W piętnastu reportażach, składających się na najnowszą książkę Marcina Kołodziejczyka „Dysforia. Przypadki mieszczan polskich” mamy do czynienia prawdopodobnie z nowym gatunkiem literackim, plasującym się gdzieś pomiędzy sprawozdaniem a świetnym literacko opowiadaniem, z przewagą tego drugiego. „Dysforia…” w założeniu miała opisywać mieszczan, jednak podczas lektury można odnieść wrażenie, że w przypadku „Polaka” występującego w kolejnych tekstach pod różnymi postaciami, czytelnik ma do czynienia z mieszczaństwem jako cechą nabytą, nie zakorzenioną, zarzucaną na siebie w razie potrzeby i na ogół, z dala od własnych czterech ścian.
„Mieszczanin” bądź „Polak” wyłaniający się z kart książki Kołodziejczyka to osoba, w relacjach której (czy będą to relacje z innymi, czy z samym sobą) dominuje obłuda, nieszczerość i powierzchowność, zwłaszcza w rozumieniu pojęć modnych i propagowanych, przyjmowanych często na ślepo i jedynie w obawie „żeby nie pozostać w tyle”. „Mieszczanin” ten jest głęboko wierzący z nieszczęście jako życiowy los konieczny, postrzegający szczęście jako tabu, a może trochę i wykroczenie, za które należy odpokutować, bo przecież życie najpierw jest ciężkie, a potem… potem się umiera:
„Właściwie (…) można by ją teraz za wszystko ukarać (…) za ten jej szczenięcy optymizm do ludzi – to przecież Polska, tutaj się tak nie robi.” (s. 55)
„Niepijący” pojawia się tu zaraz po „porządny”, tworząc prawie jednoznaczność, a „nieobecność melancholiczna” jako współzależna sprzeczność braku uczuć i poczucia winy z powodu ich braku staje się cechą niekiedy wręcz dominującą. Nowoczesność „Mieszczanina” chwieje się na niepewnych nogach, a jego plecy są pochylone, gdyż: „to po plecach poznaje się w mieście, czy ktoś jest przekonany o swojej wartości. Po twarzy już nic się nie da powiedzieć.” (s. 126). Wśród cech charakteru dominuje podglądactwo, zazdrość i małomiasteczkowość, jak również i przeciętność w jednakowo bezrefleksyjnym dążeniu do nowoczesności, wynikającym bardziej z zakompleksienia niż wewnętrznej potrzeby, czy przede wszystkim rozumienia tematu.
Książce teoretycznie nie można nic zarzucić, choć po przeczytaniu pojawia się pytanie, czy Marcin Kołodziejczyk opisuje jedynie mieszczan, czy ogół polskiego społeczeństwa, a jeśli tyczy się do całości otaczającej nas rzeczywistości, czy w niektórych aspektach nie można by jej było odnieść do charakteru jaki ma współczesność w ogóle, nie tylko ta polska. Czytając, można też odnieść wrażenie, iż zamiarem autora było stworzenie pewnego rodzaju pastiszu na polskie społeczeństwo, bo zalet i dobrych polskich cech jest tu bardzo niewiele… Czy rzeczywiście jest aż tak źle? Nie sądzę.
Dorota Słapa
Ocena: 3,5/5
Tytuł: Dysforia. Przypadki mieszczan polskich
Autor: Marcin Kołodziejczyk
Liczba stron: 280
Wydawnictwo: Wielka Litera