Nowa Ziemia – Julianna Baggott

Nowa Ziemia

Kiedyś fascynowały ludzi i przerażały filmy typu „Nazajutrz” i „Ostatni brzeg” (wg książki Neville’a Shute’a). Wyrażały się w nich obawy amerykańskiego społeczeństwa przed atakiem nuklearnym. Po zbombardowaniu Hiroshimy i Nagasaki nic już nie było takie samo. Ludzie przekonali się, że dysponują niezwykłą potęgą niszczenia, działająca nie tylko na bezpośrednie ofiary, ale i na przyszłe pokolenia. Miażdżąc opór Japończyków w najbardziej brutalny  i najbardziej bezwzględny z możliwych sposobów Amerykanie zarazili cały świat, również własny naród, strachem przed bronią atomową.

Był on tym gorszy, że wkrótce stało się wiadome, jak niewielkie rozmiary mają śmiercionośne pociski i jak mało potrzeba, żeby rozpętać piekło. Co prawda procedura odpalenia rakiet międzykontynentalnych jest na tyle złożona, by wykluczyć możliwość, że jakiś szaleniec uruchomi machinę zagłady, ale mimo to obawa przed takim scenariuszem jeszcze dziś jest powszechna, choć daleko jej do histerii zimnowojennej. Jedno pytanie wszakże wciąż pozostaje żywe: co będzie później, po wybuchu? Zaraz po i lata po? Na to pytanie usiłuje odpowiedzieć Julianna Baggott w swej powieści „Nowa Ziemia„.

Piętnastoletnia Pressia Belze ze strachem wyczekuje dnia swych szesnastych urodzin. Dobrze wie, że będzie wtedy musiała stawić się do poboru, albo zostanie odnaleziona i siłą zabrana przez bezwzględnych żołnierzy OPR – Organizacji Przenajświętszej Rewolucji. Rekruci dzieleni są na tych, którzy przeżyją i zostaną żołnierzami i na „ruchome cele”. Innej drogi nie ma. Taki jest świat po eksplozji nuklearnej, która zabiła większość mieszkańców tych ziem, a resztę okaleczyła. Wyjątkiem są ci, którzy schronili się w Kopule. Nazywa się ich Czystymi, gdyż ich ciała pozbawione są blizn i wrośniętych przedmiotów. Wybuch nie tylko zniszczył wszystko, czego dosięgnął, ale spowodował niespodziewane skutki. Ludzie, którzy przeżyli, połączyli się na stałe z tym, czego dotykali w chwili kataklizmu – czasem był to przedmiot, czasem zwierzę, a czasem inny człowiek. Ich skóra jest pokryta bliznami i oparzelinami. Wielu zmarło. Ci, co przetrwali, starają się żyć nadal, jakkolwiek byłoby to trudne.

Pressia mieszka razem z dziadkiem w nieczynnym od lat zakładzie fryzjerskim, na terenach zniszczonych przez Wybuch. Ich życie dzieli się pomiędzy zdobywanie jakiegokolwiek pożywienia a ucieczkę przed żołnierzami i drapieżcami ich świata.

Osiemnastoletni Partridge Willox może uważać się za szczęściarza. Mieszka pod Kopułą, w świecie sterylnym i bezpiecznym, gdzie nie ma głodu, polujących Bestii, ani brutalnych żołnierzy OPR. Mimo to jego życie jest trudne. Społeczeństwo Kopuły żyje w świecie absolutnego nadzoru i zniewolenia. Kontroluje się nawet myśli. Matka chłopca zginęła podczas Wybuchu, starszy brat popełnił niedawno samobójstwo. Nie umie zadowolić ani swego surowego ojca, ani nauczycieli. Gdy ojciec mówi mu o planowanej dla niego specjalnej „operacji”, mającej zwiększyć jego przydatność, chłopiec podejmuje decyzję o ucieczce. Wie, że to szaleństwo, jednak coś mu mówi, że jego matka żyje i znajduje się gdzieś w świecie poza Kopułą. Chce ją odnaleźć. W ucieczce pomaga mu Lyda, dziewczyna w jego wieku.

Bradwell przywykł radzić sobie sam. Umie polować i bronić się przed napaścią, jest twardy i doświadczony. Ma tylko jedną słabość – Pressię. Podobną słabością Partridge’a jest Lyda.

Na pozór tej czwórki młodych ludzi nic nie łączy, jednak ich losy splotą się w zadziwiający sposób, który odmieni oblicze ich świata…

Z punktu widzenia fizyki i biologii książka Julianny Baggott jest po prostu absurdalna, jednak autorce nie chodziło o to, by przedstawić wizję wiarygodną z punktu widzenia nauki. Jej celem było przedstawienie świata, w którym ludzie utracili wszystko to, na co pracowały dziesiątki pokoleń, a ci, co przeżyli, z winy garstki szaleńców muszą zaczynać od zera. Świata, w którym zarówno ci uprzywilejowani, mieszkający w Kopule, jak i ci z otwartej przestrzeni są udręczeni w niemal jednakowy sposób i właściwie nie wiadomo do końca, którym jest gorzej. Choć można dywagować nad tym, czy świat opisany przez autorkę w ogóle by zaistniał po katastrofie nuklearnej, to ważne jest co innego: to, by do niej nie dopuścić. Książka uświadamia, że o zagrożeniu armaggeddonem musimy myśleć tu i teraz, żeby nie zostać postawionymi przed faktem dokonanym. Wtedy – jak powiada „Apokalipsa wg Świętego Jana” – rzeczywiście żywi będą zazdrościć umarłym. Dobrze, że takie powieści jak „Nowa Ziemia” są pisane i wydawane, bo może ludzie zastanowią się wreszcie nad tym, co robią sobie i Matce Naturze, nim rzeczywiście będzie za późno na cokolwiek.

Skromnie wydana książka w szaro-czarnej okładce z nielicznymi akcentami stłumionej czerwieni może zostać łatwo pominięta przez kogoś, kto zwraca uwagę głównie na przepych zewnętrznego wizerunku. Tymczasem warto nie tylko wziąć ją do ręki, ale i kupić, gdyż jest bardzo ciekawa, a jej wartość nie ulega wątpliwości. Bohaterowie są nietypowi, opisani plastycznie i w żywych barwach, a ich świat spójny i w miarę logicznie podbudowany. Na pewno warto przeczytać tę powieść, zwłaszcza że niedługo będziemy mogli obejrzeć film, nakręcony na jej podstawie, w reżyserii samego Spielberga.

Ocena: 4/5

Tytuł: „Nowa Ziemia”

Autor: Julianna Baggott

Język oryginału: angielski

Przekład: Janusz Maćczak

Okładka: miękka

Ilość stron: 471

Rok wydania: 2012

Wydawnictwo: EGMONT

 

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *