotarliśmy w końcu do treści. Stanowią ją zbiory: słynny „Gwiazdozbiór Muzyczny”, „Z muzyką przez lata”, „Zbigniew Drzewiecki” oraz „Obywatel jazz”, wśród których znajdziemy teksty opublikowane tylko raz, często ponad pół wieku temu. Wciągające życiorysy i zarysy twórczości największych kompozytorów, imponujące analizy dzieł, polemiki z socrealizmem i eseje na tematy pokrewne.
Chociaż krótkie formy uprawiane przez Kisiela zmuszały go do pewnego spłycania poruszanej tematyki, to była to lapidarność syntetyzująca, kwintesencja tego co każdy czytelnik powinien czuć i wiedzieć czytając o danym kompozytorze czy dziele. Jednocześnie, pomimo zaawansowanego muzycznie słownictwa i jasno zogniskowanej tematyki, która w dzisiejszych czasach nie wszystkich musi poruszać, zbiór ten czyta się niemal z wypiekami na twarzy. Tak przedstawionych postaci Chopina, Szymanowskiego, czy Moniuszki nie znajdziemy w podręcznikach czy encyklopediach. Niesamowicie czyta się o postaciach w rodzaju Igora Strawińskiego, które dla nas są już pomnikowe i spiżowe, a w czasach Kisiela, jeszcze żyją i są owiane legendą za życia, którą sam autor również współtworzy.
Niniejszy Zbiór to pisane z otwartym sercem prace człowieka znającego temat od środka, które czasem, zwłaszcza w dzisiejszych czasach wydają się śmieszne (obrona jazzu jako pełnowartościowego gatunku, rozwodzenie się nad głośnikiem, będącym w latach 40. nie taką powszechną rzeczą jak dzisiaj), czasem frapujące (sytuacja w kraju z jaką zmagał się Karol Szymanowski, czy okoliczności pogrzebu W.A. Mozarta) ale zawsze pouczające. Dla nas, ludzi wtopionych już bezpowrotnie w XXI wiek, z wszystkimi jego atrybutami, oczytanych z lepszą lub gorszą literaturą, osłuchanych z lepszą lub gorszą muzyką, Stefan Kisielewski pojawia się jak latarnia w ciemnej ulicy. Jak dowód niegdysiejszej maestrii władania piórem i umysłem oraz punkt odniesienia dla współczesnych krytyków muzycznych.
Po lekturze tej książki mój mąż, muzyk powiedział, że chociaż jest współautorem wielu kompozycji i z racji tego w kilku miejscach figuruje jako „kompozytor”, już nigdy nie odważy określić się tym terminem. Ogrom dorobku największych kompozytorów, sugestywnie i obrazowo przedstawiony przez autora przytłacza i uczy pokory, co też jest niezaprzeczalnym walorem tomu. Z niecierpliwością czekam na chwilę, gdy znajdę czas rozpocząć II Tom Pism i Felietonów Muzycznych Stefana Kisielewskiego!
Małgorzata Warda
Ocena: 5/5
Autor: Stefan Kisielewski
Tytuł: „Pisma i felietony muzyczne. Tom 1”
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 656 stron
Data wydania: 2012