Dlaczego nie dla mnie? Jestem takim samym czytelnikiem jak ten facet siedzący przy kawiarnianym stoliku i wesoło palący papierosa. Jemu z pewnością ktoś to zrobił. Czy jestem jedyny, który został pominięty w ogromnej machinie wydawniczej? Przecież to niemożliwe. O czym mówię? O tym na co zwraca uwagę co drugi czytelnik (według badań nieistniejących Amerykańskich naukowców), czyli o dedykacji.
To co znajduje się na początku książki, często potrafi rozbawić czytelnika bardziej niż sama treść. Oto kilka przykładów na to, że nie trzeba podchodzić do pisania śmiertelnie poważnie. A już na pewno nie do dedykacji.
Dla tych, którzy nie pomagali.
Autor nieznany, ale widać doskonale, że dzieci nie są pomocne przy pisaniu.
„An Introduction To Algebraic Topology” – Joseph J. Rotman
Żona również.
„Chelsea Chelsea Bang Bang” – Chelsea Handler
Ani rodzeństwo.
„Let’s Pretend This Never Happened” – Jenny Lawson
Dla ukochanych.
„The Selection” – Kiera Cass
Wprawdzie machanie do rodziców przed kamerami jest rzeczą oczywistą, to już na kartach książki jest rzadkością.
„Austenland” – Shannon Hale
„The Land of Stories” – Chris Colfer
Na babcię zawsze można liczyć.
Nie dla Ciebie.
„Psychos: A White Girl Problems Book” – Babe Walker
„House Of Leaves” – Mark Z. Danielewski
Dla nas wszystkich.
Źródła: