Naprawdę trudno uwierzyć, że ten tekst napisał mężczyzna! Przez chwilę nawet zastanawiałam się, czy to nie pseudonim – kobieta przybrała go, by zaszokować, że nawet płeć męska może tak pisać o roli wynikającej z bycia matką czy żoną. A jednak… jest to autentyczne imię i nazwisko: Marek Susdorf. I radzę je zapamiętać. „Trzy śmiertelne historie: dziennik znaleziony w piekarniku” to naprawdę niezwykła książka – trudna do zaklasyfikowania, zaskakująca, niebanalna.
Już od pierwszych stron mamy swego rodzaju zabawę literacką – już sam tytuł sugeruje nam, że oto autor znalazł ten tekst w jakimś mieszkaniu, głęboko ukryty w piekarniku. Trudno go nawet nazwać dziennikiem, chyba że potraktujemy dziennik jako zapis jednego dnia, jako niekończący się monolog, wyrzucenie z siebie wszystkiego, co siedzi głęboko i zjada od środka. Dziennik tym bardziej nietypowy, bo rozpoczynający się jak dramat – przedstawione bowiem zostają nam wszystkie osoby biorące w nim udział. Główną postacią jest Magdalena – „narratorka, główna bohaterka, heroina”. Tuż obok stoją: „krzysiek-mój-półroczny-mąż” oraz „to dziecko, potem córka”.
Magda wypluwa z siebie cały jad, który tkwi w większości z nas – nie tylko matek, ale i kobiet w ogóle. Z niezwykłą spostrzegawczością notuje to, czego społeczeństwo oczekuje od nas tylko dlatego, że jesteśmy kobietami/matkami. „Jak się naga piersią w miejscach publicznych niemowlaki karmi, to ja się nie dziwię, że tyle gwałtów jest, kiedy kobiety same się tymi piersiami pod nos człowiekowi narzucają, pod nos/pod członek (…) przechodzący obok chłopcy jeszcze spostrzegą, dostaną obrzydzenia jakiegoś chronicznego na całe życie i pani ich tą mocą szamanki/wiedźmy w pedałów zamieni, i kto będzie płodził naszych polaków, i kto będzie bronił granic naszego kraju nad wisłą – od bugu – do odry?”.
Obraz kobiety, jaki wyłania się z monologu – płaczu i wrzasku Magdy jest smutny: nieszczęśliwa, ale zmuszona przez społeczne normy do rodzenia, zajmowania się domem i opieki nie tylko nad dzieckiem, ale i mężem, który siedzi cały czas przed telewizorem. A ona tego nie chce, nie chce „nadążania za moją-własną-jego-kobiecością”. Ma dość depilacji, malowania się, choć jej mąż twierdzi, że ona wtedy jest jak zwierzę, a on „pedałem ani tym zoofilem nie jest”. Nie zamierza działać pod dyktando teściów, ma dość wszystkich tych ram i szufladek, w które na co dzień jesteśmy wciskane. Ostatecznie więc, w finałowej scenie, zrzuca z siebie maski, gorsety, rozsznurowuje ciasne buty. Jest wolna.
Główna bohaterka Susdorfa, choć początkowa mocno zniewolona, jest w pełni świadoma feministycznie. Mnóstwo jest więc tu nawiązań do literatury genderowej, feministycznej, homoseksualnej. Narratorka świetnie demaskuje nasze oczekiwania wobec heteronormatywnej rzeczywistości, w której musi być rodzina złożona z ojca, matki i dziecka – a wszyscy uśmiechnięci i szczęśliwi, choć w środku gnije. Najważniejsze jednak jest przecież: „co ludzie powiedzą”.
Książka ta jest także puszczeniem oka do tych, które znają doskonale mechanizmy patriarchatu i potrafią się z niego śmiać: „Penis był taki miękki jak skóra świńskiego jelita po opróżnieniu z niej kiełbasy. Merdałam chwilę prąciem, dziwnie onieśmielona i jakby czymś zawstydzona, ściągnęłam tajemniczy napletek, nagle złapałam silnie całą dłonią i poczułam się jak caryca, co tam: caryca! Jak car, cesarz! Zagarnęłam na chwilę berło władzy tego świata, awansowałam w tej obcej mi strukturze i z niewolnika wreszcie stałam na miejscu pana”.
„Dziennik znaleziony w piekarniku” to śmiech przez łzy. To niezwykły tekst pełen odniesień do kultury, zarówno tej wysokiej, jak i popkultury. To książka pełna kobiecego krzyku, paplaniny, które pod przykrywką zabawy słowem, żartów kryją głęboką prawdę o maskach i stereotypach, w jakich żyjemy. Mamy więc chyba tylko dwa wyjścia, nawiązujące do tytułu – albo co sobotę będziemy piec ciasto w piekarniku dla całej rodziny i dalej będziemy udawać, że to jest sens naszego życia, albo włożymy do niego głowę i popełnimy symboliczne samobójstwo, które pozwoli nam uciec od ról narzuconych nam tak dawno, że już nawet same nie wiemy, kto to zrobił i po co.
Anna Godzińska
Tytuł: Trzy śmiertelne historie: Dziennik znaleziony w piekarniku
Autor: Marek Susdorf
Wydawnictwo: Novae Res
Stron: 94
Data wydania: 2012
komentarz