Dallas ’63 – Stephen King

Czytam powieści Stephena Kinga od lat i to, co najbardziej mnie ujmuje w jego historiach, to wcale nie napięcie budowane przez nadchodzące zjawy albo mszczące się na ludziach samochody, ale warstwa obyczajowo – psychologiczna, warstwa tak dobrze zbudowana, że za każdym razem wpadam w jej sidła i zżywałam się z bohaterami oraz ze zbudowanym przez autora światem.

„Opuściłem lewą nogę. Potem opuściłem prawą i nagle coś pyknęło mi w głowie, jak przy nagłej zmianie ciśnienia podczas lotu samolotem. (…) Wiedziałem, gdzie jestem; w Lizbon Falls w stanie Maine, w samym sercu powiatu Androscoggin. Pytanie tylko, kiedy.”

Stephen King zasłynął jako mistrz horrorów, ale już na początku swojej kariery stanął przed wyborem: czy dać do druku książkę psychologiczno – historyczną, czy też iść za ciosem i po przebojowej „Carrie” stworzyć coś równie mrocznego i nierzeczywistego. Wydaje mi się, ze to właśnie w anegdocie, którą sam autor opowiadał w jednym z wywiadów, jak to jego manager – mądry zresztą człowiek – doradził mu, by pisał dalej horrory, że właśnie tutaj znajduje się pierwszy zalążek „Dallas 63”. King wspomina bowiem, że napisał powieść historyczną, opasłą i według niego dobrą. Jednak za radą managera odłożył ją do szuflady i… zapomniał? A może ciągle przy nim była, mamiąc zapachem lata 1958 roku, pełnym smakiem nie rozcieńczanego piwa, wspomnieniem lindy – hopa i cieniem bohatera, który kładł się na rozgrzanym chodniku tak wyraźnie, jakby został wycięty z papieru.

„Dallas 63” spełnia wszystkie kryteria bestsellerowej powieści. Mamy tu dobrego i zaskakującego nas bohatera, książka wciąga od pierwszej linijki tekstu i jak doradzał mistrz kinowej grozy, Alfred Hitchcock, zaczyna się trzęsieniem ziemi, a potem napięcie nieustannie rośnie, by na koniec zostawić nas bez tchu, wyczerpanych z emocji i jednocześnie rozpaczliwie broniących się przed końcem.

Niewiarygodne jest to, jak realistycznie King wiedzie nas wraz z bohaterem poprzez króliczą norę – czyli coś w rodzaju tunelu czasowego do świata końca lat pięćdziesiątych, świata, w którym niepozorny Jacke Epping ma szansę ocalić prezydenta Kennedy’ego przed śmiercią.

Amerykanie pewnie widzą w tej książce spełnienie swojego snu: oto zwykły nauczyciel języka angielskiego ma możliwość odwrócić losy świata. Miłośnicy fantasy dostrzegą w niej wspaniale oddany nie nowatorski pomysł (filmów i książek o tunelach czasowych powstało już bardzo wiele), jednak King da im o wiele więcej: będą mogli na przykład usłyszeć głos Kennedy’ego z okresu, gdy powinien był już nie żyć! Historycy będą mieli okazję zapoznać się z faktami oraz spiskowymi teoriami dotyczącymi śmierci prezydenta, poznać bliżej jego zabójcę oraz jego żonę i snuć domysły o tym, jak wyglądałaby dzisiaj Ameryka, gdyby nikt nie został zabity w 1963 roku w Dallas.

Zachwyciła mnie Ameryka widziana oczami głównego bohatera, a lata sześćdziesiąte nagle wydały się tak realne, jakby wciąż były na wyciągnięcie ręki. Jednocześnie powieść uświadomiła mi, jak wiele przeminęło rzeczy dobrych: czyż nie byłby cudownie wlewać do samochodu paliwa do pełna i nie czuć ubytku w portfelu? Albo zapalić papierosa w pubie? Albo znowu zobaczyć gromadkę dzieci, które nie siedzą przed monitorem tylko grają w gumę na podwórku?

Czytając tę powieść będziemy mieli uszy pełne piosenek, które były hitami lat sześćdziesiątych. Wielokrotnie usłyszymy też, że „przeszłość jest nieustępliwa i nie chce być zmieniana” i, że „harmonizuje sama ze sobą”. Jeśli dla kogoś brzmi to absurdalnie, to niech otworzy powieść i zagłębi się w historii, która wyjaśni te słowa i sprawi, że staną się swoistym refrenem, który w końcu… zacznie nas przerażać.

Czy człowiek może zmieniać bieg historii? Czy jeśli porozmawia się z kimś w przeszłości może to wywołać „efekt motyla”? Czy uratowanie życia komuś, kto miał zginąć, przyniesie w przyszłości coś dobrego?

Kiedy Stephen King był dzieckiem, pewnie niejednokrotnie słyszał bajki. „Dallas 63” to jedna z nich, tyle, że przeznaczona dla dorosłych i dobra tak bardzo, jak może być dobra opowieść napisana przez mistrza pióra.

„Jak wszystkie słodkie sny, także i ten będzie krótki… ale im coś trwa krócej, tym bardziej jest słodkie, nieprawdaż? Ja tak sądzę. Bo, kiedy chwila przemija, już nigdy nie można jej odzyskać. Chociaż… czasem można.”

 

Małgorzata Warda
Ocena: 5/5

Tytuł: Dallas ’63

Autor: Stephen King

Tytuł oryginału: 11/22/63

Data wydania: 08.11.2011

Liczba stron: 864

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

About the author
Małgorzata Warda
gdyńska pisarka, rzeźbiarka, malarka, autorka kilku powieści, między innymi "Nikt nie widział nikt nie słyszał", "Środek lata" "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele". Jej teksty znajdziecie także na jej blogu: www.warda.com.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *