Niebaśniowe życie wielkich bajkopisarzy – Madame d’Aulnoy

„Życie grozi rozstaniem, ale śmierć łączy na zawsze”.

(Marek Hłasko)

zdjęcie1(1)Baśniową epokę renesansu bezsprzecznie zdominowali żądni sławy i uznania mężczyźni. Obok nich egzystowały niemniej ambitne i utalentowane literatki. Na ich czele stała Madame d’Aulnoy – bajkopisarka, której niezwykłe losy z powodzeniem mogłyby stanowić fabułę powieści kryminalnej. Tymczasem została ona zepchnięta na margines historii i skazana na zapomnienie.

Francuzka Marie Catherine Le Jumel de Barneville urodziła się w 1650 roku w Barneville. Zagadkowe życie pisarki do dziś pozostaje w sferze domysłów, rozpalając wyobraźnię poszukiwaczy sensacji i teorii spiskowych. Pewne jest, że Marie jako piękne szesnastoletnie dziewczę poślubiła starszego o trzydzieści lat barona de La Motte d’Aulnoy. Intratne małżeństwo otworzyło drzwi do świata zbytku i luksusu, o jakim przeciętny człowiek nie śmie marzyć. Dwór Ludwika XIV – wielkiego miłośnika kultury i sztuki – z jednej strony olśniewał wielkością i przepychem, z drugiej odstręczał mnogością intryg, plotek i zdrad. W to miejsce pełne dworskich knowań, machinacji i zwyklej obłudy wpisała się błyskotliwa d’Aulnoy. Nie dość, że świetnie się w nim odnajdywała, to jeszcze w pełni zdjęcie2(2)korzystała z wszelkich uroków życia. Hulaszczość i swoboda szybko weszły w krew młodziutkiej baronowej, toteż wkrótce porzuciła ona nudny żywot mężatki. W owym momencie ujawniła się ciemna strona Marie Catherine, która przy wsparciu oddanych przyjaciółek i kochanka uknuła spisek mający pozbawić życia starawego męża. Baronowa stanęła przed sądem, gdzie usłyszała wyrok śmierci, uszła jednak z życiem. Natomiast jej wspólniczkom przykładnie ścięto głowy. Niedoszła wdowa przy najbliższej okazji zorganizowała ucieczkę z Francji i przez długi czas pozostawała za granicą. Podróżowała m.in. po Flandrii, Anglii i Hiszpanii.

ilustracja2Informacje o żywiołowej Marie Catherine w dużej mierze nie są ani pełne, ani wiarygodne. Posądzano ją m.in. o szpiegostwo na rzecz Króla Słońce, niemniej nie ma na to jednoznacznych dowodów. Źródła historyczne tamtego okresu rzadko koncentrowały się na losach kobiet, nie mówiąc już o tych, których sposobem życia stało się „włóczęgostwo”. Mężczyźni śledzący samotne wyprawy podróżniczek głównie ganili je za brak rozwagi i zbytnią samodzielność, ostatecznie zarzucając im krnąbrność, zuchwałość i rozwiązłość. W pewnym stopniu d’Aulnoy również padła ofiarą krzywdzących pomówień. Błędem jednak byłoby jej współczuć, gdyż miała nie do końca czyste sumienie, oprócz małżeńskiej intrygi wzięła udział w jeszcze jednej śmiertelnej zmowie. Przyjaciółka baronowej, niejaka pani Ticquet, została osądzona – a jakże – za próbę zabójstwa męża i stracona w 1699 roku. Marie Catherine do tego czasu zdążyła wrócić do kraju, gdzie starannie pracowała mad zmianą swego ponurego wizerunku. Założyła cieszący się niezwykłą popularnością salon literacki. Sama też próbowała swoich sił w pisaniu, w efekcie czego „zrodziła” wiele wartościowych dzieł. Twórczość zdolnej arystokratki opiewała w rozważania natury religijnej, powieści oraz dzienniki, w tym barwne pamiętniki z licznych podróży. Jednak jak to już bywa w przypadku bajkopisarzy – największą sławę przyniosły jej baśnie, początkowo bardziej popularne od utworów mistrza Charles’a Perraulta, którego ceniła sama d’Aulnoy. Należy pamiętać, że genialny pisarz i architekt za sprawą swojego zbioru Bajki Babci Gąski spopularyzował baśnie, dzięki czemu stały się one cennym dorobkiem literatury złotego wieku. Idąc za przykładem swojego mentora, Marie Catherine wniosła również własny istotny wkład. Twórczyni wydała łącznie dwadzieścia cztery opowieści, w których, poskromiwszy swoją drapieżną naturę, dała wyraz poetyckości, delikatności, a nawet duchowym przesłaniom moralnym. Mało kto wie, że „zabójcza” baronowa była w istocie prekursorką gatunku baśni literackiej na równi z panami literatami tamtych czasów. Niestety, pamięć o autorce nie przetrwała w sposób dostateczny. Świadczy o tym choćby fakt, że do naszego rodzimego kraju twórczość pisarki dotarła bardzo późno. Pierwszy przekład o wdzięcznym tytule Baśnie czarodziejskie pani d’Aulnoy ukazał się dopiero w 1987 roku. Do tej pory pojawił się jeszcze jeden tylko zbiór bajek, pod pięknym tytułem Błękitny ptak i inne baśnie.

ilustracja 1Nie jestem pewna, czy chciałabym spotkać na swej drodze owianą aurą tajemnic Madame d’Aulnoy – kobietę inteligentną i niezwykle przebiegłą. Na pewno nie próbowałabym się z nią zaprzyjaźnić, jej powiernice krótko celebrowały życie, które najwyraźniej rozumiała jedynie ona sama. Spryt, lekkość bytu i hard ducha pozwoliły Marie Catherine przetrwać we wrogim świecie dworskiej arystokracji, który w późniejszym czasie próbowała ułaskawić kobiecością, poezją i fantazją. Niedoceniona w historii literatury, zagubiona pośród samczych autorów renesansowych baśni odeszła w mroki zapomnienia. Podobny los spotkał jeszcze wiele innych utalentowanych kobiet, których twórczość po dziś dzień jest nam obca. Mam wielki szacunek do tych często nieświętych kobiet, które przetarły szlaki amatorom m.in. fenomenalnego świata powieści gotyckiej. Autorki te przekraczały normy wyznaczone przez klasycyzm, zaskakiwały czytelników nową jakością: literacką fikcją ocierającą się nieraz o granice absurdu i ponadludzkie możliwości. Gatunek, który nazywamy fantastyką, nie jest domeną wyłącznie ostatnich czasów. Dzieła wielu współczesnych pisarzy – nawet jeśli oni sami nie zdają sobie z tego sprawy – kontynuują pracę pramatek literatury, w tym mało znanej, ale intrygującej autorki Księcia Chochlika, Księżniczki Różyczki i Bystrzynki.

Jednego jestem pewna: jeśli kiedyś będę miała okazję zgłębić zawiłe losy Marie Catherine, zrobię to z przyjemnością. Pretendująca do tytułu czarnej wdowy pisarka oprócz morderczych zapędów być może skrywa jeszcze inne „zabójcze walory”. W jaki sposób prowokowała śmierć, a wygrywała życie? Tego już nam nie zdradzi, chyba że Madame d’Aulnoy to tylko pozornie tajemnicza karta, która cierpliwie czeka na swoje odkrycie.

Zbrodnia to niesłychana,
Pani zabija pana;
Zabiwszy grzebie w gaju,
Na łączce przy ruczaju,
Grób liliją zasiewa,
Zasiewając tak śpiewa:
„Rośnij kwiecie wysoko,
Jak pan leży głęboko;
Jak pan leży głęboko,
Tak ty rośnij wysoko.

( Lilije – ballada, A. Mickiewicz)

 

 Anna Maria Przybyło

About the author
Anna Maria Przybyło
entuzjastka mrocznego i ciężkiego klimatu, fanka twórczości Johnnego Deppa i Stephena Kinga. Pasjonatka starożytności i astronomii. Miłośniczka rocka gotyckiego, smoków i kotów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *