Natalia Bobrowska – wywiad

Natalia Bobrowska (ur. 1985). Pisarka z zamiłowania, z wykształcenia – socjolożka i komparatystka, z urodzenia – malkontentka. Publikowała opowiadania m.in. w antologiach Dziewczyńskie bajki na dobranoc, Nie pytaj o Polskę, Wbrew naturze. Nikt nie jest samotną wyspą, ale wszyscy bardzo się staramy jest jej powieściowym debiutem. Mieszka w Krakowie. Oddycha, gdziekolwiek się da. Funkcjonuje, kiedy musi.
A.G.:  „Nikt nie jest samotną wyspą” to pierwsze niezwykły tytuł, bardzo długi – co jest bardzo rzadkie. Skąd taki właśnie  tytuł? Co Cię do niego skłoniło?

N.B.: Szczerze mówiąc, dopóki nie padła kwestia rozmieszczenia tytułu na grzbiecie książki, nie zdawałam sobie sprawy, że jest niekonwencjonalnie długi. Z drugiej strony kwestia „typowości” to też nie jest coś, co mnie przesadnie zajmuje, w literaturze zwłaszcza. Myślę, że przez pewną przewrotność ten tytuł dobrze oddaje atmosferę całej książki, a poza tym, jak na moje ucho, nieźle brzmi.

A.G.: Książka ta jest Twoim debiutem (do tej pory opublikowałaś opowiadania). Czy bałaś się tego wyzwania, jakim jest dłuższa forma; czy wręcz przeciwnie – nareszcie mogłaś „zaszaleć” i rozpisać się?

N.B.: To nie będzie zero-jedynkowa odpowiedź.  Z jednej strony sięgnęłam po powieściową formę właśnie ze względu na możliwość rozpisania się, wymyślenia od początku do końca jakiegoś quasi-rzeczywistego świata powieściowego. Z drugiej strony miałam pewne obawy, czy uda mi się zbudować strukturę dość pewną, by na przykład nie posypała się w połowie opowieści.

A.G.: „Nikt nie jest….” to niezwykły debiut także pod tym względem, że powieść znalazła się wśród ośmiu finalistek (wyłonionych przez jury z 60 tytułów) Literackiej Nagrody dla Kobiet Gryfia. Pewnie było to dla Ciebie sporym zaskoczeniem.  Jak widzisz siebie i swoją twórczość wśród takich osób, jak Magdalena Tulli (laureatka tejże nagrody),  Brygida Helbig, Małgorzata Szejner czy Krystyna Czerni? Czy czytałaś któreś z książek – laureatek? Jakie są Twoje wrażenia?

N.B.: Oczywiście, znalezienie się wśród tych finalistek było dla mnie dużym zaskoczeniem i wyróżnieniem zarazem. Czytałam większość nominowanych książek i myślę, że wszystkie są godne polecenia. Chyba najbardziej przypadła mi do gustu książka Brygidy Helbig – przede wszystkim ze względu na język, ciekawe frazy, oraz biografia Nowosielskiego – „Nietoperz w świątyni” Krystyny Czerni.

A. G.:Wróćmy jednak do twojego tekstu, który opowiada głównie o trójce młodych ludzi: Magdzie, Ryszardzie i Wiktorze. Kto z nich jest Ci najbliższy? Kogo darzysz największą i najmniejszą sympatią. Dlaczego?

N.B.: Chyba nie mogę się pokusić o takie stopniowanie sympatii, ponieważ trudno mi tę książkę czytać w oderwaniu od procesu twórczego. Na swój sposób każda z postaci jest mi bliska, bo też każda jest moją kreacją. Myślę też, że ta sympatia w mniej więcej równy sposób rozkłada się, jeżeli chodzi o stosunek narratora do bohaterów.

A.G.: Ta powieść mówi o samotności, trochę o takiej samotności w tłumie, zakrytej płaszczykiem spotkań, imprez, związków mniej lub bardziej udanych. Zastanawiam się, czy dzisiejsi dwudziesto-, trzydziestolatkowie właśnie tacy są? Jaka jest kondycja naszego pokolenia, jeśli chodzi o relacje z innymi?

N.B.: Nie wydaje mi się, żeby nasze pokolenie jakoś diametralnie różniło się w tym względzie od innych. Problem z komunikacją, z nawiązaniem porozumienia z drugim człowiekiem jest dość uniwersalny i nie dotyka przecież tylko dwudziesto-, i trzydziestolatków. Być może sprawa ma się trochę inaczej, jeżeli chodzi o trwałość zawieranych związków. W tej kwestii pojawiają się głosy, że nasze pokolenie jest mniej „stabilne” uczuciowo, ale osobiście nie uważam, by wynikało to z jakiejś szczególnej konstrukcji psychicznej tej generacji, a raczej z tego, że w zawieranych związkach rzadziej szuka się stabilizacji materialnej. Poza tym trzeba zaznaczyć, że opisywani przeze mnie bohaterowie to specyficzna grupa –  ludzie z wyższym wykształceniem, mieszkający w tzw. wielkim mieście. A przy tym jeszcze dosyć, oględnie mówiąc, neurotyczni.

A.G.: Książka ta jest także, wbrew tematowi, bardzo zabawna. Czy sceny, które tam opisujesz, są „z życia wzięte”? Mam tu na myśli np. fragment z wpadką Ryszarda tuż przed pierwszym pocałunkiem z Magdą, czy „poszłem” wypowiedzianym zupełnie bezmyślnie. Bawią także rozmyślania bohaterów, jak to (podczas romantycznej randki na dachu), gdzie pójść siku.

N. B.:Fajnie, że uważasz, że ta książka jest zabawna, cieszy mnie to, bo z taką intencją ją pisałam – nie chciałam, by powstało kolejne przygnębiające studium o samotności jednostki we wszechświecie. Opisane sceny natomiast są kompletnie wymyślone, takie projekcje mojego umysłu. Czasem pojawiają się jakieś odpryski rzeczywistości, ale są to raczej wariacje na temat.

A.G.: Chciałam Cię jeszcze zapytać o Wiktora – geja. Zawsze zastanawia mnie, dlaczego w literaturze tak mało jest kobiet homoseksualnych. Dlaczego opisałaś właśnie chłopaka?

N.B.: Odpowiedź jest bardzo prosta – Wiktor jest jedyną postacią w tej powieści, która została zainspirowana realną osobą, w postaci mojego przyjaciela, pewnego krakowskiego literaturoznawcy.
Swoją drogą, zdumiewa mnie fakt, jak w dalszym ciągu znaczącą pozostaje orientacja seksualna książkowych bohaterów. Tworzonej postaci trzeba przecież jakąś orientację nadać, tak jak nadaje się jej imię, płeć, czy kolor włosów (choć to ostatnie niekoniecznie). Tymczasem wystarczy do książki wprowadzić osobę homoseksualną, by zetknąć się z pewnym schematem odczytywania. No, ale to też coś mówi o rzeczywistości, w której żyjemy, niestety.

A.G.:A kto w ogóle Cię inspiruje w pisaniu? Masz jakieś mistrzynie, mistrzów? A może jest jakaś książka, która zmieniła twoje życie?

N.B.: Jednej takiej książki nie mam, ale ogólnie mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie życia bez czytania. Całe moje czytelnicze życie to przechodzenie od jednej do drugiej literackiej fascynacji. Aktualnie jest to Thomas Bernhard –  po prostu zakochałam się w rytmie jego kompulsywnych fraz. Muszę też wspomnieć o Stefanie Themersonie, którego „Wykład Profesora Mma” uważam za jedną z najlepszych powieści XX wieku (nie tylko polskich), a który z niezrozumiałych dla mnie powodów zdaje się być cokolwiek zapomniany. Jeżeli chodzi o poezję to tu zdecydowanie  przylgnął do mnie Bohdan Zadura (czy raczej ja do niego). Wymieniłam tylko trzy nazwiska, ale lista jest znacznie dłuższa –  nie jestem rewizjonistką i tych autorów oraz autorki, którymi zaczytywałam się w przeszłości nadal bardzo cenię.

A.G.: Co Cię „kręci” w pisaniu? Czy są jakieś tematy, którymi chciałabyś się zająć? A może takie, których się boisz?
N.B.: Przede wszystkim w pisaniu mniej niż tematyka i fabułka kręci mnie sam język – rytm i brzmienie zdań – nad tym najbardziej lubię pracować, z tą materią się użerać.
Jeżeli chodzi o tematykę, to staram się unikać ekshibicjonizmu, który w moim wydaniu jak przypuszczam byłby dość nudnawy.

A.G.: Muszę oczywiście zapytać o plany na przyszłość-mam tu na myśli literaturę, rzecz jasna;)

N.B.: Niestety nie mogę tu udzielić konkretnej odpowiedzi, poza tym, że „coś” się pisze. 😉

Rozmawiała: Anna Godzińska

Autor zdjęcia: Jan Bielecki

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *