Dom bez mężczyzn – Karine Lambert

Dom.bez.mezczyzn„Dom bez mężczyzn” Karine Lambert to współczesna baśń, w której w roli Kopciuszka występuje trzydziestoletnia singielka, lubiąca czekoladę, muzykę klasyczną i buty na wysokim obcasie. Kopciuszków jest jednak więcej. W małej kamienicy w sercu miasta mieszka pięć kobiet. Każda z nich ma swoją własną historię, ale łączy je jedno – wyrzekły się miłości do mężczyzn. Juliette wprowadza się tu tylko na czas nieobecności jednej z lokatorek, która wyruszyła w podróż po Indiach. Kilka miesięcy wystarczy jednak, by zamieszać w życiu pozostałych bohaterek i przy okazji swoim własnym. Rolę dobrej wróżki i złej czarownicy jednocześnie pełni tajemnicza Królowa, emerytowana tancerka, która jako właścicielka kamienicy wyznacza obowiązującą w niej jedyną zasadę: mężczyznom wstęp wzbroniony.

Staram się ocenić książkę którą przeczytałam, a nie tę, którą chciałam przeczytać. Mimo tego nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie ja jedna sięgając po tytuł „Dom bez mężczyzn” opatrzony zabawną, kolorową okładką, spodziewałam się jednej z dwóch rzeczy – że będzie to albo dom zadowolonych z życia singielek, albo nie mniej zadowolonych lesbijek. Tymczasem ani o jednym, ani o drugim nie może być tutaj mowy. Przez chwilę mnie to złościło, ale potem przestało. Przyjęłam, że rzeczywiście mam do czynienia z baśnią, gdzie obraz świata jest uproszczony. A postaci, mimo różnorodnych charakterków i upodobań, nie są wcale oryginalne – są aktorkami i aktorami, odgrywającymi Kobietę i Mężczyznę w sztuce o Jedynym Słusznym Powodzie Naszego Istnienia, jakim jest miłość damsko-męska.

Karine Lambert od początku jasno daje do zrozumienia, jaki będzie morał. Miłość czeka tuż za rogiem i nie wolno z niej rezygnować. Nigdy nie jest za późno. Nigdy nie mówmy: nigdy! Kochajmy. Czymże jest człowiek bez drugiej połówki? Czym jest dom bez choćby jednego faceta i jego skarpetek? Nieść pociechę wszystkim samotnym i nieutulonym – bardzo ładnie. Tylko czy aby na pewno słusznie? Mieszkanki kamienicy dokonały osobistego wyboru i zajęły się innymi rzeczami niż miłość romantyczna. Według mnie ich wspólne życie było piękne i wcale nie puste. Ale autorka przekonuje, że każdy brak miłości jest czymś smutnym i – co gorsza – niewłaściwym. Kwestie wygłaszane przez najmłodszą z bohaterek, wciąż-pełną-nadziei-choć-zrozpaczoną Juliette, raz zadziwiają, a raz irytują. Przepowiada ona starszym koleżankom, że będą kiedyś żałowały swojej samotności. Dlaczego? Nie widzę nic złego w postanowieniu, że basta, od teraz liczy się tylko kot i pyszne jedzenie. Nie każdemu dane jest odnaleźć miłość na całe życie. I nie każdy musi tego chcieć.

Mimo tych zastrzeżeń, ta króciutka powieść spodobała mi się. Jest przede wszystkim ślicznie i dowcipnie napisana, a przy tym pełna drobnych cudowności. Czy autorka aby na pewno docenia to, co sama stworzyła? Magia przyjaźni i kobiecej solidarności aż bije z kart książki. W tle tego lekkiego w tonie wykładu toczy się naprawdę piękne życie, widzimy kobiety, które podróżują, mają czas na hobby i spotkania z przyjaciółmi. Wszystko to zostaje przez Karine Lambert przedstawione jako zwykły zapychacz, próba zapomnienia o najważniejszym, czyli o mężczyźnie. Czy naprawdę nie możemy mieć kolorowej kamienicy zamieszkanej tylko przez kobiety i ich sprawy? Odpowiedź pozostawiam kolejnym czytelnikom, a do lektury – jednak – zachęcam.

Alicja Rejek
Ocena: 4/5

Tytuł: Dom bez mężczyzn
Autor: Karine Lambert
Liczba stron: 198
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

About the author
Alicja Rejek
Przyszła pisarka, na razie uczęszczająca do jednego z krakowskich liceów. Kocha literaturę; zarówno natchnioną grafomanię, jak i prawdziwy geniusz. Lubi też dalekie podróże, odbyte w czasie przyszłym, silny wiatr i wszystko, co cynamonowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *