Nienormatywność w natarciu, czyli „Vice versa” Mileny Wójtowicz

Żaneta Wawrzyniak nie ma łatwego życia. Jej pracodawczynią jest strzyga, co więcej, w biurze PS Consulting intensywnie uprawia się coaching w celu poprawienia relacji interpersonalnych, przez co pierniczki kończą się zbyt szybko. Dodatkowo trafiła na studia z ochrony środowiska tylko dlatego, że jednym z jej przodków był dziad borowy. Dla Żanety bycie dziadówą borową na pełen etat nieco kłóci się z obrazem samej siebie, a okres adaptacyjny nie jest łatwy, kiedy nie ma czasu, by spokojnie pomedytować nad własnym wnętrzem. Bo wiele się dzieje. Ziemia wokół Brzegu została skażona i nie wiadomo, jak to odbije się na lokalnej społeczności nienormatywnych, żyjących w kontakcie z żywiołami. Wilkołaki szaleją. Miejscowa szamanka i łowczyni potworów zwarły szyki. Mrówki atakują. A w jeziorze kryje się mityczna bestia. I jak biedna Żaneta ma nie zajadać stresu w takich warunkach?

Najnowsza powieść Mileny Wójtowicz to wciągająca i zabawna historia o równowadze, współpracy i ekosystemie. A także o mordowaniu, knuciu i o tym, że można odnaleźć miłość na emeryturze.

Byłam zachwycona Post scriptum i cieszę się, że Vice versa nie tylko dorównuje pierwszemu tomowi sagi o brzeskich nienormatywnych, ale też wchodzi na zupełnie nowy poziom. Mamy więcej wątków, ciekawsze intrygi (chociaż kryminałem dalej bym tego nie nazwała), lepiej rozłożone akcenty i subtelnie budowane napięcie, które każe niecierpliwie czekać na kolejny tom. Problemem Post scriptum było wprowadzenie sporej liczby postaci drugoplanowych, które jednak niewiele wnosiły do fabuły. W Vice versa wciąż roi się od bohaterów, ale tym razem mają realny wpływ na akację. Kreowanie ciekawych postaci jest też mocną stroną Wójtowicz. Każda z nich jest pełnowymiarowa, interesująca i zasadniczo można odnieść wrażenie, że autorka pisze o prawdziwych ludziach, których zna i darzy sympatią, przez co czytelnik nie ma innego wyboru jak samemu ich polubić. Skupienie narracji na nowej bohaterce, Żanecie, którą znamy zaledwie z końcówki pierwszego tomu, wypadło ciekawie, chociaż był to ryzykowny krok. Bo wracamy do sagi o brzeskich nienormatywnych dla Piotra i Sabiny. I potrzeby czytelnicze zostają pod tym względem zaspokojone, a dodatkową rozrywką jest obserwowanie naszych ulubionych bohaterów właśnie z perspektywy Żanety.

Żaneta zresztą zaskakująco dobrze wpasowuje się w dynamikę relacji Piotra i Sabiny. Początkowo przypomina Jubilee z X-Men: młodszą bohaterkę w krzykliwym stroju (lub z krzykliwą fryzurą), która kręci się wokół naprawdę fajnych postaci i stanowi ośrodek fanowskiej identyfikacji, bo marzymy, żeby zająć jej miejsce. Ostatecznie jednak Żaneta okazuje się ciekawą osobą, wrażliwą, zaradna, zdeterminowaną i niepozbawioną poczucia humoru. Na pewno dorobi się własnych fanów. Nie mogę się doczekać czytania o jej dalszych losach i obserwowania, jak rozwija się w toku kolejnej powieści.

Vice versa skupia się także na duecie, który skradł serca czytelników na końcu Post scriptum, czyli Ludmile, emerytowanej sekretarce i łowczyni potworów, oraz Marysi, właścicielce ośrodka odnowy duchowej i lokalnej szamance. Panie udowadniają tutaj, że przygody i miłość nie kończą się po sześćdziesiątce. Nie ukrywam, że to mój ulubiony wątek w powieści i jestem pod wrażeniem tego, jak Wójtowicz go poprowadziła. Nie uniknę tu spoilerów, ale biorąc pod uwagę, ile czasu minęło od wydania powieści, można uznać, że okres ochronny, polegający na niezdradzaniu szczegółów fabuły, mamy za sobą. Związek Ludmiły i Marysi nie jest zaskoczeniem dla mieszkańców Brzegu, może z wyjątkiem Piotra, który żyje w nieświadomości co do poczynań własnej rodzicielki.

Wójtowicz udało się wprowadzić nietypowy, interesujący związek queerowy do powieści w taki sposób, że rewelacje na temat zaradnych emerytek wyłaniają się z tekstu naturalnie, a jedyną reakcją czytelniczki może być „przecież to jasne!”. Nic w Post scriptum nie wskazywało bezpośrednio na taki obrót spraw i byłabym zachwycona, gdyby Marysia i Ludmiła pozostały dobrymi przyjaciółkami i współpracowniczkami. Ale Vice versa naprawdę wznosi fabułę na zupełnie nowy poziom i doszlifowuje klejnoty z poprzedniego tomu. W tym momencie Vice versa to najlepsza polska fantastyka z queerową reprezentacją, jaka dostępna jest na rynku, i bardzo to sobie cenię. Mamy aseksualnego inkuba i queerowy związek kobiecy, oba poprowadzone wbrew stereotypom. Aseksualny inkub to przecież psychoterapeuta, troskliwy i wspierający, świetny przyjaciel i specjalista od relacji międzyludzkich, a queerowy związek emerytek, które prowadzą razem gospodarstwo i biznes, to rzadko spotykany obraz, w przeciwieństwie do hiperseksualizowanego wizerunku lesbijek. Ale przecież cała saga o brzeskich nienormatywnych opowiada o walce ze stereotypami i dostrzeganiu pod nimi prawdziwego człowieka – temu służy metafora nienormatywnego, strzygi, inkuba, wilkołaka, dziada borowego, wiła, a nawet chupacabry. Po polskim fandomie fantastyki widać jednak, że metafora ma ograniczony zasięg działania pedagogicznego, nie dziwię się więc Wójtowicz, że zdecydowała się wystosować bardziej dosadną formę przesłania w najnowszej powieści. Podziwiam natomiast wrażliwość społeczną autorki, która podeszła do tematu dojrzale, ze sporą dozą sympatii dla postaci i tego, co reprezentują, oraz z nastawieniem, że nienormatywność – czy to magiczna, czy seksualna – jest normalna. I z czysto personalnych pobudek jestem bardzo wdzięczna Milenie Wójtowicz, że dane mi było to przeczytać.

Po serii pochwał warto dla równowagi wytknąć usterki. Jak wspomniałam, intryga jest szyta grubszymi nićmi, niż w poprzednim tomie. Mamy też więcej wątków. Wilkołaki szaleją, nie wiadomo dlaczego. Piękny Dawid nagle nie pojawia się na zjeździe i Żaneta pewnie by się tym przejęła, gdyby nie fakt, że jest śledzona, co niepokoi ją nieco bardziej. Tajemniczy nienormatywny knuje coś niedobrego we współpracy z nową asystentką Ewy, co może bezpośrednio zagrażać naszym bohaterom. U Ludmiły odzywają się stare instynkty łowieckie i kto wie, czy nie będzie musiała zabić syna własnej ukochanej dla dobra okolicy? Niestety, prawie wszystkie wątki są chwilowe, pojawiają się i zostają rozwiązane na przestrzeni paru stron. Książka ma wyraźnie epizodyczną budowę, ale poszczególne części łączą się ze sobą. Dopiero wątek niezidentyfikowanego nienormatywnego daje nadzieję na głębszą intrygę, na co jednak będziemy musieli poczekać do kolejnego tomu. Sposób rozwiązywania problemów i docierania do sedna tajemnic przypomina bardziej działanie bohaterki powieści Joanny Chmielewskiej czy panny Marple niż Sherlocka Holmesa, ale to niekoniecznie jest wada. Wciąż zastanawiam się, czy konwencja fantasy jest w stanie pomieścić kryminał z prawdziwego zdarzenia albo czy ambicją sagi o brzeskich nienormatywnych jest w ogóle bycie kryminałem, czy też to raczej opowieść o łowcach potworów. Bez względu na to, jak zakwalifikować najnowszą powieść Wójtowicz, pewne jest, że dostarcza mnóstwa rozrywki, wciąga, rozśmiesza, ale też kreuje nastrój grozy wtedy, kiedy jest potrzebny. Tym, co najbardziej pociąga w powieści, są oczywiście bohaterowie. Myślę, że każdy potrzebuje w życiu Piotra i Sabiny, jak anioła i demona na ramieniu. I dlatego będę wracać do tych powieści wielokrotnie.

 

Tytuł: Vice versa

Autorka: Milena Wójtowicz

Seria: Cykl o brzeskich nienormatywnych, tom II

Rok wydania: 2019

Wydawnictwo: Jaguar

Liczba stron: 304

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *