Nowe odkrycia – Malabar Hotel na Mińskiej

bacon_finishStraciwszy w ostatnim czasie wiarę w stołeczny teatr, kiedy to humor popsuło mi kilka spektakli Teatru Dramatycznego, odwołanie pierwszej połowy nowego przedstawienia Warlikowskiego, a resztki dobrych intencji cierpliwego widza odebrała „Anna Karenina” Pawła Szkotaka, skierowałam zwiędłe żagle w stronę dzikiej Pragi, a dokładniej do Studia Teatralnego Koło, które szybko okazało się Drugim Przylądkiem Dobrej Nadziei.

Oczywiście było warto, bo w Kole przez dwa dni grali świeżą premierę Teatru Malabar Hotel„Bacona”, który jest nie tylko wizualnym, lecz przede wszystkim aktorskim majstersztykiem. Krótka opowieść, poprowadzona przez Marcina Bikowskiego z ujmującą gracją, a jednocześnie dyscypliną i precyzją, elegancko wieńczy zbliżający się koniec sezonu. Głównym bohaterem jest tu Francis Bacon, dwudziestowieczny malarz, przedstawiony w schizofrenicznym świecie swojej twórczości.

Zasadniczą kwestią „Bacona” jest sposób przełożenia na scenę rzeczywistości malarza, którym owładnęły jego dzieła; artysty, którego postacie mówią za niego i wreszcie artysty, który do swych postaci się upodabnia. Malabar Hotel to teatr formy i nie dziwi fakt, że reżyser spektaklu Marcin Bartnikowski uczynił właśnie formę ścieżką przekładu języka malarza na język sztuki scenicznej. Użycie w przedstawieniu lalek oraz masek, jakby wydobytych wprost z płócien Bacona, okazało się rozwiązaniem kluczowym – tak prostym jak i genialnym.

Marcin Bikowski gra artystę, żyjącego w abstrakcyjnym świecie własnych dzieł. W swoim monodramie bez najmniejszego zadęcia tworzy widzowi sceniczny portret ekscentrycznego malarza, co jakiś czas wychodząc z roli i zabierając głos jako konferansjer tego barwnego przedstawienia – życia i twórczości Bacona. Nikłe światło oświetlające przestrzeń egzystencjalną bohatera wprowadza widza w intymny nastrój, a zaczepne tony filuternej muzyki Anny Świętochowskiej są idealnym akompaniamentem pod szaleńcze, poszarpane kwestie Bikowskiego. Nawet wtedy, gdy Bacon powtarza swoje ulubione, zmanierowane „bez sensu”, w ustach aktora wybrzmiewa postać, którą gra. A gdy swoim niespokojnym krążeniem po scenie zaczyna być monotematyczny, w odpowiedniej chwili sięga po ukryte na scenie lalki-pacynki.

Kwestie z lalkami są najmocniejszą stroną przedstawienia. Wyrwane z obrazów malarza postaci dyskutują z nim, stawiają pasjans, śpiewają. Bikowski przekazuje każdej z nich inną osobowość, swoją ekspresję przelewając w taki sposób, że sam, jako aktor-animator, staje się niedostrzegalny dla widza, za wyjątkiem momentów, gdy wypowiada swoje własne (jako Bacona) kwestie. Jest w spektaklu moment, kiedy karkołomne zadanie wejścia jednocześnie w trzy role Bikowski wypełnia co do joty, rozbawiając przy tym publiczność do rozpuku. Lalki Bikowskiego nie dość, że pięknie i misternie wykonane, dopracowane wizualnie, w rękach aktora ożywają na scenie na wzór demonów w głowie Bacona.

Podbijające napięcie spektaklu maski i lalki o zdeformowanych, groteskowych rysach wprowadzają w klimat grozy, zgrabnie przełamanej elementami satyry. Szekspirowskie i eliotowskie frazy wypowiadane przez bohatera giną w kakofonii barw i kształtów, ale zważywszy na wariacki nieco styl wypowiedzi ta subtelna degradacja literatury wypada korzystnie. Rytmika gry Bikowskiego nadaje tempa spektaklowi, wzbogacanemu dodatkowo prostymi rozwiązaniami scenicznymi, takimi jak na przykład zabawa światłem i cieniem. Magia teatru ponownie zaskakuje i szkoda tylko, że tak szybko się kończy. A ja, wychodząc z Koła, mogę już tylko pokładać ufność w tym, że nie skończę na Mińskiej niczym Bartolomeu Dias obok swojego Przylądka Dobrej Nadziei.

Ewa Jezierska

Teatr Malabar Hotel
Bacon

Reżyseria: Marcin Bartnikowski
Scenografia: Marcin Bikowski
Muzyka: Anna Świętochowska
Występuje: Marcin Bikowski
Premiera: 17 maja 2013 (Dni Sztuki Współczesnej/ Akademia Teatralna/ Białystok), 22 maja 2013 (Studio Teatralne Koło/ Warszawa)
Najbliższe spektakle: brak informacji na bieżący sezon

Spektakl zrealizowany w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

About the author
Ewa Jezierska
studentka kulturoznawstwa. Pasjonatka polskiej fantasy. Aktualnie mieszka w Warszawie, blisko nadwiślańskiej plaży, gdzie spędza swój czas wolny. Współpracuje z Księgarnią Warszawa oraz kolektywem fotograficznym Gęsia Skórka. Okazjonalna graczka Warcrafta i miłośniczka scrabbli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *