Nie taki diabeł straszny… (tylko jeszcze straszniejszy)

witajcie w rosji„Witajcie w Rosji” to zbiór opowiadań gatunkowo głęboko osadzonych w science fiction. Tematem książki jest Rosja, choć jak głosi asekuracyjno-żartobliwy wpis na pierwszej stronie – „wszystkie nazwiska bohaterów oraz nazwy organizacji, firm i państw, które występują w tej książce, zostały wymyślone. Jakakolwiek ich zbieżność…” i tak dalej. Dmitrija Głuchowskiego znamy oczywiście jako autora post-apokaliptycznej antyutopii „Metro 2033”. Tym razem mamy do czynienia z próbą oddania nieco innej, bo faktycznie istniejącej sytuacji, a wszelka fantastyka służy raczej jako alegoria, a nie podstawa kreacji świata. Pojawiają się tu elementy humorystyczne, Głuchowski zgrabnie operuje żartem słownym, zwłaszcza opartym na paradoksie. Większość opowiadań prezentuje przyzwoity poziom, przynajmniej jeśli chodzi o formę. Natomiast w kwestii treści…

Zacznijmy od tego, co obiecuje się nam na okładce – otóż ma być „prowokacja! Skandal! Nowa literatura!” A do tego jeszcze „mieszanka wybuchowa”, książka „wyjątkowa” i „cała prawda o państwie Putina”. Wszystko wielkimi, czerwonymi literami, żeby na pewno nie przegapić. Tymczasem „Witajcie w Rosji”, jakkolwiek trafne, dosadne, na pewno prawdziwe, przynajmniej mnie nie zaskoczyło ani trochę. Znamy tę Rosję – kraj korupcji tak zakorzenionej, że zdaje się być ona czymś zupełnie naturalnym; kraj, gdzie życie ludzkie nie przedstawia sobą żadnej wartości, chyba że udałoby się ją jakoś przeliczyć na pieniądze; kraj oligarchów, wódki, martwych dusz, tęsknych westchnień za Stalinem… Znamy, i to nawet z autopsji, przecież u nas też było do pewnego stopnia podobnie, a niektóre elementy pozostały do dziś. Nie wiem, co tam sobie o Rosji myślą na Zachodzie – może jest czytelnik, którego ta książka faktycznie powali na kolana? Jeśli tak, to bardzo dobrze, to znaczy, że Głuchowski nie strzępił pióra na próżno.

Bo przecież ta książka na kolana powalić powinna. Opisywane przy pomocy fantastyki naukowej sytuacje z życia codziennego (i nie tylko) w kraju naszych wschodnich przyjaciół powinny mrozić krew w żyłach. Handel narządami imigrantów zarobkowych. Piekło (tak, to dosłowne) podporządkowujące sobie firmy zajmujące się wydobyciem gazu. Pijani kosmonauci przez przypadek… zapładniający dotąd pozbawioną życia część kosmosu. Powinny, ale jakoś nie mrożą. Niby jest dosadnie… Mam wrażenie, że całość zrobiła na mnie o wiele mniejsze wrażenie, niż by należało. Może to też kwestia tego, że spodziewałam się czegoś więcej. I to nie w tę brudną stronę. Myślałam… bo ja wiem? Że spod tego wszystkiego wyłoni się jakiś Rosjanin. Współczesny, myślący. Zobojętniały na świat albo zrozpaczony. Próbujący coś zmienić albo zbyt przestraszony, żeby wychylić nos zza drzwi domu. A bohaterowie „Witajcie w Rosji” niewiele różnią się od postaci z „Jakuba Wędrowycza” Andrzeja Pilipiuka, żeby daleko nie szukać. I może jest w tym jakaś logika, ale nie chce mi się wierzyć, że wszyscy tam na Wschodzie myślą i działają dokładnie tak samo – jak zwierzątka. Innymi słowy, „Witajcie w Rosji” przekazuje według mnie raczej uproszczony, powierzchowny obraz społeczeństwa, który polskiego czytelnika raczej nie zaskoczy.

Alicja Rejek
Ocena: 3/5

Tytuł: Witajcie w Rosji
Autor: Dmitry Glukhovsky
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Insignis

About the author
Alicja Rejek
Przyszła pisarka, na razie uczęszczająca do jednego z krakowskich liceów. Kocha literaturę; zarówno natchnioną grafomanię, jak i prawdziwy geniusz. Lubi też dalekie podróże, odbyte w czasie przyszłym, silny wiatr i wszystko, co cynamonowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *