Miłość i wojna stoją po dwóch stronach znaczeniowej barykady, a jednak Ebbie Witt-Brattström udało się udowodnić, że mogą się przeplatać, tworzyć nierozłączną parę. „Miłosna wojna stulecia” to wyjątkowy – w formie i treści – zapis rozpadu związku, czy może raczej tego, co zostało po tym wieloletnim rozpadzie: żalu, pretensji, rozpaczy, poczucia upokorzenia i niesprawiedliwości.
Do zrozumienia tego wyjątkowego tekstu konieczna jest znajomość kontekstu – nie ma bowiem wątpliwości, że tę niewielkich rozmiarów książeczkę należy czytać za pomocą klucza autobiograficznego. Autorka to szwedzka literaturoznawczyni, znana z niezwykle wyrazistych poglądów dotyczących równouprawnienia, feminizmu, patriarchatu, a przede wszystkim Szwecji jako idealnego miejsca do życia dla kobiet. Przez ponad dwadzieścia lat była żoną Horacego Engdahla, który do 2009 roku pełnił funkcję sekretarza Akademii Szwedzkiej – to on ogłaszał laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. „Miłosna wojna stulecia” jest więc historią o tym, co stało się z dwojgiem niezwykle inteligentnych ludzi, których poglądy i wybory zaczęły się rozchodzić w zupełnie odmienne strony. Przede wszystkim zaś jest to wstrząsająca opowieść o władzy, o byciu „żoną półboga”, jak określiła swoje doświadczenie sama autorka.
Bohaterami są jedynie On i Ona, żadnej narracji, żadnych innych postaci. Całość ubrana w formę gdzieś z pogranicza dramatu i poezji. Tylko rozmowa, czasami polegająca bardziej na wyrzucaniu z siebie pretensji i skrywanego przez lata żalu niż na wymianie zdań, żadnych didaskaliów, opisów – wyłącznie słowa, jedne przeciw drugim, często zaczerpnięte z książek, filmów, piosenek. Bo z jednej strony każda miłość i rozstanie są inne, tylko nasze, ale z drugiej – wiele już zostało powiedziane, kultura – tak bliska im obojgu – jest pełna tych tematów.
On mówi:
Że miałabyś być
molestowaną kobietą
to czyste przechwałki.
(…)
Ona mówi:
Czapki z głów.
Naprawdę jesteś mistrzem
techniki władzy.
Dla niego Ona jest symbolem wszystkich kobiet, których nienawidzi – inteligentnych, feministek, buntujących się władzy mężczyzn, przemocy. Dlatego tak często używa liczby mnogiej:
Udawanie niewiniątek
zawsze uchodziło damom.
Bo jesteście
tak potwornie uciskane
że wszystkie wasze poczynania
są z góry usprawiedliwione.
On jest figurą mizogina, antyfeministy, który uważa, że kobiety nigdy nie będą na poziomie mężczyzn. Kobiety polityczki to najgorsze szumowiny. Wagner to wiedział. Ona jednak nie jest bezbronną ofiarą, nie milczy, ale odpowiada, że wiedział to także Hitler, Stalin i bin Laden. Ta wymiana poglądów, opinii, wyzwisk powoduje wrażenie podsłuchiwania awantury sąsiadów – z tą jednak różnicą, że całość jest na poziomie niezwykle wyrafinowanym zarówno w formie, doborze słów, tematu, ale też werbalnej przemocy.
„Miłosna wojna stulecia” jest wyjątkowo oryginalną odpowiedzią na akcję #metoo. Ebba Witt-Brattström wskazuje jednoznacznie winnego, cytuje, wspomina o przemocy z jego strony i pokazuje tym samym, w jakiej ułudzie żyjemy, myśląc, że nie dotyczy to pewnych środowisk. Autorka jasno daje nam do zrozumienia, że tam, gdzie jest władza, jest nierówność, a z niej wynika przemoc.
Tytuł: „Miłosna wojna stulecia”
Autorka: Ebba Witt-Brattström
Przekład: Justyna Czechowska
Wydawnictwo: Lokator
Data wydania: 24 maja 2018