Mutanci, rodzina i krew – „Logan” na tle uniwersum filmowego X-Men

17238239_1338914849480531_1635412751_n

Filmowy Marvel nie samymi Avengers stoi, mimo że czasem można odnieść takie wrażenie. Choć od innego studia niż bardziej znani bohaterowie, tacy jak Kapitan Ameryka czy Spider-Man, filmy o członkach X-Men ukazują się w regularnych interwałach od 2000 roku.

Historie o mutantach i drużynie X-Men są komiksowym sukcesem od dziesiątek lat – w ogromnym stopniu będące metaforą dojrzewania, inności oraz walki o prawa mniejszości, w każdym pokoleniu potrafią umościć sobie miejsce w sercach fanów. Logicznym więc ruchem ze strony producentów filmowych było zabranie się za adaptację tych opowieści.

Wszystko zaczęło się od trylogii, na którą składały się X-Men (2000), X-Men 2 (2003) oraz X-Men: Ostatni bastion (2006). Tytuły te nie dały nam zbyt wiele wglądu w początki istnienia drużyny X-Men. Poznajemy już działający zespół, wykształcony pod okiem Profesora X. Wydarzenia śledzimy z punktu widzenia Logana – mutanta, dla którego wiele rzeczy jest również nowych i obcych, gdyż nie pamięta on większej części swojego życia. X-Men 2 jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z poprzedniego filmu – Logan odkrywa swoją przeszłość i poznaje lepiej członków X-Men, a my razem z nim. Oba filmy były dobrymi produkcjami, które jednak przeszły bez echa – jak większość adaptacji komiksowych w tamtych latach. Trylogia została zamknięta Ostatnim bastionem, który niestety nie utrzymał poziomu poprzednich części.

Logan__Large.jpg

O ile same historie przedstawione w powyżej opisanej trylogii nie były porywające, to fani byli zgodni co do tego, że wiele postaci zostało w nich bardzo dobrze sportretowanych: Profesor X, Magneto, czy też Logan. Ten ostatni jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych mutantów Marvela, a oglądanie Hugh Jackmana w jego roli to sama przyjemność. Nikt więc nie był wielce zdziwiony, że 20th Century Fox postanowiło wykorzystać popularność postaci i zabrać się za film solowy z Hugh Jackmanem w roli głównej. Jednakże X-Men Geneza: Woverine (2009), czyli film, który miał przedstawić nam w pełni przeszłość Logana, zawiódł na wielu płaszczyznach, a fani do dziś nie zapomnieli studiu kompletnej porażki, jaką okazał się Deadpool przedstawiony w tej produkcji. Druga część trylogii o Loganie, czyli Wolverine (2013), również nie zdobył sobie wielkiej rzeszy zwolenników i wydawało się, że już nie dostaniemy takiego solowego filmu o Wolverinie, na jaki zasługujemy.

Należy wspomnieć, że między tymi dwoma solówkami o Loganie 20th Century Fox dało nam również nową trylogię o naszych ulubionych mutantach: X-Men: Pierwsza klasa (2011), X-Men: Przeszłość, która nadejdzie (2014) oraz X-Men: Apocalypse (2016). W tej serii filmów postanowiono skupić się na początkach drużyny X-Men, pokazać nam Profesora X oraz Magneta jako młodych mutantów, wciąż szukających swojego miejsca na świecie i powołania. Ta trylogia została o wiele lepiej odebrana niż pierwsza z lat 2000, choć i tym razem ostatnia część cyklu okazała się najsłabsza. Postać Logana pojawia się w każdym z tych filmów, lecz w dwóch z nich jedynie w krótkich rolach cameo. Tylko w Przeszłości, która nadejdzie jest on rzeczywiście jednym z głównych bohaterów.

W 2016 roku Hugh Jackman ogłosił, że w następnym filmie pojawi się ostatni raz w roli Logana. Informacja ta wywołała ogólne poruszenie. O ile filmy, w których Jackman grał Wolverine’a, często nie były powalające na łopatki, to jednak same jego przedstawienie postaci było doceniane przez fanów na całym świecie. „Logan: Wolverine” był ostatnią szansą na takie pokazanie rosomaka Hugh Jackmana, który usatysfakcjonuje fanów. Czy się udało? Uważam, że tak – i wiem, że nie jestem w tej opinii odosobniona.

Logan: Wolverine (2017) jest historią dość mocno odciętą od reszty filmowego świata X-Men. Akcja dzieje się w roku 2029, nowi mutanci przestali się rodzić ćwierć wieku wcześniej, a i niewielu pozostało ze starej gwardii. X-Men stanowią legendę we własnym świecie, historie o ich przygodach opowiadane są na stronach kolorowych komiksów. Logan, który dzięki mocy regeneracji wydawał się nam wręcz nieśmiertelny, dotarł do tego momentu w życiu, kiedy jednak wiek daje się we znaki. Rany nie goją się na nim jak kiedyś, ale nawet i bez tego Logan nie ma się najlepiej pod względem zdrowotnym. To wszystko jeszcze hojnie zalewa alkoholem.

Jedyną motywacją Logana by dalej pracować i przeć do przodu wydaje się Profesor Charles Xavier (w tej roli ponownie Patrick Stewart), który znajduje się pod jego opieką. Profesora X również dogoniła starość i jeden z kiedyś najpotężniejszych umysłów świata jest teraz obciążony demencją. W wyniku choroby Profesor X dokonał czynu, za który jest poszukiwany, choć sam tego nie pamięta. Logan pracuje jako kierowca limuzyny, aby zarobić na jacht, który pozwoli im uciec od ludzi i dożyć reszty swoich dni na oceanie. Ten wydawałoby się prosty plan staje się o wiele bardziej skomplikowany gdy w życiu Logana pojawia się pewna dziewczynka…

Wprowadzenie Laury (w tej roli wystąpiła debiutująca na dużym ekranie Dafne Keen), znanej również jako X-23, do filmowego uniwersum wydawało się strzałem w dziesiątkę od momentu pierwszych zapowiedzi filmu. Chociaż można by przypuszczać, że wątek dziecka będącego klonem Logana jest kliszą, która nie może być sukcesem, Laura jest skonstruowana na tyle umiejętnie, aby zebrać rzesze fanów na całym świecie. Komiksowa X-23 doczekała się swoich solowych serii, jak i członkostwa w kilku kultowych drużynach mutantów, a w aktualnym uniwersum komiksowym to ona jest Wolverinem i zdecydowanie zasłużyła na odziedziczenie tego tytułu.

17236814_1338916536147029_1739561311_o

Filmowa Laura nie jest dokładną kopią tej komiksowej. Jedyny element przełożony jeden do jednego to fakt, że jest wynikiem eksperymentu, który miał doprowadzić do sztucznego wyhodowania mutantów w celu sprzedawania ich jako żywej broni oraz to, że do jej stworzenia zostało użyte DNA Logana. Jednakże nie sprawia to, że jest gorszą postacią niż jej komiksowy oryginał. Mimo że Laura nie ma kwestii mówionych przez większość filmu, potrafi wkraść się w serca widzów bez większego problemu – zarówno dzięki tak prostym scenom jak jedzenie płatków śniadaniowych, jak i takim, gdy dosłownie masakruje drużynę najemników, którzy zostali nasłani, by ją schwytać. Jej relacja z Loganem, powoli budująca się na przestrzeni filmu – mimo że mężczyzna daje z siebie wszystko, aby pozostać wobec dziewczynki zupełnie obojętny – porusza widza równie głęboko jak relacja Logana z Profesorem, którą przecież znamy z wielu innych produkcji o świecie X-Men.

Logan jest również kolejnym filmem 20th Century Fox, który otrzymał rating R, czyli został oznaczony jako przeznaczony dla dorosłych (w Polsce dostał etykietkę 15+) i uważam, że wykorzystano to odpowiednio. Pierwszym filmem nie dla dzieci o mutantach był Deadpool i ze względu na specyfikę postaci dostaliśmy dość komiksową przemoc, żarty o kutasach i niepruderyjne sceny seksu. Logan jest filmem bezdyskusyjnie brutalnym, ukazującym nam, jak bardzo krwawą jatkę potrafi zaserwować Wolverine i jego szpony, a i niewybredne przekleństwa padają dość często, choć zawsze naturalnie i nie na siłę. Dla tych, którzy w tym momencie zaczęli pewnie sami już kląć na tłumaczy, robiących nam „kurki wodne” z soczystych „fucków” od razu uspokajam, że napisy są bogate w rodzime przekleństwa. Niestety, nie mam pojęcia jak się sprawa ma z dubbingiem… Ale trochę nie mieści mi się w głowie, że ktoś mógłby się skusić na wersję dubbingową tego filmu.

Przy tym wszystkim Logan jest filmem, który porusza. Byłam na dwóch seansach w kinie i na koniec obu słyszałam na sali szelesty wyjmowanych chusteczek i widziałam ukradkiem ocierane łzy. Choć tutaj nie doświadczymy spektakularnych bitw na Statui Wolności, skoków w czasie, ani mutantów o mocach równych bogom, „Logan” wbija nas w fotel ciężarem wywołanych emocji.

Logan grany przez Hugh Jackmana otrzymał jak najbardziej godne pożegnanie w produkcji, która potrafi sprawić, że przywiążemy się do tego zmęczonego życiem mutanta nawet na przestrzeni tego jednego filmu, a po wyjściu z kina będziemy się czuli, jakbyśmy stracili dobrego przyjaciela.

About the author
Katarzyna Jusiak
anglistka z zawodem tłumacza. Naukowo-uczelnianio zajmuje się adaptacjami. Główne zainteresowanie to komiksy, w większości amerykańskie i superbohaterskie, ale nie tylko. Pisze (rzadko, ale się stara) swój blog o popkulturze pod pseudonimem Szara Córka Popkultury, jak i jest częścią zespołu tworzącego audycję lingwistyczno-kulturową Poligrota.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *