Książka zamiast filtru UV

Wyobraźmy sobie taki oto omorzebrazek: leżymy na kolorowym ręczniku, wokół którego rozpościerają się rozgrzane piaski; fale leniwie obmywają brzeg plaży. Słońce świeci tak mocno, że nawet ciemne okulary nie przynoszą ulgi oczom. Na szczęście mamy ze sobą książkę. Nie byle jaką jednak, bo z gatunku tych „na wakacje”.

Książkowe portale i księgarnie już od czerwca prześcigały się w publikowaniu reklam i zestawień najlepszych wakacyjnych czytadeł. Niektóre z nich układały nawet rankingi. Tyle jednak polecanych książek, ile gustów i nie sposób wszystkich zadowolić. Toteż dogadzać wam nie będę. Zamiast tego podzielę się swoim przepisem na idealną wakacyjną lekturę.

Wracamy więc do naszego obrazka – plaża, morze, lenistwo i te sprawy.

Mamy wakacje, nasz mózg również się ich domaga. Co prawda nad polskim morzem dość rzadko zdarzają się upały powyżej 30 stopni, ale przy 28 i w pełnym słońcu myśli się równie ciężko. Zatem temat lekki. Żadnych gwałtów, prześladowań i nieuleczalnych chorób.  Jeśli zbrodnia, to podana estetycznie jak u Agathy Christie(żadnych bebechów!). Jeśli romans, to na tyle lekki, by nie wywołać wzruszenia. Łzy to ostatnia rzecz, jakiej potrzeba na plaży. Zaschnięta na twarzy sól szkodzi cerze, do tego ludzie wokół zaczynają się na nas dziwnie gapić.

Co jeszcze? Żadnych językowych połamańców.  Nie, nie i jeszcze raz nie. Styl tak przezroczysty jak przezroczysta powinna być woda, w której się chcemy wykąpać. Szare komórki wygrzewają się w słońcu i odpowiadają tylko za trzy funkcje: wdech, wydech i czytanie ze zrozumieniem.

Zwroty akcji? Zdecydowanie. Nic tak nie ekscytuje jak to, kiedy autor zwodzi czytelnika i w najmniej spodziewanym momencie skręca w inną stronę.  Niech więc to będzie wakacyjna robinsonada! Nie taka jednak, byśmy zgubili się w ciemnym gąszczu niedopowiedzeń i z kartką zabazgraną imionami bohaterów oraz streszczeniem ich poczynań. Jak mawia krecik: ahoj! A my dorzucamy: przygodo!Klub Karma

Czego jeszcze potrzeba?

Przyda się egzotyczne miejsce akcji. Może Bahamy albo inna Ibiza.

Drinki z palemką.

Podróż autostopem.

Zabawna zemsta na byłym chłopaku.

Skąd te wszystkie refleksje? Jestem świeżo po lekturze książki „Klub Karmy” (trailer, autorka: Jessica Brody) i choć wakacje mają się ku końcowi, to na mojej plaży wciąż jeszcze mnóstwo turystów, którzy korzystają z ostatnich dni słońca.

O czym opowiada książka? Zdradzona przez chłopaka Madison postanawia wymierzyć mu sprawiedliwość w myśl karmicznej zasady, że to, co robimy, w końcu do nas wraca. W tym celu skrzykuje równie pechowe jak ona przyjaciółki i zakłada tytułowy Klub Karmy. Pomyślałam sobie: świetnie! Dziewczyny biorą sprawy we własne ręce i pokazują chłopakom, co się dzieje, kiedy tamci zachowują się nie fair. I szczerze mówiąc, nie zawiodłam się na książce. Choć nie mogłabym jej przeczytać w czasie innym niż lato.

Albowiem wakacyjne książki mają jeszcze jedno ważne zadanie. Obojętnie, czy są trafione, czy okazują się niewypałem, to zawsze można ich użyć zamiast kremu z filtrem. Wystarczy zamknąć oczy, położyć taką książkę na twarzy i niech ona się smaży.

A Wy czym zasłanialiście się tego lata?

Julia Pokrzywa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *